Otworzona w piątek w Katyniu wystawa to tylko jeden z wielu przykładów na rosyjską grę historią. Podobne przekłamania, przeinaczenia albo po prostu kłamstwa pojawiają się regularnie od upadku Związku Radzieckiego. Kiedy osiem lat temu tuż przed uroczystościami w Katyniu rozmawialiśmy z ludźmi, którzy mieszkają w okolicy, to bardzo niewielu znało prawdziwą wersję wydarzeń. Część wciąż przekonywała, że do polskich oficerów strzelali Niemcy, część, że nie wiadomo, kto strzelał, a część, że może i kazał mordować Stalin, ale wszyscy wtedy cierpieli i nic na to nie można było poradzić.
Oglądaj "Fakty z Zagranicy" od poniedziałku do piątku o 19:55 w TVN24 BiS.
1 września 2009 roku, Westerplatte, obchody 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej. Obecny na uroczystościach Władimir Putin wygłosił mowę, która po latach brzmi wyjątkowo przewrotnie.
- Bez zrozumienia tego wszystkiego, co się wydarzyło, nie będziemy mogli zbudować naprawdę bezpiecznego świata, nie wykorzenimy spuścizny zimnej wojny i nie usuniemy sztuczne linie podziału w Europie. Mój kraj nie tylko przyznaje się do błędów i pomyłek przeszłości, ale dokonuje praktycznego wkładu w budowę nowego świata na nowych zasadach - mówił ówczesny premier Rosji.
Jednak nie ma mowy, by państwo Putina rozliczyło się ze zbrodniami przeszłości. Wręcz przeciwnie - praktycznie od upadku ZSRR Kreml prowadził politykę wybielania własnej historii.
Precyzja ambasadora
Jednym z najbardziej dobitnych tego przykładów miał miejsce sześć lat po słowach Putina z Westerplatte. Ambasador Rosji w Warszawie w rozmowie z reporterką TVN24 Brygidą Grysiak stwierdził, że Związek Radziecki tylko się bronił, atakując Polskę w 1939 roku. Siergiej Andriejew ocenił, że Polska jest współwinna niemieckiej agresji na nasz kraj.
- Polityka Polski doprowadziła do tej katastrofy, która odbyła się we wrześniu 1939 roku - mówił we wrześniu 2015 ambasador. Dodatkowo ambasada Rosji na oficjalnym profilu na Twitterze zamiesiła zdjęcia polskich przywódców przedwojennych z Hitlerem i Goebbelsem.
Ambasador Andriejew został wezwany do MSZ. Po zmasowanej krytyce próbował wycofywać się ze swoich słów. - W wywiadzie chyba nie byłem wystarczająco precyzyjny - tłumaczył.
"Robimy to dla siebie"
Rosja nigdy nie przyznała, że 17 września 1939 roku napadła na Polskę na mocy paktu Ribbentrop-Mołotow. Kreml bagatelizuje znaczenie zbrodni katyńskiej. Odmawia też Polsce prawa do usuwania pomników Armii Czerwonej.
Najbardziej ewidentny przykład to spór o usunięcie w miejscowości Pieniężno pomnika generała Iwana Czerniachowskiego. Dla Polaków to zbrodniarz, w narracji Kremla to bohater, któremu należy się hołd.
Po zdemontowaniu pomnika w Pieniężnie Czerniachowski doczekał się swojego popiersia w Moskwie.
- Robimy to dla siebie. Dla naszych dzieci, dla mojej córki. Dla tych, którzy powinni pamiętać naszą historię - mówiła w lutym 2016 roku rzeczniczka MSZ Maria Zacharowa podczas uroczystości odsłonięcia pomnika.
Do rangi symbolu narodowego urosły za to krzywdy, których Rosjanie doznali z rąk Polaków. Od 2004 roku 4 listopada w Rosji z wielką pompą obchodzony jest Dzień Jedności Narodowej - święto państwowe upamiętniające odbicie Kremla z rąk Polaków w 1612 roku.
Najnowszym przykładem polityki historycznej Rosji jest otwarcie po przebudowie w Katyniu rosyjskiej część Zespołu Memorialnego, gdzie spoczywają ofiary represji stalinowskich. W tym samym miejscu udostępniono wystawę "Rosja. Polska. Wiek XX", przygotowaną przez Rosyjskie Towarzystwo Wojskowo-Historyczne.
Autor: Jakub Loska / Źródło: Fakty z zagranicy TVN24 BiS