Życie za 20 złotych dziennie to rzeczywistość blisko dwóch milionów Polaków. Najnowszy raport Szlachetnej Paczki pokazuje, jak ogromna jest skala ubóstwa w naszym kraju, a także zwraca uwagę na rosnące nierówności i dysproporcje w największych miastach. Jednocześnie uczula na to, że bieda nie zawsze jest widoczna na pierwszy rzut oka.
Aż dwa miliony Polaków żyje w skrajnym ubóstwie, za zaledwie 20 złotych dziennie. Raport Szlachetnej Paczki zwraca uwagę na rosnące nierówności i dysproporcje w największych miastach. - Bieda to jest często prywatna historia ludzi, którzy żyją w domach w takich miejscach jak Wilanów, gdzie to nie jest tylko miejsce, w którym możemy spotkać drogie wille, piękne domy, ale to też są bloki, osiedla, zapomniane zarówno przez opiekę społeczną, jak i programy socjalne - wskazuje Szymon Zyśko ze Szlachetnej Paczki.
CZYTAJ TAKŻE: "Tu bieda jest niewidzialna, mieszka w otoczeniu luksusowych sklepów". Alarmujący raport
Bieda nie zawsze jest widoczna na pierwszy rzut oka, czasami pozory sprawiają, że jej nie dostrzegamy, bądź po prostu nie chcemy zobaczyć. Autorzy raportu zwracają uwagę na to, że zazwyczaj osoby potrzebujące wstydzą się prosić o pomoc i ukrywają swoją sytuację.
"Biednymi są również te osoby, które bardzo uczciwie pracują"
- Stereotyp w Polsce jest taki, że bieda jest zawiniona. Robiliśmy badania, z których wynikało, że uważamy, że bieda to jest trochę wybór, trochę wynik alkoholizmu, a w realiach polskich to jest zupełnie nieprawda. Biednymi są również te osoby, które bardzo uczciwie pracują, po prostu są na bardzo nisko płatnych stanowiskach - podkreśla Joanna Sadzik, prezes Stowarzyszenia Wiosna.
Na granicy biedy żyje blisko 14 procent Polaków. Z danych wynika, że 3 procent nie stać na podstawowe zakupy. 5 procent nie kupuje mięsa, ryb i owoców. 7 procent nie stać na bieżące opłaty za media i żyje w zimnie, 8 procent nie wykupuje leków na receptę, a co piąty Polak nie może sobie pozwolić na zakup okularów korekcyjnych.
- Blisko 290 tysięcy seniorów, czyli osób, które nie dorobią, bo już nie mają siły, po prostu liczyło na godną starość. W tej grupie (ubogich - przyp. red.) jest blisko 400 tysięcy dzieci, czyli też takich osób, które same na siebie nie zarobią. To są takie osoby, do których potrzebujemy wyciągnąć rękę - przybliża Sadzik.
Liczy się każda złotówka
Konieczna jest empatia i wrażliwość. Nie zawsze druga osoba jest w stanie sobie sama poradzić. - Żeby dotrzeć do kogokolwiek z pomocą, żeby rzeczywiście wesprzeć kogoś, to trzeba go zauważyć i to jest częsty problem, o którym słyszymy od rodzin, którym pomagamy. Zaskoczone są tym, że ktoś sobie o nich przypomniał, że ktoś ich odnalazł - wskazuje Zyśko.
Czasami trudno nam sobie wyobrazić, jak może być ciężko. Jak każda złotówka może być cenna. Pani Bernadeta Dunikowska nie może podjąć stałej pracy. Wykonuje ozdoby, a następnie razem z synem i siostrą, których nie może zostawić bez opieki w domu, sprzedaje swoje prace na miejscowym bazarze bądź na stronach w mediach społecznościowych. - Są osoby, które chętnie kupią, a są osoby, które mówią, że dziękują i trzeba iść dalej - mówi kobieta.
Pani Bernadeta na co dzień zajmuje się synem i siostrą, którzy potrzebują stałej opieki. W dodatku sama choruje. - Syn jest osobą, która potrzebuje opieki 24 godziny na dobę, bo dość, że jest niepełnosprawny, ma problemy z czytaniem, z pisaniem, z mową, to ma napady padaczki, teraz ma łuszczycę. Siostra ma już swoje lata, ale też jest osobą specjalnej troski, też potrzebuje pomocy. Oni są chorzy i ja też jestem chora, bo jestem po zawale - opowiada kobieta.
Większość budżetu pochłaniają leki, opłaty i wizyty lekarskie. - Może kiedyś nam się los odmieni i będzie lepiej - mówi pani Bernadeta.
Źródło: Fakty po południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24