Były ambasador Polski w Indiach Adam Burakowski zeznawał przed komisją śledczą do spraw afery wizowej. O bezprecedensowych naciskach związanych z wydawaniem wiz wiedział i na nie zareagował. Ale nie mówi "jak" i nie powie tego na posiedzeniu jawnym. Na niejawne komisja się nie zdecydowała.
Adam Burakowski był ambasadorem Polski w Indiach przez sześć lat. Placówkę w Nowym Delhi opuścił w kwietniu 2023 roku - kilka miesięcy przed wybuchem afery wizowej. - Generalnie ambasador nie zajmuje się wizami - stwierdził Adam Burakowski przed komisją śledczą do spraw afery wizowej. Wyjaśniał też, że to zadanie konsulów. - Konsulowie nie informują ambasadora o przebiegu procesu wizowego - podkreślił. Dodał, że ambasador jest "poza procesem" i konsulowie w tym zakresie mu nie podlegają, a ich przełożonym w tej sprawie jest minister.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: 4,5 godziny przesłuchania Edgara Kobosa za zamkniętymi drzwiami. "Nowe okoliczności"
Mimo to nazwisko Edgara Kobosa nie jest ambasadorowi obce. - Otrzymałem tę informację telefonicznie od konsula generalnego w Mumbaju, że jest taka sprawa. To był jedyny moment, kiedy się dowiedziałem o istnieniu tego człowieka - poinformował Adam Burakowski, były ambasador Polski w Indiach, obecnie ambasador Polski w RPA.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Zeznawał były ambasador w Indiach. Wśród kolejnych świadków ma być "jeden z czołowych polityków PiS"
Do ambasadora Burakowskiego zadzwonił konsul Damian Irzyk, który zeznawał przed sejmową komisją śledczą w zeszłym tygodniu. - Konsulat w Mumbaju był poddany bezprecedensowym naciskom - zaznaczył były konsul generalny RP w Mumbaju Damian Irzyk 27 lutego.
W gronie naciskających miał być Edgar Kobos - bliski współpracownik byłego wiceministra spraw zagranicznych Piotra Wawrzyka. Kobosowi miało zależeć, żeby filmowcy zaangażowani w produkcję filmu "Asati" otrzymali wizy. Wizy dostali, ale jak się później okazało, z 35-osobowej grupy ponad połowa dotarła aż do granicy Meksyku ze Stanami Zjednoczonymi.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Były konsul w Mumbaju o "filmowcach" z Indii. "Choreograf, który nie potrafi tańczyć"
Była też druga grupa rzekomych filmowców, którzy z filmem nie mieli nic wspólnego. - Choreograf nie potrafił tańczyć (...) Aktor nie był w stanie pokazać żadnego dorobku filmowego - przekazał 27 lutego Mateusz Reszczyk, wicekonsul w Konsulacie RP w Mumbaju. Członkowie tej drugiej grupy wiz nie dostali, bo na ich umiejętnościach poznali się konsulowie. - Uważam, że podejmowali dobre decyzje wizowe. Ja oceniałem ich pracę wysoko - mówił o działaniach placówki w Mumbaju Burakowski.
Pytania bez odpowiedzi
Co z wiedzą o działalności Edgara Kobosa zrobił ambasador? Tego nie wiadomo. - Nie powinienem mówić o tym na posiedzeniu jawnym jak sądzę, natomiast zrobiłem coś z tą informacją - podkreślił Burakowski. Posłowie próbowali dopytywać, ale były ambasador RP w Indiach unikał odpowiedzi - jak podkreślał - na posiedzeniu jawnym.
Mimo wniosków ze strony części posłów posiedzenie niejawne komisji się nie odbyło. To nie był jedyny punkt sporny obrad. Posłowie Prawa i Sprawiedliwość konsekwentnie próbowali przekonywać, że afery wizowej nie ma i nie było.
Przesłuchanie ambasadora zakończyło się kłótnią o bilet lotniczy. Ambasador przyleciał do Polski z RPA, gdzie przebywa obecnie na placówce. Za bilet zapłaciła Kancelaria Sejmu. - To przesłuchanie nie przyniosło nic, nie dodało do sprawy niczego - ocenił Daniel Milewski z PiS. Na razie przed komisją zeznawali dyplomaci z placówek w Indiach, ale wkrótce komisja ma się przyjrzeć procedurze przyznawania wiz na Filipinach, w Singapurze czy w Egipcie.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Fakty po Południu TVN24