Dwie trzecie Amerykanów nie kupiłoby tesli, a głównym powodem jest Elon Musk. Tak wynika z sondażu Yahoo News i YouGov. Elon Musk jest doradcą Donalda Trumpa i to on ma być odpowiedzialny za zwalnianie pracowników rządowych i ograniczanie wydatków. Ponadto wykonał gest nazistowskiego pozdrowienia podczas inauguracji nowego prezydenta. Sprzeciw wobec niego jest też wyrażany w inny sposób: poprzez podpalanie tesli i salonów sprzedaży samochodów tej marki.
"Zatrąb, jeśli nienawidzisz Elona". Protesty przeciwko stworzonej przez najbogatszego Amerykanina firmie rozlały się już poza Stany Zjednoczone. Odbyły się w Londynie i w Berlinie.
- Elon Musk za pomocą swoich miliardów próbuje zniszczyć demokrację na całym świecie. To niedopuszczalne. Do tego wspiera skrajnie prawicowych populistów jak AfD. To także niedopuszczalne. Jeśli chodzi o Teslę, to od lat sprzeciwiamy się fabryce w Grünheide, która zabiera nam wodę pitną i zanieczyszcza ją. Mówimy temu wyraźne "nie" - komentuje Sarah Walther, uczestniczka protestu przed salonem Tesli w Berlinie.
W sobotę w wielu krajach doszło do protestów przeciwko Muskowi. Inicjatywa nazwana Take Tesla Down, czyli "Zniszczyć Teslę", ma według organizatorów powstrzymać "szkodliwe dla demokracji" działania Elona Muska. W niemieckiej Bremie spłonęło siedem samochodów Tesla zaparkowanych pod salonem marki. Służby twierdzą, że jest za wcześnie, by łączyć to zdarzenie z protestami.
ZOBACZ TEŻ: Tłumy przed salonami Tesli. "Musk musi odejść"
- Wezwanie do pożaru otrzymaliśmy około 3:30 nad ranem. Na miejscu zorientowaliśmy się, że będzie to poważna akcja gaśnicza. Poprosiliśmy o wsparcie cztery okoliczne jednostki straży, bo wszystkie płonące auta były elektryczne i potrzebowaliśmy więcej strażaków - przekazuje Ernst Peymann ze straży pożarnej w Ottersbergu.
Pożar w Ottersbergu był na tyle poważny, że służby zaleciły mieszkańcom okolicy salonu zamknięcie okien z powodu potencjalnie toksycznego dymu.
"Czas, by ktoś inny pokierował Teslą"
Akcje Tesli, które od wyboru Donalda Trumpa na prezydenta Stanów Zjednoczonych systematycznie drożały, od 21 stycznia zaliczyły 39-procentowy spadek ceny. Część inwestorów apeluje do zaangażowanego politycznie założyciela marki o ustąpienie ze stanowiska.
- Czas, by ktoś inny pokierował Teslą. Ten interes od zbyt dawna jest zaniedbywany. Tesla robi zbyt wiele ważnych rzeczy, więc Elon powinien albo wrócić do bycia prezesem Tesli i zrezygnować z innych zadań, albo skupić się na pracy dla rządu i znaleźć lepszego szefa dla Tesli - mówi w wywiadzie dla telewizji Sky News Ross Gerber, inwestor.
Jak wynika z przeprowadzonego przez NBC News sondażu, Amerykanie nieprzychylnie patrzą na działania miliardera. O ile samą koncepcję Departamentu Wydajności Rządu ocenili pozytywnie, to sam jego pomysłodawca spotkał się z negatywną oceną większości respondentów (51 procent oceniło go negatywnie).
Elon Musk nie zamierza wycofać się z polityki
- To było do przewidzenia, że na widowni będzie choć kilku agentów Sorosa. Pozdrów ode mnie George'a! - tak Elon Musk, szef amerykańskiego Departamentu Wydajności Rządu i najbogatszy człowiek świata, zareagował na krytykę podczas ostatniego spotkania z mieszkańcami Wisconsin. Trwa tam kampania wyborcza do stanowego Sądu Najwyższego. Sądząc po zaangażowaniu miliardera, nie zamierza się on wycofywać z polityki.
- W Waszyngtonie widzimy naprawdę szalone rzeczy. Okazuje się, że każdy federalny sędzia może zablokować działania prezydenta Stanów Zjednoczonych. To szalone. To musi się skończyć na poziomie federalnym i stanowym - powiedział Elon Musk.
Ta krytyka trójpodziału władzy to tylko jeden przykład zaangażowania Elona Muska w kampanię wyborczą. Jego ludzie zbierają podpisy pod petycją przeciwko sędziom aktywistom, czyli tym, co miliarder nazywa upolitycznieniem sądów. Sam wspiera republikańskiego kandydata kwotą 12 milionów dolarów. Przekazał wyborcom, którzy już oddali głosy, czeki o wartości miliona dolarów.
- Elon Musk zaangażował się w ten wyścig, dobrowolnie przeznaczając miliony dolarów na kampanię w imieniu Brada Schimela. Myślę więc, że stało się to częściowo oceną tego, czy opinia publiczna popiera to, co robi Trump. Z kolei demokraci stawiają opór i proszą kraj o zmianę kierunku - komentuje Barry Burden, politolog z Uniwersytetu Wisconsin-Madison.
Wybory do Sądu Najwyższego w Wisconsin to swego rodzaju plebiscyt, w którym wyborcy opowiedzą się za lub przeciwko polityce Trumpa. Dla Partii Demokratycznej to pierwsza od wyborów prezydenckich okazja do pokazania, że jest ona w stanie walczyć z republikanami.
Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: Reuters