Zaczęło się dość spokojnie. Pasażer podszedł do kierowcy autobusu i poprosił o zatrzymanie pojazdu. Kierowca odmówił. Rozmowa zamieniła się w kłótnię. Chwilę później pasażer zrobił krok do tyłu i wyjął broń. Kierowca to samo zrobił ze swoją. Padły strzały, obaj zostali ranni.
Od przedstawicieli transportu publicznego w Charlotte wiadomo, że na dwie minuty przed użyciem broni w autobusie doszło do kłótni między kierowcą a pasażerem. Pasażer żądał od kierowcy zatrzymania pojazdu. Ten odmówił. Tłumaczył, że zatrzyma się na najbliższym przystanku. Wtedy pasażer wyciągnął broń. Na to kierowca autobusu zareagował, wyciągając swoją broń. Następnie padły strzały.
Kierowca zatrzymał pojazd i zaczął iść w stronę napastnika. W kabinie było jeszcze dwóch pasażerów. Oni nie doznali obrażeń. Chcieli się wydostać. Jeden z nich uciekł na tył pojazdu. Kierowca z bronią przemieszczał się w głąb autobusu. Pasażer kulił się, a następnie opuścił autobus. W wyniku wymiany ognia obaj zostali ranni. Kierowca w ramię, napastnik w korpus. Obaj w stanie stabilnym trafili do szpitala. - Rozumiem potrzebę do samoobrony. Ale uważam też, że tego incydentu można było uniknąć - stwierdził Brent Cagle z zarządu transportu publicznego w Charlotte.
Konsekwencje
Policja postawiła napastnikowi szereg zarzutów. Wobec kierowcy nie wyciągnięto na razie konsekwencji. Zgodnie ze stanowiskiem zarządu komunikacji miejskiej, kierowca nie zastosował się do firmowej dyrektywy dotyczącej protokołu deeskalacji. Zgodnie z przepisami kierowca powinien w tej sytuacji zatrzymać pojazd i wypuścić pasażera.
Kierowcę zatrudniła firma zewnętrzna. Jej regulamin nie zezwala na posiadanie broni, wobec czego został on zwolniony. Adwokat kierowcy powiedział, że jego klient był zawodowym kierowcą od 19 lat. Posiadanie broni ma być wyrazem tego, jak kierowcy postrzegają ryzyko wykonywania zawodu. - Każdy, kto doświadcza w pracy niebezpiecznych incydentów, szuka sposobu na to, jak się skutecznie bronić, aby móc bezpiecznie wrócić do domu - tłumaczy Ken Harris, prawnik kierowcy.
Zarząd firmy komunikacyjnej tłumaczy, że kierowca ma trzy wyjścia w podobnej sytuacji: wezwać pomoc przez radio lub skorzystać z dwóch ukrytych w pojeździe cichych alarmów. Kierowca nie skorzystał z tych możliwości.
Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS