Branża lotnicza odpowiada za coraz większą emisję gazów cieplarnianych. Wszystko dlatego, że coraz więcej jest lotów. Z tego powodu w Szwecji ukuto nawet słowo na uczucie wstydu towarzyszące lataniu. Jak poprawić sytuację? Są różne pomysły - od słonej opłaty klimatycznej doliczanej do każdego biletu lotniczego po zastosowanie na szeroką skalę samolotów elektrycznych.
Oglądaj "Fakty o Świecie" od poniedziałku do piątku o 20:20 w TVN24 BiS.
Z roku na rok latamy coraz więcej. Według prognoz rok 2019 będzie pod tym względem rekordowy i zakończy się wzrostem liczby lotów w porównaniu do roku poprzedniego o 5 procent. To oznacza, że w tym roku na całym świecie odbędzie się blisko 40 milionów lotów - średnio ponad 100 tysięcy lotów dziennie.
To trzy razy więcej niż jeszcze 30 lat temu.
Sektor lotniczy odpowiada obecnie za około 2 procent globalnej emisji dwutlenku węgla. Wydaje się, że to niewiele, ale według prognoz - wraz z rozwojem branży - do 2050 roku ta emisja może wzrosnąć dwukrotnie lub nawet trzykrotnie.
- Samoloty spalają paliwo na bardzo dużej wysokości. Emitują też podtlenek azotu, parę wodną, co powoduje z grubsza silniejszy efekt cieplarniany, blisko trzykrotnie - tłumaczy Marcin Popkiewicz, fizyk i redaktor portalu naukaoklimacie.pl.
Na przykład lot z Londynu do Nowego Jorku i z powrotem generuje prawie tonę dwutlenku węgla na jednego pasażera. To więcej niż rocznie wytwarza statystyczny mieszkaniec Burundi czy Paragwaju.
Flygskam - wstyd przed lataniem
Świadomość tego, jak duży udział w emisji szkodliwego dla naszej planety dwutlenku węgla ma branża lotnicza, sprawia, że coraz więcej osób na całym świecie namawia do rezygnacji z tego środka transportu.
W Szwecji powstał nawet ruch społeczny lobbujący za bojkotem samolotów, który wprowadził pojęcie Flygskam - czyli wstyd przed lataniem. Wyraz, który powstał z połączenia słów wstyd i latać, zyskał tak ogromną popularność, że został nawet wpisany do szwedzkiego słownika.
Ma też szansę stać się najbardziej popularnym słowem 2019 roku.
Problem zanieczyszczania środowiska przez samoloty dostrzegają też linie lotnicze. Holenderski przewoźnik KLM wystartował z kampanią marketingową, w której prosi swoich klientów o odpowiedzialne korzystanie z usług lotniczych. W kampanii padają między innymi takie pytania: "Czy tej sprawy nie da załatwić się przez telefon?" lub "Czy tym razem zamiast z samolotu, nie mógłbyś skorzystać z pociągu?".
Czas na samoloty elektryczne
Za zanieczyszczanie środowiska ekolodzy proponują nałożenie na linie lotnicze dodatkowych podatków.
- Szacunki kosztów emisji są różne. Powiedzmy, że 200-300 dolarów za tonę CO2 docelowo chcemy liczyć. Gdybyśmy lecieli po Europie, to byśmy zapłacili kilkaset złotych więcej za bilet - mówi Marcin Popkiewicz.
To ma zachęcić podróżnych do przesiadki do alternatywnych środków transportu, bardziej przyjaznych środowisku, przede wszystkim pociągów. Obciążenie sektora lotniczego nowymi opłatami ma też zmusić producentów do szukania nowych technologii.
- Samoloty na wodór na przykład, albo biopaliwa z alg, albo elektryfikacja transportu lotniczego, która nie jest prosta i nie jest tania - wymienia Marcin Popkiewicz.
Ale latanie samolotami elektrycznymi nie jest niemożliwe. Norwegia zobowiązała się, że do 2040 roku wszystkie samoloty obsługujące trasy krajowe będą zasilane elektrycznie. Odbyły się już pierwsze testy tej technologii.
Autor: Piotr Czubowicz / Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS