Na pomoc już nie czekają, otwierają biznesy, by - jak sami mówią - przetrwać. Kolejni przedsiębiorcy i restauratorzy zapraszają gości mimo obowiązujących restrykcji i zakazów. W ten weekend mieli kontaktować się z nimi przedstawiciele Ministerstwa Rozwoju, Pracy i Technologii.
W weekend telefony przedsiębiorców miały się rozdzwonić. Zgodnie z zapowiedzią po drugiej stronie słuchawki miał odezwać się przedstawiciel Ministerstwa Rozwoju, Pracy i Technologii. Jednak wielu właścicieli telefonu nie otrzymało.
Za to na piątkowej konferencji wicepremier Jarosław Gowin poinformował, że dla przedsiębiorców ma nową propozycję w postaci tarczy 2.0, ale zniecierpliwieni właściciele dłużej na pomoc czekać nie chcieli.
W niedzielę wiele restauracji zaczęło przyjmować klientów już na miejscu. - To, że my się otwieramy, to nie jest żaden bunt, tylko my po prostu już nie mamy z czego żyć - mówi Artur Zaniewski, właściciel pubu "Sports Pub Gdańsk".
- Ja nie liczę i nie wierzę w pomoc rządu. My nie chcemy wyciągać rąk po pieniądze, chcemy zarabiać i pracować - dodaje Ewelina Gończ z restauracji "Czary Gary Bistro" w Gdańsku.
Właściciele wierzą, że tylko goście przy stolikach pomogą uratować lokal. Klientów obsługują zgodnie z zasadami reżimu sanitarnego.
Ministerstwo przestrzega
Wiceminister rozwoju, pracy i technologii Olga Semeniuk zapowiedziała, że w weekend do przedsiębiorców odezwą się przedstawiciele ministerstwa zwłaszcza do tych, którzy w mediach społecznościowych zapowiedziały otwarcie biznesu.
"Będziemy dzwonić po to, żeby uzyskać informacje, czy przedsiębiorcy korzystali z pomocy w ramach wiosennych tarcz antykryzysowych, jeśli nie, to z jakich powodów, które kryteria nie były spełniane" - przekazała PAP Semeniuk.
Sama wiceminister dziś nie chciała porozmawiać o pomocy dla przedsiębiorców ani przed kamerą, ani przez telefon. W piątek przestrzegała, że otwarcie biznesu będzie oznaczało rezygnację z rządowej pomocy.
- Przedsiębiorcy, którzy jednak pomimo wszystko zdecydują się na otwarcie działalności gospodarczej od przyszłego tygodnia będą wyłączeni z pomocy - mówiła Semeniuk.
O tym samym miał przypominać Polski Fundusz Rozwoju. Jego wiceprezes Bartosz Marczuk również nie znalazł czasu na wypowiedź, ale w wiadomości tekstowej wyjaśnił, że przedstawiciele funduszu będą mogli domagać się zwrotu subwencji, jeśli przedsiębiorcy nie będą przestrzegać przepisów epidemiologicznych.
"Przypominamy, że możemy być zmuszeni do domagania się zwrotu subwencji z PFR, jeśli nie przestrzegają przepisów epidemiologicznych (do tego zobowiązują się, gdy podpisują z nami umowę)" - możemy przeczytać w wiadomości.
Brak komunikacji?
Jeżeli zniecierpliwiony kontaktem ze strony ministerstwa przedsiębiorca sam chciałby zadzwonić na rządową infolinię, to w niedzielę się nie dodzwoni. Infolinia pomocy dla przedsiębiorców w weekend nie działa.
Zadziałała za to policja. Kamery "Tygodnika Podhalańskiego" zarejestrowały interwencję funkcjonariuszy w restauracji "Schronisko Smaków Magdy Gessler". Spisani zostali nawet klienci. Choć w nazwie lokalu pojawia się nazwisko znanej restauratorki, to ona sama tłumaczy, że restauracje jedynie promuje.
- To jest franczyza, czyli biznesowo za tą restaurację opowiada ktoś inny, ja odpowiadam za wizerunek - wyjaśniła Magda Gessler. - Chyba większego dramatu niż do tej pory restauratorzy nie mieli. W Polsce jest 700 tysięcy restauracji zarejestrowanych oficjalnie lub punktów gastronomicznych, w których pracowało dotąd trzy miliony osób - dodaje restauratorka.
Ekonomista Jakub Kwaśny ocenia, że przedłużające się obostrzenia i niepewność zmusiły przedsiębiorców do podęcia decyzji o ponownym otwarciu lokali.
- Komunikacja rządu z przedsiębiorcami jest niewysterczająca i nam złym poziomie. Brak przewidywalności tego, co stanie się za tydzień, za miesiąc jest tym, co powoduje, że przedsiębiorcy już nie wytrzymują - twierdzi Kwaśny.
Od poniedziałku mają otworzyć się kolejne restauracje, ale też hotele czy siłownie.
Autor: Marta Warchoł / Źródło: Fakty po południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24