Wszystko wskazuje na to, że 4 grudnia premier Francji Michel Barnier najprawdopodobniej przegra głosowanie w parlamencie i w sprawie budżetu, i w sprawie wotum nieufności. Nikt nie chce podpisać się pod cięciami, które zaproponował rząd. A Francja musi ciąć wydatki, bo już w tej chwili jest jednym z najbardziej zadłużonych krajów Europy. Jeśli prezydentowi nie uda się znaleźć nowego premiera - sam może przejąć kompetencje szefa rządu.
To było zagranie va banque. Rząd Michela Barniera powiązał losy przyszłorocznego budżetu ze swoim dalszym funkcjonowaniem. W efekcie Francja nie będzie miała ani budżetu, ani rządu, bo Barnier najprawdopodobniej przegra 4 grudnia głosowanie nad wotum nieufności.
- Dotarliśmy do momentu prawdy, który wymaga od wszystkich odpowiedzialności. Teraz od was, parlamentarzystów, zależy, czy państwo przyjmie dobrze przygotowany, przemyślany i niezbędny dla naszych obywateli budżet, czy wypłyniemy na nieznane wody - powiedział w parlamencie premier Barnier.
Centrowy rząd potrzebował głosów opozycji do przepchnięcia budżetu. Ale ani lewica, ani prawica nie chcą podpisać się pod cięciami polegającymi na przykład na ograniczeniu waloryzacji emerytur.
Dwa razy większy dług niż unijny próg ostrożnościowy
Francja musi ciąć wydatki, bo już w tej chwili jest jednym z najbardziej zadłużonych krajów Europy. Jej gigantyczny dług publiczny to ponad trzy biliony euro. To 112 procent PKB kraju, czyli niemal dwa razy więcej niż unijny próg ostrożnościowy. Za nadmierny deficyt uznaje się już przekroczenie pułapu 60 procent PKB.
- W ostatnich dniach mieliśmy wiele teatru politycznego. Rynki są zaniepokojone, ich wartość znowu spada. Po raz pierwszy w historii odsetki od francuskiego długu są wyższe od greckich. Grecja od dawna postrzegana jest jako jedna z najsłabszych gospodarek w Unii Europejskiej, więc to prawdziwa nagana dla Francji i obecnego stanu rzeczy w kraju - komentuje Richard Lough, szef biura Reutersa w Paryżu.
I lewica, i prawica zapowiadają, że zagłosują przeciwko rządowi. Jeśli upadnie, we Francji jeszcze długo nie będzie można zorganizować przyspieszonych wyborów, bo Francuzi dopiero co głosowali. Ponownie będą mogli pójść do urn najwcześniej w czerwcu, czyli rok po rozwiązaniu poprzedniego parlamentu.
Macron przejmie kompetencje premiera?
Prezydent Macron będzie próbował znaleźć nowego premiera. Michel Barnier będzie odpowiedzialny tylko za tak zwane "zarządzanie sprawami bieżącymi". Jeśli nie uda się zabezpieczyć finansowania na przykład ochrony zdrowia, to może dojść do sytuacji, w której sam Macron przejmie kompetencje premiera.
- Uzna, że sytuacja jest szczególna i wtedy na podstawie artykułu 16. konstytucji on zaczyna bezpośrednio zarządzać krajem - wskazuje Michel Viatteau, dziennikarz agencji AFP w Polsce.
CZYTAJ TAKŻE: "Awanturnicze manewry" Le Pen. "Mnoży czerwone linie, ryzykując, że kraj wpadnie w czarną dziurę"
Chaos na francuskiej scenie politycznej rozpoczął się po czerwcowych eurowyborach. Po fatalnym wyniku jego ugrupowania Emmanuel Macron rozpisał przyspieszone wybory do parlamentu i przegrał je. Najlepszy wynik osiągnęły Zjednoczona Lewica i skrajna prawica Marine Le Pen. Obie te siły zostały pominięte przy tworzeniu mniejszościowego rządu.
- Macron musi wypić teraz piwo, które sam nawarzył. Mianował premiera, który nie został wybrany przez naród. To, że nie uszanował woli narodu, ignorując zarówno lewicę, jak i prawicę, doprowadziło go do ślepego zaułka - ocenia jeden z mieszkańców Francji.
- To była z góry przegrana sytuacja. Tak szczerze, to myślałem, że rząd upadnie wcześniej, więc przewiduję, że to będzie katastrofa dla tego kraju - wtóruje mu kolejny mieszkaniec.
Szansa dla Polski
2024 rok kończy się kryzysem politycznym w dwóch największych krajach Unii Europejskiej. Upada rząd w Paryżu, w Berlinie rozpadła się koalicja wspierająca gabinet Olafa Scholza. W tej sytuacji większa odpowiedzialność przesuwa się w stronę innych stolic europejskich, w tym Warszawy, bo Polska 1 stycznia przejmuje unijną prezydencję.
- Mamy ciężką sytuacją w Niemczech, gdzie koalicja się rozpadła. Prezydent Francji, który wyraźnie wychodził na czoło jako lider spraw europejskich, też ma potężne problemy. W jakimś sensie psuje to ciekawą dla niego ceremonię otwarcia katedry Notre Dame po jej odbudowie - ocenia Michel Viatteau.
Inauguracja odremontowanego po pożarze słynnego zabytku odbędzie się w najbliższy weekend. Do Paryża przyjadą przywódcy 50 krajów, w tym prezydent Andrzej Duda. Swoją obecność zapowiedział też Donald Trump.
Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: Reuters