Świat musi pokazać Łukaszence i Putinowi, że nie ulegnie nuklearnemu szantażowi - to pierwsza reakcja liderki białoruskiej opozycji Swiatłany Cichanouskiej na informację, że rosyjska taktyczna broń jądrowa ma pojawić się na terenie Białorusi lada dzień. Część pocisków znajdzie się zaledwie 100 kilometrów od polskiej granicy.
Alaksandr Łukaszenka w wywiadzie dla rosyjskiej telewizji państwowej mówi, że broń nuklearna z Rosji dotrze na Białoruś "na dniach". Dyktator twierdzi, że to on poprosił Kreml o taki ruch, a broń ma służyć jedynie odstraszaniu. - Nikt nigdy nie był w stanie wojny z państwem posiadającym broń atomową, a my dostaliśmy od Rosji rakiety i bomby, które mają trzykrotnie większą siłę rażenia niż te zrzucone na Hiroszimę i Nagasaki - przekazał Łukaszenka. Na Białoruś ma trafić taktyczna broń jądrowa - to mniejsze pociski krótkiego zasięgu, zdolne do przenoszenia ładunków na odległość maksymalnie 500 kilometrów. Według ekspertów ze Stowarzyszenia Amerykańskich Naukowców - głowice mogą trafić do bazy lotniczej w mieście Lida, położonego około 100 kilometrów od polskiej granicy.
Łukaszenka twierdzi, że broń trafi do kilku odnowionych magazynów z czasów sowieckich. - Broń będzie przechowywana w kilku miejscach. Mamy wiele magazynów, w których możemy ją trzymać. Już teraz odnowiliśmy 5-6 z nich, a zamierzamy tak zrobić ze wszystkimi. Dzięki temu nie będziemy trzymać tej broni w jednym miejscu - tłumaczy białoruski dyktator.
Białoruś jest pierwszym krajem po upadku ZSRR, do którego Kreml wysyła swoją broń jądrową. Według kremlowskiej propagandy to odpowiedź na rozszerzenie NATO. Ten ruch ma sprawić, że Zachód będzie miał mniej czasu, by zareagować na ewentualny atak jądrowy. Choć de facto zmieni się niewiele, bo Rosja ma już głowice nuklearne u granic Polski - w obwodzie królewieckim.
Koniec niezależności?
Ruch Putina ma za to ogromne znaczenie polityczne - białoruska opozycja mówi wręcz, że to koniec niezależnej Białorusi. Swiatłana Cichanouska w rozmowie z TVN24 BiS twierdzi, że to kolejny etap podporządkowania Białorusi Kremlowi. - Stała obecność rosyjskich wojsk na Białorusi będzie teraz "konieczna", bo przecież będzie teraz u nas broń jądrowa. Zajmie lata, zanim się tej broni pozbędziemy. Myślę, że taki był strategiczny cel Rosji, żeby pod przykrywką rozmieszczenia broni atomowej okupować Białoruś. Bo to się właśnie dzieje - powiedziała Cichanouska, liderka białoruskiej opozycji.
Kiedy Putin zapowiadał wysłanie broni jądrowej na Białoruś, mówił, że Łukaszenka nie będzie miał do dyspozycji czerwonego guzika. Białoruski dyktator na użytek wewnętrzny prowadzi jednak odrębną narrację. - Zaprzecza faktycznie poprzednim słowom Putina, Pieskowa, Szojgu, że nie będzie miał prawa podejmować decyzji o użyciu broni jądrowej. On mówi odwrotnie, że "ja będę decydował" czy "ja będę decydował razem z Putinem". Że nawet będziemy gotowi wykorzystać broń jądrową wtedy, jeżeli na przykład armia NATO pójdzie poprzez Rzeszów na Ukrainę, jeżeli agresja będzie w stosunku do Białorusi - wyjaśnia Paweł Łatuszka, białoruski opozycjonista, zastępca szefa rządu przejściowego Białorusi.
Na spotkaniu z kremlowskimi propagandystami Alaksandr Łukaszenka odniósł się do pogłosek o swojej ciężkiej chorobie. Stwierdził, że nie umiera, jest zdrowy, ale przyznał, że wciąż zmaga się z infekcją wirusową, z której ma wyleczyć się za kilka tygodni.
Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS