Ukraina jest w punkcie zwrotnym - mówi poseł Paweł Kowal, wkrótce pełnomocnik rządu do spraw odbudowy Ukrainy. To brzmi jak wielki wykrzyknik dla całego Zachodu. Kijów musi w tym roku dostać takie wsparcie, żeby przetrwać. Bez pomocy od Unii i od Stanów Zjednoczonych nie tylko losy wojny będą przesądzone.
Paweł Kowal ma zostać pełnomocnikiem rządu do spraw odbudowy Ukrainy. Nie wiadomo jeszcze, kiedy zostanie powołany, ale już wiadomo, że czeka go dużo pracy. - Potrzebujemy skutecznej polityki wobec Ukrainy. Potrzebujemy skutecznej koordynacji. Prawie w każdym ministerstwie dzisiaj są sprawy dotyczące Ukrainy - zaznacza Paweł Kowal. W lutym miną dwa lata od ataku Rosji na Ukrainę.
Konflikt znajduje się teraz w punkcie zwrotnym. - Żeby utrzymać to, co jest w tym roku, to konieczne są te wszystkie środki, które ma wydać Unia Europejska. Te wszystkie, które mają wydać Stany Zjednoczone i to jeszcze nie gwarantuje przełomu, a zaledwie utrzymanie tej linii frontu - wyjaśnia Kowal.
W działaniach wojskowych panuje impas - mówi generał Bieniek. - Strona rosyjska, pomimo olbrzymich nakładów ludzkich i sprzętowych, nie posuwa się do przodu i bardzo dobrze. Natomiast Ukraińcy zażarcie, zaciekle się bronią tym, co mają - tłumaczy były zastępca dowódcy NATO do spraw transformacji generał Mieczysław Bieniek.
Kwestia Węgier
W czwartek w Brukseli odbędzie się nadzwyczajny szczyt Rady Europejskiej. Unijni przywódcy będą rozmawiać o dalszym wspieraniu Kijowa. Na stole leży 50 miliardów euro w ramach instrumentu dla Ukrainy. - Jeszcze nigdy nie widziałem tak jednoznacznej i jednolitej determinacji w żadnej sprawie jak w tej chwili na rzecz zwiększenia pomocy militarnej, finansowej dla Ukrainy w czasie wojny - zaznacza Donald Tusk.
Cały czas są obawy, czy na taką pomoc zgodzi się premier Węgier. Na poprzednim szczycie zgłosił weto. - Jest jedynym tak jawnie antyukraińskim politykiem, ale po moich spotkaniach w Kijowie mogę powiedzieć, że także z Budapesztem Kijów będzie starał się rozmawiać - tłumaczy Tusk. "Financial Times" pisze, że Bruksela zagroziła Viktorowi Orbanowi uderzeniem w węgierską gospodarkę - gdyby ten sprzeciwił się wsparciu Ukrainy. Być może groźby podziałały, bo teraz Orban w wywiadzie dla francuskiego "Le Point" mówi, że jest gotów złagodzić swoje stanowisko. - Znajdziemy jakieś rozwiązanie, z Orbanem czy bez, na rzecz wsparcia Ukrainy, ale wszyscy lepiej byśmy się czuli, gdyby jedność Europy została w tym procesie zachowana - wskazuje Tusk.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Putin zapowiedział zintensyfikowanie ataków na Ukrainę
W poniedziałek szef węgierskiej dyplomacji spotkał się z ministrem spraw zagranicznych Ukrainy. Rozmowy odbyły się w Użhorodzie - w graniczącym z Węgrami obwodzie zakarpackim. - Przybyliśmy, żeby odbudować atmosferę wzajemnego zaufania. Myślę, że jesteśmy zgodni co do tego, że udało się poczynić kroki w tym kierunku. Przed nami długa droga i dużo pracy. Węgry są na to gotowe - zapewnia Peter Szijjarto, minister spraw zagranicznych Węgier. To być może kolejny prognostyk tego, że Węgry nie zawetują unijnej pomocy Ukrainie.
Już jest gotowy projekt poszczytowych konkluzji. Jest w nim mowa o dalszym wspieraniu militarnym Ukrainy. Zaznaczona jest pilna potrzeba przyspieszenia dostaw amunicji i rakiet. - Ukraina potrzebuje dużej ilości amunicji artyleryjskiej oraz rakiet do baterii przeciwlotniczej. Potrzebuje również pomocy takiej humanitarnej i wsparcia ciągłego - podkreśla generał Mieczysław Bieniek.
Rola Stanów Zjednoczonych
Sama pomoc Unii Europejskiej to za mało. Potrzebna jest solidarność całego Zachodu - mówi szef polskiej dyplomacji. - W tej chwili Unia Europejska daje wręcz więcej niż Stany Zjednoczone, choć Stany Zjednoczone w dziedzinie wojskowej oczywiście są niedoścignione - przekonuje Radosław Sikorski, minister spraw zagranicznych.
Stany Zjednoczone mogłyby przekazać Ukrainie około 60 miliardów dolarów. Żeby środki popłynęły do Kijowa, zgodzić się na to musi Kongres. Decyzji w tej sprawie wciąż nie ma. Republikanie, którzy mają większość w izbie niższej amerykańskiego parlamentu, są sceptyczni co do utrzymania pomocy. W tle jest kampania przed wyborami prezydenckimi, które odbędą się w 2024 roku.
- Kampania wyborcza w Stanach Zjednoczonych w istotny sposób wpływa na przyszłość Ukrainy. To jest sytuacja szalenie niepokojąca - alarmuje Bogdan Klich, były minister obrony narodowej i aktualny senator Koalicji Obywatelskiej. Jak mówi Bogdan Klich, polityka wewnętrzna kraju dominuje nad polityką zagraniczną, a zwycięstwo Ukrainy powinno leżeć w interesie całego świata zachodniego. - Bez wolnej, pozbawionej rosyjskich okupantów Ukrainy nie będzie ani bezpiecznej Polski, ani bezpiecznej Europy - zaznacza były minister obrony narodowej.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: "Jeśli Kongres nie uchwali pomocy dla Ukrainy, Rosja może wygrać wojnę w kilka tygodni"
Donald Trump jest w zasadzie o krok od nominacji republikanów na kandydata na prezydenta. Jego ewentualny powrót do Białego Domu budzi niepokój w Ukrainie. Trump mówił, że jest w stanie zakończyć wojnę w 24 godziny. Pytanie tylko - w jaki sposób i czy z udziałem Ukrainy. Tu jest rola, którą mógłby odegrać polski prezydent - mówi były szef BBN - bo Andrzejowi Dudzie bliżej jest do Trumpa niż Bidena.
- Jest okazja, aby porozmawiać z Donaldem Trumpem o tym, jaki jest prawdziwy interes tej cywilizacji euroatlantyckiej w tym momencie w polityce wobec Ukrainy - wyjaśnia Marek Siwiec, były szef BBN. To może mieć fundamentalne znaczenie, w razie gdyby Trump wrócił do Białego Domu. - Nie mówimy o tym, żeby Stany pomagały Ukrainie. Mówimy w ogóle o kwestii zaangażowania Stanów Zjednoczonych w Europie. Od ponad 100 lat, kiedy Stany Zjednoczone wycofywały się z Europy, tu się zaczynał armagedon - podkreśla Paweł Kowal. Biały Dom nie może samodzielnie przekazać pomocy wojskowej Ukrainie, bo wykorzystał już na to wszystkie środki, jakie mógł na to przeznaczyć.
Źródło: Fakty po Południu TVN24