Wzrost cen w Polsce - kiedy się zaczął i czy bank centralny wraz z rządzącymi ten początek zauważyli, a jeśli tak, to czy właściwie reagowali? W odpowiedzi na te pytania pomaga analiza, którą dysponuje Rada Polityki Pieniężnej. Wnioski w niej zawarte są niekorzystne dla władzy, bo kwestionują jej powtarzaną nieustannie tezę, że rekordowa inflacja w Polsce to sprawa najpierw pandemii, a potem Putina.
Na fasadzie Narodowego Banku Polskiego informowano, że inflacja to wina pandemii i wojny w Ukrainie. Teraz jednak bank centralny przyznaje, że niekoniecznie tylko te czynniki wpłynęły na wzrost cen.
- Problem inflacji, czynników wewnętrznych inflacji w Polsce, zaczął się już w roku 2018, a był już mocny w 2019 roku - zwraca uwagę ekonomista Marek Zuber.
Potwierdza to dokument "Pomiar sztywności cen na podstawie danych jednostkowych GUS", do którego fragmentów dotarli dziennikarze portalu money.pl. - To dokument bardzo ekspercki, który interesuje wąskie grono ekspertów i na pewno ma wpływ na to, jak bank centralny postrzega procesy inflacyjne - wyjaśnia Ignacy Morawski, ekonomista.
Z dokumentu wynika, że spirala wzrostu cen nakręcała się właśnie już w 2019 roku - na rok przed wstrząsem ekonomicznym spowodowanym covidowym lockdownem i trzy lata przed początkiem inwazji Putina na Ukrainę .- Jak słyszę, że nie ma polskich czynników inflacji, albo są one pomijalne, to jest to po prostu nieprawda. I ten raport wskazuje na to, że Narodowy Bank Polski musiał zdawać sobie z tego sprawę w 2019 roku - mówi Zuber.
Wówczas na przestrzeni 12 miesięcy inflacja wzrosła z 0,7 procent w styczniu do 3,4 procent w grudniu - a to już więcej, niż w krajach regionu - w Czechach czy na Węgrzech. W lutym następnego roku wzrost cen osiągnął 4,7 procent. Warto przypomnieć, że akceptowalny przez NBP poziom inflacji to 2,5 do najwyżej 3,5 procent.
Czy sytuacji można było zaradzić?
Czynniki wewnętrzne - jak wskazują ekonomiści - to przede wszystkim wysokie koszty pracy czy rozdawnictwo socjalne. Rada Polityki Pieniężnej nie zdecydowała na przykład o podwyższeniu poziomu stóp procentowych, choć taki wniosek po raz pierwszy padł już w lipcu 2019 roku, ale został przegłosowany.
- Poprzez nieskuteczne, spóźnione, a także zaniechane od października zeszłego roku działania Rady Polityki Pieniężnej i Narodowego Banku Polskiego, mamy rozlewanie się inflacji tak naprawdę po całej gospodarce - ocenia dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, ekonomistka.
Do danych dotyczących inflacji w kwietniu odniosła się w "Faktach po Faktach" profesor Joanna Tyrowicz, ekonomistka, członkini Rady Polityki Pieniężnej. Wskazywała, że inflację można zahamować za pomocą polityki pieniężnej. Jednak rządzący i większość w NBP wybrała inną drogę - rozpoczęli kampanię przerzucającą odpowiedzialność na lockdowny, a przede wszystkim na wojnę i w zależności od opcji politycznej na inne czynniki.
- Za inflację odpowiada Putin i polityka Unii Europejskiej. Polityka klimatyczna, Fit for 55 - uważa Marcin Warchoł, wiceminister sprawiedliwości, poseł Suwerennej Polski.
Ekonomista Marek Zuber zaznacza jednak, że NBP zarówno przed wystąpieniem czynników wewnętrznych, jak i potem zareagował właściwie. - W tym sensie te sytuacje są podobne - tak jak nie zareagowano w 2019 roku, tak nie zdecydowano się na szybą reakcję później, kiedy doszły te czynniki zewnętrzne - wskazuje. Efektem była inflacja na szczytowym poziomie ponad 18 procent rok do roku i wysokie ceny, które zostaną z nami jeszcze długo.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24