Mija rok od kataklizmu, który zabił w Turcji 53 tysiące osób, a w Syrii 6 tysięcy. Niektóre dzieci, które przeżyły, wciąż są straumatyzowane, jak 9-letnia Ela.
Na świat przyszła w zimnie, pod gruzami jednego z zawalonych budynków w Syrii. Kiedy została odnaleziona, wciąż była połączona ze swoją matką pępowiną. Jako jedyna z całej rodziny ocalała. Afraa, która po tragicznym trzęsieniu ziemi trafiła pod opiekę krewnych, właśnie skończyła rok. - To był smutny rok, ale Afraa jest dla nas wszystkim. Kiedy je, śmieje się czy płacze, przypomina nam o swoich rodzicach - mówi Khalil Al-Sawadi, krewny dziewczynki. Rodzice i rodzeństwo dziewczynki są jednymi z niemal 60 tysięcy ofiar trzęsienia ziemi, które 6 lutego 2023 roku nawiedziło południowo-wschodnią Turcję i północno-zachodnią Syrię.
Trzęsienie ziemi trwało minutę i dwadzieścia sekund, ale wtedy czuło się, jakby to było całe życie - wspomina Rama Daaboul z Aleppo. - Pierwsze, co zrobiłam, to wzięłam moją dwuletnią córkę i modliłam się, żeby Bóg nam pomógł. Najbardziej niszczące było dla mnie to, że moja dwuletnia córka pamiętała po tym wszystkim tylko trzy słowa: trzęsienie ziemi, ziemia, strach - dodaje.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Mija rok od tragedii. Ponad setki osób nadal nie odnaleziono
Pomoc potrzebującym Syryjczykom niesie między innymi Caritas Polska. Sytuacja w ogarniętym wojną domową kraju jest dramatyczna. - Problemów w tym kraju jest tak dużo, że ludzie już nie rozmawiają o trzęsieniu ziemi. Ponad 16 milionów osób potrzebuje pomocy humanitarnej. W samej Syrii zostało uszkodzonych ponad 13 tysięcy budynków, w tym sto ośrodków zdrowia - donosi Dominik Derlicki, szef misji Caritas Polska w Syrii i Libanie.
W wyniku trzęsienia ziemi w Turcji i Syrii rannych zostało ponad 120 tysięcy ludzi. Na pomoc poszkodowanym ruszyli ratownicy z całego świata, w tym z Polski. Mehmet na własną rękę próbował wydobyć spod gruzów swoją córkę, zięcia i wnuki. - Próbowaliśmy ich ratować. Mieliśmy łopaty i kilofy, ale nie byliśmy w stanie nic zrobić. To był ogromny budynek. Staraliśmy się, ale nie udało nam się ich uratować - opowiada Mehmet Dogac.
Ogrom tragedii
Abdulalim na ratunek czekał trzy dni. Lekarze musieli mu amputować jedną nogę, druga na skutek zmiażdżenia jest sparaliżowana poniżej kolana. Mężczyzna, który jest zdany na pomoc innych, w wyniku trzęsienia ziemi stracił najbliższą rodzinę. - Najpierw zmarła moja córka. Mój syn zapytał: "czy moja siostra umarła?". Powiedziałem mu, że nie, że śpi. Potem odszedł mój syn. Jako ostatnia zmarła moja żona. Ja cierpliwie czekałem - wspomina Abdulalim Muaini.
Nie wszystkich udało się odnaleźć. Według jednej z tureckich organizacji co najmniej 140 osób uznaje się za zaginione. Bliscy nie mają pojęcia, co się z nimi stało. - Minął rok, a ja nie wiem, co się stało z moim bratem, jego córką i moją szwagierką. Zadowoliłaby mnie jakakolwiek informacja. Wyobraźcie sobie, jak to jest zazdrościć innym, którzy znaleźli swoich martwych bliskich. Moja bratanica miała sześć lat. Wiecie, jak trudno jest jej szukać codziennie w sierocińcach? - pyta Cigdem Nur.
Niewyleczona trauma
Po 12 miesiącach od tragedii poszkodowanym potrzebna jest nie tylko pomoc materialna, niezwykle istotne jest też wsparcie psychologiczne. 9-letnia Ela nie chce chodzić do szkoły mieszczącej się w 4-piętrowym budynku, bo boi się kolejnego trzęsienia. Rodzina dziewczynki mieszka w tymczasowym domu z kontenerów. - Przed trzęsieniem byliśmy szczęśliwą rodziną. Pracowałem w firmie ubezpieczeniowej, miałem trzy córki. Dwie z nich zginęły. Ocalała tylko najmłodsza. Wszystko jest dla nas bardzo trudne - wyjaśnia Ali Riza Gazaloglu.
Obywatele twierdzą, że tureckie władze nie zrobiły wystarczająco dużo, żeby im pomóc. Recep Tayyip Erdoğan zapowiedział odbudowę prawie 700 tysięcy zniszczonych domów. Na kilka dni przed rocznicą trzęsienia ziemi w prowincji Hatay turecki prezydent poinformował, że do użytku oddanych zostało ponad 7 tysięcy budynków.
Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS