Chiny podbijają stawkę w nasilającej się wojnie handlowej z Unią Europejską - tak pisze między innymi portal Politico. Pekin nakłada bowiem cła na luksusową europejską brandy - wkrótce po tym, jak Bruksela poparła cła na chińskie samochody elektryczne. Chińska decyzja uderza głównie we Francję. Właśnie Paryż najmocniej oskarżał chiński sektor pojazdów elektrycznych o korzystanie z praktyk, które dają mu niesprawiedliwą przewagę nad producentami europejskimi.
Obsługa jednego z barów w centrum Szanghaju już informuje klientów, że niedługo przestanie serwować niektóre alkohole pochodzące z Europy. Staną się po prostu za drogie. Chiny wprowadziły cła na importowaną z Unii Europejskiej brandy, w tym koniak. To kontruderzenie w ramach "zimnej wojny handlowej". Rodzaj zemsty za zaporowe cła, które Europa nałożyła na chińskie auta elektryczne.
- Tu naprawdę nie chodzi o brandy czy koniak. Chodzi o samochody elektryczne. Ta sytuacja wyraźnie dotyka Europejczyków. Powinni pomyśleć o innych środkach, a nie o cłach - komentuje jedna z mieszkanek Szanghaju.
Riposta Chin uderza we Francję
Pekin nazwał swój ruch wprowadzeniem "czasowych środków antydumpingowych", co miałoby sugerować, że europejscy producenci alkoholu sprzedają swoje produkty poniżej kosztów produkcji.
Identyczny zarzut Europa wysuwa pod adresem podejrzanie tanich chińskich aut elektrycznych. W zeszłym tygodniu Komisja Europejska poinformowała o przegłosowaniu nałożenia na nie dodatkowego cła. Riposta Chin dotknie głównie producentów alkoholu we Francji.
- Czujemy, że świadomie nas poświęcono. Kilka razy mieliśmy okazję, by wyjaśnić, jaki wpływ będą miały cła na nasz sektor. Ci, którzy podjęli takie, a nie inne decyzje, powinni przyznać się do nich. Nie będziemy akceptować cierpienia w milczeniu - mówi Anthony Brun, szef Francuskiego Związku Producentów Koniaku.
O tym, że Chiny będą chciały uderzyć cłami właśnie we Francję spekulowało się już od dawna. Bo to prezydent Emmanuel Macron jest największym w Europie zwolennikiem nałożenia ceł na chińskie pojazdy. W ten sposób chce chronić francuską motoryzację.
Obawy Niemiec
Przeciwne takiemu podejściu są Niemcy, które na wojnie handlowej z Chinami mają najwięcej do stracenia.
- Europejski, a zwłaszcza niemiecki przemysł motoryzacyjny żyje z eksportu. Od tego zależy 70 procent naszych miejsc pracy. Obecne decyzje mogą prowadzić do spirali protekcjonizmu, w wyniku której cła będą skutkować kolejnymi cłami - ostrzega Hildegard Mueller, prezes Niemieckiego Stowarzyszenia Przemysłu Motoryzacyjnego.
- Niemcy sprzedają bardzo dużo samochodów w Chinach, głównie chodzi o marki premium, to jest ich siła. Są marki, które sprzedają więcej samochodów na rynku chińskim niż europejskim. Oni bardzo nie chcą, żeby Chiny nałożyły teraz cła w odpowiedzi na te cła unijne, bardzo się tego boją, bo już teraz sprzedaż niemieckich marek w Chinach maleje - mówi Szymon Kazimierczak, dziennikarz TVN24 BiS i TVN Turbo.
By podsycić te obawy, Pekin ogłosił, że rozważa podwyżkę ceł na import pojazdów o dużej pojemności silnika, a to na chińskim rynku właśnie niemiecka specjalność.
Co Chiny chcą powiedzieć Europie?
Zagrożone cłami odwetowymi są też kierowane na rynek chiński towary luksusowe czy polska specjalność - produkty rolne, jak mleko czy wieprzowina. Chiny twierdzą, że unijne dopłaty do ich produkcji mogą potraktować jako nieuczciwą konkurencję.
- Moim zdaniem sednem sprawy jest to, że Chiny chcą powiedzieć Europie: jesteśmy gotowi na odwet, ale jesteśmy też gotowi rozmawiać - ocenia Albert Hu z China Europe International Business School w Szanghaju.
Chińscy producenci aut elektrycznych przekonują, że na rozkręcającej się zimnej wojnie handlowej najbardziej stracą europejscy klienci.
- To dziwaczne, że politycy proszą wszystkich o zmianę i przejście na pojazdy elektryczne. A jednocześnie nakładają tak wysokie cła na te pojazdy, co w najbliższej przyszłości sprawi, że będą one dużo droższe - mówi Clement Lefevre, rzecznik MG Motor France.
W całej Unii Europejskiej od 2035 roku ma zacząć obowiązywać zakaz wprowadzania na rynek nowych aut spalinowych. Za dekadę Europejczycy mają jeździć głównie autami elektrycznymi, ale zniesienie bądź złagodzenie zakazu to coraz częstszy postulat polityczny, głównie europejskiej skrajnej prawicy.
Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: Reuters