Krakowskie służby szukają urządzenia radioaktywnego. Jest otwarte, może powodować chorobę popromienną, a nawet śmierć. Wszystko wskazuje na to, że zostało ukradzione.
Krakowscy strażacy i policjanci kolejny dzień w akcji. - Byli nawet u mnie w bloku i pytali, czy czasami czegoś widziało się - mówi pani Lucyna, mieszkanka Krakowa. To czego szukają służby, to defektoskop. Urządzenie sześcio-ośmiokilogramowe, stosunkowo nieduże, o długości trzydziestu centymetrów i radioaktywne.
Promieniotwórcze źródło w urządzeniu. "Myślę, że ktoś to ukradł"
- (Po kontakcie z urządzeniem - przyp. red.) będą groziły skutki narażenia na promieniowanie jonizujące, takie skutki to będzie na przykład oparzenie popromienne, w skrajnym przypadku może to być nawet śmierć - ostrzega Karol Łyskawiński z Centrum do spraw Zdarzeń Radiacyjnych Państwowej Agencji Atomistyki. Co ważne, urządzenie, kiedy źródło promieniotwórcze zostaje w środku, nie jest groźne. Sytuacja zmienia się natomiast po jego wydobyciu na zewnątrz. Dlatego pod żadnym pozorem defektoskopu nie można otwierać czy niszczyć. - Takie coś to raczej powinno być pilnowane jak oko w głowie - komentuje pan Stanisław. Defektoskop zniknął w nocy z czwartku na piątek z budowy S7 na terenie Nowej Huty w Krakowie, w okolicy Cmentarza Grębałowskiego. - Przypuszczamy, że to urządzenie może znajdować się w tym rejonie, w związku z czym chcemy dokładnie sprawdzić ten rejon - informuje podkomendant Piotr Szpiech z Komendy Miejskiej Policji w Krakowie.
Było używane, kiedy na placu budowy nie było innych pracowników, żeby było bezpieczniej. - Nikt nie powinien tego zabrać stąd, bo jest to teren budowy ogrodzony, więc jakby powiedzieć, nie powinno to zostać zabrane, więc myślę, że ktoś to ukradł - uważa Michał Boryczko, kierownik prac przy budowie S7 w Krakowie. - Czy to była kradzież czy jakiś ludzki błąd, niedopatrzenie - te okoliczności będą wyjaśniane - zapowiada podkomendant Szpiech.
Ponad dobę po zaginięciu defektoskopu została o tym poinformowana Państwowa Agencja Atomistyki, która tego samego dnia, w sobotę, zawiadomiła służby wojewody małopolskiego. - To urządzenie zostało zagubione przez prywatną firmę, wykonującą prace na zlecenie budujących trasę S7 - mówi Krzysztof Klęczar, wojewoda małopolski. - To nie jest młotek czy śrubokręt, że można to po prostu tak wziąć z magazynu czy coś, to trzeba pokwitować, odebrać, ktoś odpowiedzialność za to wziął - twierdzi pan Wiesław.
Apel policji
Defektoskop wykorzystywany jest w przemyśle i budownictwie. Służy do prześwietlania konstrukcji w poszukiwaniu defektów. Działa podobnie do aparatu rentgenowskiego. - Wykonuje prześwietlenie tego materiału badanego z tą różnicą, że ze względu na to, że takie materiały badane mają dużo większą gęstość to wymagane jest zastosowanie tam wysokoaktywnego źródła promieniotwórczego zamiast promieniowania rentgenowskiego - tłumaczy Łyskawiński.
Państwowa Agencja Atomistyki ostrzega, że zaginiony defektoskop zawiera promieniotwórczy selen. - Mamy sprzęt dozymetryczny, kombinezony, aparaty ochrony dróg oddechowych - mówi o poszukiwaniach młodszy kapitan Hubert Ciepły z Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Krakowie.
Po niepokojących informacjach od jednego z mieszkańców osiedla w pobliżu budowy, w nocy służby przeszukały 3 wiaty śmietnikowe. - Nie wiemy, gdzie to urządzenie się znajduje, dlatego apel na całą Polskę, jeżeli takie urządzenie zostanie znalezione, prosimy pilnie skontaktować się z policją - apeluje Ciepły. Pod numerami 112 lub 997.
Na przestrzeni ostatnich lat Państwowa Agencja Atomistyki odnotowała dwa przypadki zaginięcia defektoskopów. - W 2019 roku w Katowicach i w 2015 w Gliwicach, w obydwu tych przypadkach urządzenia znalazły się w stanie nienaruszonym - podsumowuje Karol Łyskawiński z Centrum do spraw Zdarzeń Radiacyjnych Państwowej Agencji Atomistyki.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24