Amerykańska gospodarka dawno nie miała się tak dobrze. Tak przynajmniej wynika z liczb i kluczowych wskaźników ekonomicznych. Co innego mówią nastroje, przynajmniej wśród części wyborców, do których swój przekaz kieruje Donald Trump. Były prezydent przekonuje, że Stany Zjednoczone są państwem w ruinie.
- Kurczak jest drogi. Ceny konserw wzrosły o 27 procent, masło podrożało o 30 procent. Krakersy, kto by pomyślał o krakersach? - pyta Donald Trump, były prezydent USA i kandydat republikanów na prezydenta.
Drożyzna i pogarszające się warunki życia Amerykanów to w oczach wyborców najważniejszy temat kampanii w Stanach Zjednoczonych. W oczach republikanów - najważniejszy zarzut wobec obecnej administracji.
- Wygramy wybory. Odmienimy ten kraj. Zamierzamy znacznie obniżyć ceny energii. To znacznie obniży ceny innych produktów - zapowiada Donald Trump.
Czy sytuacja Amerykanów rzeczywiście jest tak zła?
Donald Trump mówi wręcz o kraju w ruinie. I obiecuje proste rozwiązania. - Obniżymy wasze podatki, położymy kres inflacji, obniżymy ceny, podniesiemy płace i sprowadzimy tysiące fabryk z powrotem do Ameryki - zapowiada.
Dziennikarze mają jednak wątpliwości. - Pana plany zwiększyłyby dług o 7,5 biliona dolarów. To ponad dwukrotnie więcej niż w przypadku wiceprezydent Harris. Jest pan na dobrej drodze do zwiększenia zadłużenia do 150 procent PKB. Mamy tu publiczność zorientowaną w ekonomii. Dlaczego mieliby panu zaufać? - pytał na jednym ze spotkań John Micklethwait, redaktor naczelny serwisu Bloomberg.
- Ponieważ zależy nam na wzroście. Harris nie zapewni żadnego wzrostu. A nam wszystkim zależy na rozwoju - odpowiedział Donald Trump.
Choć rzeczową odpowiedź trudno uzyskać, problemom wielu Amerykanów nie można zaprzeczyć. - Za każdym razem, gdy wchodzę do sklepu, ceny są o 30 centów wyższe. Jajka, mleko. Wszystko - mówi Deryll, wyborca Donalda Trumpa.
Co na to dane? W całym kraju rośnie liczba miejsc pracy, stopa bezrobocia wynosi zaledwie 4,1 procent, a inflacja - 2,4 procent. Ale Ameryka nie rozwija się w równym tempie.
- Stany Środkowego Zachodu nie radzą sobie zbyt dobrze gospodarczo. Nastąpił nieznaczny wzrost liczby stanowisk pracy w przemyśle. Jednak ogólnie rzecz biorąc, ta część kraju pozostaje w tyle za Wschodnim i Zachodnim Wybrzeżem pod względem dobrobytu gospodarczego. Zatem mimo że stopa bezrobocia jest niska, ludzie mają poczucie, że gospodarka nie funkcjonuje dobrze. Nie radzą sobie dobrze, co powoduje z ich strony wiele niepokoju o przyszłość - wyjaśnia Darrell M. West, politolog z Instytutu Brookingsa.
Dane wskazują, że na przestrzeni lat najbardziej pogorszyła się tam sytuacja finansowa pracowników przemysłu - mężczyzn bez wyższego wykształcenia.
"Dwa pokolenia temu praca w fabryce zapewniała wielu mężczyznom szkolenia, świadczenia i przyzwoitą płacę już po ukończeniu szkoły średniej" - zauważa "The New York Times". "'Ci ludzie mogliby kupić dom, kupić łódź' – twierdzi Susan Houseman, starsza ekonomistka w Instytucie Badań nad Zatrudnieniem Upjohn w Michigan. "Wskazała na jeziora śródlądowe w tym stanie, usiane domkami letniskowymi, niegdyś budowanymi dla pracowników fizycznych" - dodaje gazeta.
Rosnące koszty mieszkań
To właśnie mieszkalnictwo jest głównym przedmiotem zainteresowania wyborców. Aż 21 procent Amerykanów uważa, że rosnący koszt mieszkań to dla nich kluczowy problem. - Musieliśmy zamieszkać z córką i zięciem, żeby związać koniec z końcem - mówi Cheryl, wyborczyni Donalda Trumpa.
Każdy kandydat ma na to swój pomysł. Plan Kamali Harris obejmuje zwiększenie podaży mieszkań, zapewnienie wsparcia finansowego dla nabywcy pierwszej nieruchomości i ograniczenie sprzedaży nieruchomości korporacjom.
- Mój plan obejmuje zajęcie się kwestią tanich mieszkań, włączając w to zapewnienie osobom kupującym dom po raz pierwszy dotacji w wysokości 25 tysięcy dolarów - mówi Kamala Harris, wiceprezydent USA i kandydatka demokratów w wyborach prezydenckich.
Donald Trump wzywa z kolei do udostępnienia większej liczby terenów federalnych pod zabudowę mieszkaniową i do ograniczenia udzielania kredytów.
- Nie możemy także ignorować wpływu, jaki na koszt mieszkań ma fala 21 milionów nielegalnych imigrantów. Dlatego mój plan zakaże udzielania kredytów hipotecznych dla nielegalnych imigrantów. W Kalifornii uchwalają ustawę, zgodnie z którą będą udzielać im pożyczek na zakup domu, a nasi żołnierze, nasi weterani, którzy leżą na ulicach, nie mogą ich mieć - twierdzi Donald Trump.
Były prezydent obiecuje też obniżenie oprocentowania kredytów hipotecznych. Chociaż polityka administracji Białego Domu może wpływać na koszty kredytów i wysokość stóp procentowych, to prezydent nie podejmuje decyzji w tych sprawach. Zajmuje się tym amerykański bank centralny (Fed).
We wrześniu, pierwszy raz od lutego 2020 roku, obniżył on stopy procentowe o 50 punktów bazowych.
Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/ERIK S. LESSER