Rosjanie ponawiają ostrzały przygranicznych rejonów Ukrainy, niszcząc cywilne domy i infrastrukturę. Mieszkańcy tych terenów próbują normalnie żyć, ale - jak podkreślają - robienie dłuższych planów w takich okolicznościach nie ma sensu. Tak jest na przykład w miejscowości Drużba - leżącej kilka kilometrów od ukraińsko-rosyjskiej granicy.
Ukraińskie miasto Drużba znajduje się tylko kilka kilometrów od rosyjskiej granicy. Co kilkanaście godzin ludzie, którzy tam mieszkają, słyszą ostrzał rosyjskiej artylerii. Czasami ona gdzieś trafia, czasami niszczy system zasilania w energię, ale strażacy starają się szybko działać i naprawiać wszystko, co pozwala ludziom żyć w zimie.
Rosyjskie pociski trafiają też w domy, w których mieszkają ludzie. Mieszkańcy jednak - jak mówią - niczego nie planują, a chcą jedynie pokoju. Nie mogą zrozumieć, dlaczego ich sąsiedzi, tak naprawdę mieszkający kilka kilometrów stąd, nie pozwalają ich dzieciom chodzić do szkoły, nie pozwalają im normalnie pracować, normalnie żyć.
Mieszkańcy pomiędzy tymi momentami, gdy jest ostrzał, jest alarm, starają się żyć normalnie, handlują, sprzątają ulicę, posypują lód piachem, żeby można było bezpiecznie po nim chodzić. Jak mówią, to jest namiastka normalności, bo normalność jest wtedy, gdy można planować coś na przyszły rok, a tam, gdzie żyją, nie mogą niczego planować.
Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS