Okres pokoju w Europie kończy się - mówili europejscy politycy na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa. Dodali też, że Europa musi teraz sama zadbać o swoje bezpieczeństwo. Dlaczego? Bo Moskwa nie porzuca agresywnej polityki, a Waszyngton, po ewentualnym powrocie do władzy Donalda Trumpa, może przestać gwarantować pokój.
Główny wniosek, z jakim liderzy i dyplomaci opuścili tegoroczną Monachijską Konferencję Bezpieczeństwa, najkrócej i najdosadniej ujął senator Partii Republikańskiej. - Najlepszym sposobem, by pomóc Ukrainie, moim zdaniem, z perspektywy europejskiej, jest osiągnięcie przez Europę większej samowystarczalności - twierdzi James David Vance.
Vance jest zwolennikiem Donalda Trumpa, ale niezależnie od tego, kto będzie rządził w Białym Domu, w Monachium miało dojść do nowego przebudzenia się Europy. - Kiedy widzimy agresywność naszego sąsiada, jego zamiary, rozwijający się przemysł czy możliwość dodatkowej mobilizacji, to są to czynniki, które powinny nas ponaglić - mówi Gabrielius Landsbergis, minister spraw zagranicznych Litwy.
"Słowa nie wystarczą"
W 2023 roku w Monachium mówiono, że Europa jest w stanie wojny. W 2024 roku stawiano tezę, że "Europę może czekać wojna". Będąc pomiędzy agresywną polityką Moskwy a Waszyngtonem, który musi skupić się na wewnętrznych problemach amerykańskich, dla europejskich stolic nadszedł czas, żeby o swoje bezpieczeństwo zadbać bardziej samodzielnie. - Okres pokoju, który znaliśmy, zwłaszcza od 1989 roku, ale na zachodzie de facto od 1945 roku, on powoli się kończy. I albo Europa będzie w stanie się potrafić sama obronić, oczywiście mamy nadzieję, z pomocą naszych sojuszników, w tym Stanów Zjednoczonych, albo Europy nie będzie wcale - podkreśla profesor Katarzyna Pisarska, przewodnicząca Rady Fundacji Kazimierza Pułaskiego.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Ukraińcy opuścili "awdijiwskie piekło", Rosja "chce odwrócić losy wojny", klęska na kierunku zaporoskim
Efektem tego może być deklaracja Ursuli von der Leyen o możliwości powołania unijnego komisarza do spraw obrony, który mógłby koordynować zbrojenie się państw unijnych, ale problem Europy polega na wdrażaniu w życie takich celów. Przekonał się o tym Kijów, bo choćby obiecane dostawy europejskiej amunicji są mniejsze, niż deklarowano. - Kiedy pytacie mnie: "czy robimy wystarczająco dużo", "czy jesteśmy wystarczająco dobrzy"? Odpowiedź brzmi "nie". Samo stwierdzenie "w Europie toczy się wojna od dwóch lat" jest zdaniem, którego nie powinniśmy wypowiadać(...) Ukraina nie można wygrać wojny bez broni. Słowa po prostu nie wystarczą - alarmuje Mette Frederiksen, premierka Danii.
Kwestia solidarności
- Prezydent Zełenski powiedział, że wsparcie Ukrainy to nie jest projekt charytatywny. To inwestycja w światowe bezpieczeństwo oraz demokrację. Ja bym dodał jeszcze jedno: to inwestycja w przyszłość - uważa Fumio Kishida, premier Japonii.
To jednak oznacza ogromne zmiany w najbliższej przyszłości. Zwiększanie europejskiego bezpieczeństwa wymaga rozwoju przemysłu zbrojeniowego, inwestycji w obronność i przede wszystkim zrozumienia przez Europejczyków, że tych zmian nie da się uniknąć. - Wyrzeczenia, które są potrzebne, są na tyle duże, że nie jesteśmy na nie gotowi. Bo tak naprawdę Europa powinna odtworzyć swoje zdolności odstraszania z okresu zimnej wojny - tłumaczy profesor Daniel Boćkowski z Katedry Bezpieczeństwa Międzynarodowego na Uniwersytecie w Białymstoku.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Czesi wiedzą, skąd pozyskać amunicję dla Ukrainy. Ale nie mogą tego głośno powiedzieć
Na to wszystko będą potrzebne pieniądze. Premierka Estonii już zaproponowała, żeby Unia Europejska wyemitowała euroobligacje o wartości 100 miliardów euro na pobudzenie przemysłu obronnego. - W 1944 roku koalicja antyhitlerowska składała się z 44 krajów. W 2024 roku koalicja z Ramstein składa się z 54 krajów. Jesteśmy znacznie silniejsi. Możemy to zrobić. I widzę wolę polityczną, aby to zrobić, ale wola polityczna musi przerodzić się w działanie. Powszechna produkcja broni, uzgodnienia techniczne oraz duże ilości uzbrojenia. Oto jest odpowiedź - przekonuje Dmytro Kułeba, minister spraw zagranicznych Ukrainy.
Fundamentem tego wszystkiego musi być niezachwiana solidarność sojuszników, którą to Moskwa próbuje zburzyć od pierwszego dnia pełnoskalowej wojny w Ukrainie.
Źródło: Fakty po Południu TVN24