Jeśli piekło na Ziemi istnieje, to jest nim Strefa Gazy - mówią przedstawiciele organizacji humanitarnych. Sytuacja w oblężonej enklawie jest dramatyczna. Żywności i wody jest coraz mniej, pogoda się pogarsza, a ostatnie ulewne deszcze doprowadziły do zalania namiotów, które od tygodni dla wielu Palestyńczyków stanowią tymczasowe domy. W najgorszej sytuacji są dzieci, które w wyniku walk straciły wszystkich członków rodziny.
10-letnia Razan nie ma pojęcia, że została sierotą. W jednym z ostatnich izraelskich nalotów zginęli jej rodzice i część rodzeństwa. Dziewczynka została poważnie ranna, kilka dni spędziła na oddziale intensywnej terapii jednego ze szpitali w środkowej części Strefy Gazy. - Chcę, żeby wojna się skończyła, chcę wrócić do domu. Tęsknię za moją rodziną - mówi Razan Shabat, 10-latka ze Strefy Gazy.
Razan jest wśród około 25 tysięcy palestyńskich dzieci, które w wojnie Izraela z Hamasem straciły rodziców. Krewni dziewczynki żyją, zatem po opuszczeniu szpitala trafili pod ich opiekę, ale według UNICEF-u w Strefie Gazy są dzieci, które nie mają dosłownie nikogo.
- Kiedy dziecko jest ostatnim żyjącym członkiem rodziny, pojawia się prawdziwy problem. W czasie przerwy humanitarnej staraliśmy się stworzyć bezpieczne przestrzenie dla dzieci, w których mogłyby złapać oddech i się pobawić. Miejsca, w których moglibyśmy się dowiedzieć, czy mają jakichś bliskich. Niestety, to wszystko legło w gruzach, kiedy walki zostały wznowione - informuje James Elder, rzecznik UNICEF-u.
W Strefie Gazy szerzą się choroby
Przedstawiciele organizacji humanitarnych przyznają wprost: Strefa Gazy to dziś piekło na ziemi. W regionie, gdzie dostęp do czystej wody, mydła i łazienek jest utrudniony, choroby rozprzestrzeniają się w błyskawicznym tempie. Na ulicach zalegają śmieci i ścieki. W Strefie Gazy szerzą się między innymi infekcje dróg oddechowych, czerwonka, świerzb i wszy.
- System opieki zdrowotnej się załamał. To podręcznikowy przepis na epidemię. Schroniska od dawna są przepełnione. Ludzie godzinami stoją w kolejkach do toalet. Często z jednej toalety korzystają setki ludzi - mówi Lynn Hastings, koordynator ONZ ds. pomocy humanitarnej dla terytoriów palestyńskich.
Według WHO tylko wśród Palestyńczyków poniżej 5. roku życia odnotowano ponad 160 tysięcy przypadków biegunki. Światowa Organizacja Zdrowia przypomina, że to druga najczęstsza przyczyna zgonów wśród małych dzieci.
Do szpitala w Chan Junus trafia coraz więcej skrajnie odwodnionych Palestyńczyków. Wzrasta też liczba przypadków wirusowego zapalenia wątroby typu A. - Okres inkubacji wirusa wynosi od trzech tygodni do miesiąca. W najbliższym czasie możemy się więc spodziewać wzrostu przypadków wirusowego zapalenia wątroby typu A. Ludzie chorują między innymi z powodu jedzenia produktów nienadających się do spożycia i braku odpowiedniej higieny - tłumaczy dr Ahmed Al-Farra, który pracuje w szpitalu Nassera.
Ulewa zalała namioty
Dramatycznej sytuacji nie ułatwia pogoda. Na skutek ulewnych deszczy zalane zostały namioty, w których od tygodni mieszkają tysiące Palestyńczyków. Większość z nich uciekła z domów, mając niewiele więcej niż ubrania, które w tamtej chwili mieli na sobie.
- Woda zalała cały namiot. Moje 7-miesięczne dziecko było całe mokre. Nasz dom został zniszczony. Mamy jeden koc na pięć osób. Nie mamy materacy, nie mamy wody zdatnej do picia, nie mamy jedzenia - mówi Yasmin Mhani, przesiedlona mieszkanka Strefy Gazy.
Od tygodni organizacje humanitarne podkreślają, że pomoc, która dociera do enklawy, nie jest w stanie zaspokoić podstawowych potrzeb Palestyńczyków. Mieszkańcy Strefy Gazy cierpią z powodu głodu. Według Światowego Programu Żywnościowego 9 na 10 Palestyńczyków nie może sobie pozwolić na to, żeby jeść codziennie.
ONZ naciska na Izrael, żeby zezwolił na wjazd do enklawy większej liczby konwojów humanitarnych.
Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS