Dwuletniej Natalii mogą dać szczęście rodzice zastępczy, którzy są poszukiwani. Natalia - choć cierpi na nieuleczalną chorobę genetyczną - zaskakuje swoim rozwojem. Dziewczynka urzeka ciepłem i radością.
Drzwi, okna i dach domu z rodziną w środku - dwuletnia Natalia na razie może sobie tylko wyobrażać i rysować. Z własnego doświadczenia nie wie, co znaczy prawdziwy dom. - Ma piękne odruchy karmienia, przewijania. Ona się opiekuje lalkami dokładnie tak, jak my chorymi dziećmi - opowiada Agnieszka Sęk-Izdebska, dyrektorka Hospicjum Stacjonarnego dla Dzieci, Fundacja Gajusz w Łodzi.
Hospicjum, do którego dziewczynka trafiła z interwencyjnego ośrodka preadopcyjnego, kiedy skończyła roczek - to teraz jej cały świat. - Ona była bardzo chętna do tego, żeby właśnie wtulać się w nas, żebyśmy my były blisko niej. Potrzebowała tego poczucia bezpieczeństwa, tej bliskości - wyjaśnia Agata Chmiela, wychowawczyni w Interwencyjnym Ośrodku Preadopcyjnym "Tuli Luli" w Łodzi. Mimo problemów z oczami i słuchem oraz przede wszystkim zdiagnozowanej i nieuleczalnej choroby genetycznej układu kostnego i nie najlepszych rokowań - w ciągu roku od zamieszkania w hospicjum Natalia wszystkich zaskoczyła. - Zauważyliśmy, że ona wcale nie musi być pod opieką 24-godzinną. Rozwija się prawidłowo intelektualnie - zapewnia Aleksandra Marciniak, Fundacja "Gajusz" w Łodzi. - My nie jesteśmy w stanie stworzyć takich warunków, żeby ona rozwijała się zupełnie normalnie jak 2-letnie dziecko. Ona musi mieć kontakt też ze zdrowymi dziećmi, żeby mieć takie normalne, zdrowe nawyki - podkreśla Agnieszka Sęk-Izdebska.
Dlatego Fundacja "Gajusz" szuka dla Natalii rodziny zastępczej, gotowej na to, żeby wizyty u okulisty, laryngologa i fizjoterapeutów na stałe zagościły w jej kalendarzu. - Trzeba mieć wyjątkowy zestaw cech, żeby podołać opiece nad chorym dzieckiem. Jak już rodzina się zdecyduje zająć Natalką, to my oferujemy też ze swojej strony pomoc specjalistów - deklaruje Aleksandra Marciniak.
Biologiczni rodzice dwulatki nie są w stanie się nią opiekować ze względu na ich stan zdrowia, ale dwa, trzy razy w miesiącu odwiedzają córkę i chcą, żeby tak zostało. - Mam nadzieję, że znajdą się rodzice, którzy ja pokochają i będą dla niej ogromnym wsparciem - mówi Agata Chmiela. - Może będziemy mieć szczęście i trafi się rodzina, która pokocha ją od pierwszego wejrzenia - dodaje Agnieszka Sęk-Izdebska.
Prawie 650 dzieci opuszczonych po urodzeniu
W przypadku Piotrusia, który pierwszy rok życia spędził w Interwencyjnym Ośrodku Preadopcyjnym "Tuli Luli" w Łodzi, udało się znaleźć kochającą rodzinę, która zajęła się chłopcem. Opiekujący się Natalką personel ma nadzieję, że z nią będzie podobnie. - Kiedy przychodzę do pracy, to ja już wiem, że Natalka wstała, śpiewając swoje piosenki - opowiada Zuzanna Sosnowska, opiekunka w Hospicjum Stacjonarnym dla Dzieci, Fundacja Gajusz w Łodzi.
Natalia jest jednym z prawie 650 dzieci, które dwa lata temu rodzice opuścili po urodzeniu jeszcze w szpitalu. W 2022 roku takich niemowląt było nieco mniej. - Chętnych rodzin do zajęcia się chorym dzieckiem nie ma dużo - przyznaje Agnieszka Sęk-Izdebska. Jak zapewniają opiekunowie - tak radosna dziewczynka jak Natalka rozświetliłaby dom. Osoby chętne i gotowe, by się o tym przekonać, proszone są o wysłanie do Fundacji Gajusz na adres rodzinazastepcza@gajusz.org.pl wiadomości wraz z numerem telefonu.
Źródło: Fakty po Południu TVN24