Mieli uruchomić przeciwko sąsiadce całą stalkingową machinę. Od drobnych codziennych złośliwości, przez obelgi, wyzwiska aż po groźby śmierci. Plus niekończące się oskarżenia o niepopełnione przez kobietę przestępstwa. I tak przez lata. Wreszcie sprawa trafiła na wokandę. Teraz proces jest na finiszu.
Nieczęsto zdarza się, by ofiara stalkingu potrzebowała obstawy policji nawet w sądzie. Bożena Wołowicz od lat czeka na wyrok w procesie swoich prześladowców.
- Udało im się na tyle skutecznie mnie zastraszyć, że boję się funkcjonować - mówiła Bożena Wołowicz dziennikarzom "Superwizjera".
Kobieta od dziesięciu miesięcy nie może mieszkać we własnym domu w Zdżarach, niewielkiej miejscowości niedaleko Dębicy. Odwiedza go tylko raz w tygodniu - w asyście policji, po czym wraca do wynajmowanego mieszkania, którego lokalizację utrzymuje w ścisłej tajemnicy.
Była obrażana, zastraszana i atakowana na terenie własnej posesji. Groźby pozbawienia jej życia były codziennością.
Obelgi i petardy w środku nocy
Pierwsze problemy pojawiły się już sześć lat temu - Małgorzata K., lekarka z dwójką dorosłych dzieci, kupiła od niej sąsiednią nieruchomość. Szybko, bez jakiegokolwiek racjonalnego powodu, pojawiły się z ich strony pierwsze agresywne zachowania.
Sąsiedzi zaśmiecali jej podwórko, obrzucali je materiałami pirotechnicznymi, niszczyli elewację i wylewali na nie szambo. Na ogrodzeniu wieszali siatki z ludzkim kałem. Śledzili samochodem, a nawet próbowali zatrzymać. Do tego złożyli setki bezpodstawnych i często absurdalnych zawiadomień o rzekomo popełnionych przez nią wykroczeniach i przestępstwach.
- Przerażająca jest w tym wszystkim bezsilność, absolutny nihilizm władz, organów ścigania, sądów - mówił o całej sprawie Jan Kościuszko, jedna z ofiar rodziny K.
Bezkarność ukrócona po latach
Andrzej K. uruchomił w internecie kanał, na którym publikował nagrania pokazujące w jaki sposób dręczy swoją sąsiadkę.
W końcu, w grudniu 2014 roku - wobec kompletniej bezkarności - zaatakowali fizycznie panią Bożenę na jej własnej posesji. Po serii kolejnych ataków w styczniu 2017 roku sąsiedzi zostali zatrzymani i postawiono im zarzuty.
Usłyszeli też prokuratorski zakaz zbliżania się i kontaktowania z panią Bożeną, jednak i to nic nie dało. Kobieta otrzymała ochronę policji.
- My tę historię śledzimy w redakcji od trzech lat. Tak długo zajmuję się tą sprawą. I wciąż ofiara nie mieszka w swoim domu, żyje w strachu i w poczuciu zagrożenia - mówi Anna Barańska-Całek, reporterka programu "UWAGA!" TVN.
Początkowo prokuratura odmawiała wszczęcia postępowania utrzymując, że to zwykły konflikt sąsiedzki. Ostatecznie oskarżyła rodzinę K., o stalking i napaść na panią Bożenę.
- Nie mam naprawdę wielkich oczekiwań. Chcę tylko spokojnie mieszkać w swoim domu - mówi pani Bożena.
Autor: Tomasz Pupiec / Źródło: Fakty po południu
Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN