"Pozostaje nam się tylko modlić" - to słowa rdzennych Amerykanów na widok migrantów, którzy dostają się na terytorium Stanów Zjednoczonych i przy okazji - na ich ziemie. Mówią o sobie, że są ludem pustyni, który mieszka tam od tysięcy lat i teraz mierzą się z problemem, którego nigdy wcześniej nie zaznali. Materiał telewizji CNN.
Święta ziemia ludu Tohono O’odham przyjmuje na siebie ciężar migracji. - Serce nakazuje okazywać współczucie, ale trudno jest patrzeć na te sterty śmieci, na szkody, które oni wyrządzają - mówi Verlon Jose, wódz Tohono O’odham.
Rezerwat leży na południowej granicy Stanów Zjednoczonych. Okala go niepozorny płot. Takie ogrodzenie stosuje się dla bydła. Verlon Jose - wódz plemienia - twierdzi, że mur graniczny w tym miejscu byłby zniewagą dla ich świętej ziemi i nie potrzebują oni kolejnych zapór.
Inaczej jest w przypadku migrantów. Z chęci zysku kartele wykorzystują fakt, że granica w tym miejscu jest słabiej zabezpieczona. - Doprowadzają ludzi w jej pobliże i mówią, żeby dalej szli przed siebie. Oni idą za tymi wskazówkami. Codziennie widzę całe grupy przemieszczające się tą drogą. Po kilku dniach trafiają do tego namiotu - opowiada Verlon Jose.
"Biznes, który nie przestrzega zasad"
Lokalna społeczność zgodziła się, aby Straż Graniczna postawiła tymczasowe schronienie dla osób czekających na rozpatrzenie ich sprawy. Imigranci, którzy tam się znajdują, najczęściej pochodzą z Meksyku. Nawet Jose jest zdziwiony tym, jak daleko udało im się dotrzeć. Uważa, że stoją za tym kartele. - To biznes. Biznes, który nie przestrzega zasad - mówi wódz plemienia.
To jest powód, dla którego plemię współpracuje ze Strażą Graniczną i celnikami. Zgodzili się, aby na ich ziemi służby postawiły wieże obserwacyjne z dalekosiężnymi kamerami o wysokiej rozdzielczości. Poszukiwania odbywają się zarówno z powietrza, jak i z ziemi. Patrol graniczny często interweniuje w celu powstrzymania zagrożeń, jak i ratowania zagubionych migrantów.
Wódz Jose obawia się, że jeśli Kongres USA nie zjednoczy się ponad partyjnymi podziałami, migranci i kartele będą nadal przenikać do kraju przez jego świętą ziemię. - Ma to na nas ogromny wpływ. Nie jesteśmy tu po to, żeby zrzucać na kogoś winę za taką sytuację. Myślę, że wszyscy za to odpowiadamy. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby chronić tę ziemię. To wszystko, co mamy - krew, pot i łzy. Nie mam nic poza tym - wyznaje mężczyzna.
Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS