Zdaniem Jarosława Kaczyńskiego referendum po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji nie miałoby znaczenia. Prezes PiS twierdzi, że aborcji można dokonać "niemalże na każdym rogu w Warszawie i w wielu różnych miejscach". Ze słowami polityka jednak nie zgadzają się posłanki opozycji i aktywistki z organizacji pozarządowych działających na rzecz kobiet.
Słowa Jarosława Kaczyńskiego dotyczące aborcji z wyemitowanego w sobotę wywiadu wywołały burzę. - Ja nie chce przesadzać, ale to niemal, że na każdym rogu w Warszawie i w wielu różnych miejscach można załatwić, nikt tego nie zwalcza, więc robienie referendum w takich sprawach miałoby sens wtedy, gdybyśmy na przykład zażądali, żeby z tym zdecydowanie skończyć - stwierdził prezes PiS.
- Życie kobiet chce urządzić facet, który z tym życiem kobiet nie ma nic wspólnego i o tym życiu kobiet kompletnie nic nie wie - komentuje Joanna Scheuring-Wielgus, posłanka Lewicy.
REPORTAŻ PROGRAMU "UWAGA! TVN": Śmierć ciężarnej Doroty w szpitalu w Nowym Targu. "Lekarze mieli trzy dni na podjęcie decyzji"
O tym, co spotyka kobiety w polskich szpitalach, Jarosław Kaczyński już nie mówił. - Kobiety w niechcianych ciążach, które od razu korzystają z pomocy poza systemem, są bezpieczniejsze, niż te które są w chcianych ciążach i trafiają do polskiego szpitala, i tam nie wiedzą, co się stanie - uważa Marta Lempart z Ogólnopolskiego Strajku Kobiet.
- To są obrzydliwe słowa i wydaje się, że Kaczyński powiedział dwie rzeczy na raz: z jednej strony mamy takie prawo, żeby zadowolić Kościół i konserwatywnych wyborców, a z drugiej strony przymykamy oko na to, że aborcja jest za każdy rogiem w Warszawie - dodaje posłanka Koalicji Obywatelskiej Izabela Leszczyna.
Siedem lat temu Jarosław Kaczyński zapowiadał, że PiS "będzie dążył do tego, by nawet przypadki ciąż bardzo trudnych, kiedy dziecko jest skazane na śmierć, mocno zdeformowane, kończyły się jednak porodem, by to dziecko mogło być ochrzczone, pochowane, miało imię".
Teraz słyszymy z ust prezesa, że PiS de facto daje ciche przyzwolenie na działanie podziemia aborcyjnego. Innego zdania jest jednak jeden z polityków partii Kaczyńskiego, pytany o sprawę. - Moim zdaniem, jeżeli ktoś łamie prawo, to powinien być zwalczany, ale nie śledzę tego - mówi Jarosław Sellin, wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego, a jednocześnie jeden z posłów, który podpisał się pod wnioskiem do Trybunału Konstytucyjnego, który zakończył się decyzją o tym, by z ustawy o planowaniu rodziny zniknęła przesłanka, która uprawniała do legalnej aborcji w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego uszkodzenia płodu.
Co z prezydenckim projektem?
Propagandowa akcją Jarosław Kaczyński nazwał reakcje na kolejną już śmierć ciężarnej kobiety, która zmarła w szpitalu. - W orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego, bo Trybunał jest związany wnioskiem, nie było ani słowa o sprawie zagrożenia życia i zdrowia kobiet. Tu się nic nie zmieniło, cała akcja jest propagandowym nadużyciem - mówił prezes PiS.
- Kiedy lekarze przestają myśleć racjonalnie, ulegają tej antyaborcyjnej obsesji i nie ratują nawet kobiet, których życie jest zagrożone, takich jak pani Izabela czy pani Dorota - ocenia Kamila Ferenc, prawniczka z Fundacji na Recz Kobiet i Planowania Rodziny "FEDERA"
To, jak wygląda poszukiwanie aborcji w Polsce, pokazują najlepiej dane organizacji pozarządowej. - Od wyroku Trybunału Konstytucyjnego ponad dwa tysiące osób wyjechało z nami na zabieg aborcji chirurgicznej do zagranicznej kliniki. Przeznaczyłyśmy na to ponad dwa miliony złotych - wskazywała na posiedzeniu Parlamentarnego Zespołu ds. Praw Reprodukcyjnych Natalia Broniarczyk z organizacji Aborcyjny Dream Team.
- To jest wiedza i świadomość starego kawalera, który nie ma bladego pojęcia o sprawach kobiet, o sprawach dzieci, o sprawach rodzin, w związku z tym żyje we własnej bańce i w tej bańce się codziennie utwierdza - komentuje Urszula Pasławska, posłanka Koalicji Polskiej. - Próbuje nam wmówić, że troszczy się o rodzinę, o państwo, o kobiety. Trzeba pamiętać, że pod tak zwaną troską o rodzinę i kobiety kryją się osierocone dzieci Izy z Pszczyny i Agnieszki z Częstochowy - zwraca uwagę posłanka Lewicy Joanna Scheuring-Wielgus.
Jednocześnie partia rządząca od dwóch i pół roku nie podejmuje prac nad prezydenckim projektem, według którego aborcja byłaby legalna, jeśli dziecko miałoby urodzić się martwe lub umrzeć po porodzie.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24