Rosyjskie media donoszą o złym traktowaniu osób zmobilizowanych do wojska, które odmawiają walki w Ukrainie. Świadkowie informują, że komisarze wojskowi nie zwracają uwagi na choroby, odniesione wcześniej rany i inne powody, które zgodnie z prawem zwalniają z obowiązku służby wojskowej. Jak pisze portal Wiorstka, powodem działań rosyjskiej armii może być brak żołnierzy do oblężenia Charkowa.
Była tam zaledwie garstka, ale jakikolwiek protest, ze względu na nasilające się represje w Rosji, jest szczególnie wymowny. Na proteście były matki i żony żołnierzy walczących w Ukrainie. Przed siedzibą ministerstwa obrony w Moskwie żądają od nowego ministra Andrieja Biełousowa, by ściągnął ich w końcu z powrotem do domu.
"Uczyń Mobiki znów wolnymi" - można przeczytać na koszulce jednej z protestujących. Mobiki, czyli zmobilizowani do wojska, są w ostatnim czasie - jak pisze portal "Wiorstka" - przymusowo wywożeni na front. Według dziennikarzy odmawiający służby wojskowej są bici i krępowani.
"Na początku weekendu majowego do budynku, w którym przetrzymywano odmawiających, wkroczyło 40 policjantów z bronią i pałkami. I zabrali stamtąd całe piętro ludzi, czyli według bliskich 170-180 osób. Zapędzono ich do autobusów i wysłano na lotnisko wojskowe, a stamtąd prosto na front. O tej masowej deportacji opowiedziało portalowi Wiorstka dwóch prawników i trzy rodziny tych, którzy odmówili walki" - czytamy na portalu Wiorstka.
Świadkowie informują, że komisarze wojskowi nie zwracają uwagi na choroby, odniesione wcześniej rany i inne powody, które zgodnie z prawem zwalniają obywateli Rosji z obowiązku służby wojskowej.
"Dlaczego Ministerstwo Obrony podejmuje bezprecedensowe kroki, wysyłając ludzi, którzy odmówili walki, na front? Jedną z wersji jest brak żołnierzy do oblężenia Charkowa" - pisze portal Wiorstka.
W Rosji poparcie dla Putina i wojny jest wciąż wysokie, a manifestują je także Rosjanie przebywający za granicą. Także w Europie, bo jeśli nie są objęci sankcjami, mogą podróżować. W weekend do incydentu doszło w czeskiej Pradze, gdzie Rosjanie zaatakowali patriotyczne stoisko Ukraińców
Czeskie służby nie puściły tej sytuacji płazem - podejrzani Rosjanie zostali zatrzymani na lotnisku, gdy chcieli wyjechać.
Ukraina mobilizuje chętnych więźniów
Ukraina musi pilnie uzupełniać szeregi swojej armii. Zgodnie z przyjętą niedawno ustawą do wojska zaciągnąć mogą się także niektórzy więźniowie. Każdy taki wniosek wnikliwie bada sąd.
- Najważniejsze dla nas jest to, aby więzień dobrowolnie zgodził się na służbę wojskową i aby jego stan zdrowia na nią pozwalał - mówi ukraiński sędzia Dmytro Tkaczenko.
W zamian za służbę zrekrutowani po zakończeniu wojny nie wrócą do więzienia, a otrzymają zwolnienie warunkowe. - Moja mama wpadła w histerię, co można zrozumieć. Jestem tu już pięć lat. Teraz, gdy pozostał mi rok, oznajmiłem, że nie mam zamiaru wracać do domu, zamiast tego idę na wojnę - mówi Mikołaj Ribalka, więzień zrekrutowany do ukraińskiej armii.
- Chcę pomóc mojemu krajowi. Chcę też, żeby społeczeństwo zrozumiało, że ludzie mogą się zresocjalizować - podkreśla Witalij Jatszenko, inny skazany zrekrutowany do armii Ukrainy.
Według Ministerstwa Sprawiedliwości Ukrainy do wojska zgłosiło się dotychczas cztery i pół tysiąca więźniów. Do służby wojskowej nie kwalifikują się między innymi przestępcy seksualni czy osoby skazane za zabójstwo więcej niż jednej osoby.
W ostatnich dniach na froncie Ukraińcy mają czym się pochwalić. Za sprawą zgody Joe Bidena zaczęli atakować położone po rosyjskiej stronie systemy wojskowe. Amerykański system HIMARS miał zniszczyć na terenie Biełgorodu rosyjską baterię przeciwlotniczą i antyrakietową S-300.
"W sieci pojawiło się nagranie trafionych rosyjskich wyrzutni systemów rakietowych ziemia-powietrze, których okupanci użyli do ataku na Charków i region" - można przeczytać we wpisie portalu NEXTA w serwisie X.
Równolegle trwają przygotowania do konferencji pokojowej w Szwajcarii. 15 czerwca do Lucerny przyjadą przedstawiciele niemal 100 państw. Amerykańską administrację reprezentować będzie wiceprezydent Kamala Harris. Prezydent Joe Biden, ze względu na kampanię wyborczą w Stanach Zjednoczonych, pozostanie w kraju. Na szczyt nie zaproszono przedstawicieli Rosji. Z tego powodu swojej obecności odmówiły władze Chin.
Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: Reuters Archive