Naczelna Izba Lekarska pisze zawiadomienie do prokuratury w sprawie upublicznienia przez Adama Niedzielskiego wrażliwych danych poznańskiego lekarza. Nie po raz pierwszy władza sięga po dane obywateli. Prawnie chronione, a mimo to upublicznione.
Naczelna Izba Lekarska mówi, że to kropla, która przelała czarę, oraz że nie widzi możliwości dalszej współpracy z ministrem Niedzielskim. - Reagujemy, wydaje nam się, adekwatnie i dosyć pilnie do sytuacji, która jest po prostu kuriozalna, oburzająca i nigdy nie powinna mieć miejsca - tłumaczy doktor Mateusz Kowalczyk, wiceprezes Naczelnej Izby Lekarskiej.
NIL składa zawiadomienie do prokuratury, a rządzący ministra bronią. PiS zdaje się mówić, że resort miał dobre intencje. - To jest próba zatrzymania tego procederu, żeby sobie ludzie nie mogli sami wybierać leków. Stąd się wzięła ta sprawa - mówi Piotr Król, poseł PiS. Rzeczywiście, wprowadzając zmiany w systemie, ministerstwo chciało ograniczyć działalność tak zwanych receptomatów, gdzie nad poważnymi środkami nie ma większej kontroli. Lekarze alarmowali jednak, że mają problemy z zupełnie legalnym wypisywaniem pacjentom leków przeciwbólowych i psychotropowych. - Do dnia wczorajszego, czy nawet w dniu wczorajszym, dzwonili do Izby lekarze, którzy pytali, w jaki sposób mogą pomóc pacjentowi - dodaje Grzegorz Wrona z sekretariatu NIL.
- Musiałam stosować obejście systemu, czyli po prostu generować recepty papierowe. Nie wysyłać ich do systemu recept elektronicznych - wyjaśnia Anna Bazydło, lekarka z Porozumienia Rezydentów. Po wypowiedzi jednego z poznańskich lekarzy w "Faktach" TVN - na portalu X (dawny Twitter - przyp. red.) odezwał się minister zdrowia. Podał nazwisko lekarza i poinformował, że na siebie wypisał on receptę na lek z konkretnej grupy. - To jest nie do wyobrażenia. Medycyna i leczenie jest takim obszarem, który musi być intymny - alarmuje Anna Bazydło. Lekarze mówią, że to przestroga i to dla każdego z nas, że informacje o naszych problemach zdrowotnych są dla władzy na wyciągnięcie ręki. - Chory ma przecież prawo oczekiwać zachowania poufności przekazywanych informacji - mówi Grzegorz Wrona.
Głos opozycji
Opozycja przekonuje, że działania ministerstwa to jak wylanie dziecka z kąpielą. Z receptami wystawianymi za pieniądze, bez badań i bez kontaktu z lekarzem trzeba było skończyć, ale można było działać inaczej. Lekarze mówią, że ostatnie wydarzenia najlepiej pokazały, że minister wie, gdzie są problemy, i mógłby reagować konkretnie, bo ma do tego narzędzia.
- Wszystko, czego potrzebuje, żeby ukrócić działanie tych miejsc, które uważa za pracujące nieprawidłowo, ma w ręku, co udowodnił tym jednym tweetem - uważa Anna Bazydło.
PiS zapewnia, że nic się nie stało, bo przecież nie padła konkretna nazwa leku. Padło jednak określenie konkretnej grupy leków. Minister w późniejszym oświadczeniu napisał, że bronił interesów Ministerstwa Zdrowia i pacjentów. - Po prostu zajmuje się (minister Niedzielski - przyp. red.) bardziej PR-em na Twitterze niż rozwiązywaniem systemowych problemów - jest zdania Paulina Hennig-Kloska, posłanka Polski 2050.
Od polityków opozycji słyszymy, że władza kolejny raz pokazała, że nie zawaha się sięgnąć po informacje o nas, kiedy tylko będzie tego potrzebować. - Każdy urzędnik może sięgnąć do naszych danych osobowych i wykorzystać to w dowolny sposób - ostrzega Urszula Pasławska, posłanka PSL. Elektroniczne systemy w przeróżnych dziedzinach życia sprawiły, że rządzący te informacje mają i to w jednym miejscu. Pytanie, jak je wykorzystują. - Jest władza, która zamiast na naszą korzyść, dla naszego bezpieczeństwa, obrony, opieki społecznej i tak dalej, robi to przeciw nam - ocenia Ewa Siedlecka z "Polityki".
Apel o dymisję
Komentatorzy przypominają, jak szef policji ujawniał informacje o pani Joannie, albo jak prokurator z Prokuratury Krajowej, stojąc tuż obok ministra sprawiedliwości, ujawnił imię i nazwisko osoby pokrzywdzonej w sprawie Mariki, czyli kobiety, której Marika próbowała wyrwać tęczową torbę.
- Powinny być wyciągnięte twarde konsekwencje wobec ministra zdrowia, który powinien się podać do dymisji honorowo, lub powinien zostać odsunięty i ten prokurator również powinien. To jest łamanie prawa - ocenia Jacek Nizinkiewicz z "Rzeczpospolitej". O żadnych konsekwencjach w żadnym z tych przypadków na razie nie wiadomo. - Władze publiczne bardzo chętnie ujawniają dane osobowe czy ofiar przestępstw, czy lekarzy, pacjentów de facto. Po to, żeby załatwić jakieś swoje interesy. Jak tutaj minister Niedzielski powiedział "bronić wizerunku Ministerstwa Zdrowia" kosztem znowu prawa do prywatności, praw pacjentów i lekarzy. Czyli własny interes jest ważniejszy niż prawo - kwituje Krzysztof Izdebski, Open Spending EU Coalition, ekspert Fundacji Batorego.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Fakty po Południu TVN24