Kampania to czas na postulaty, wizje i propozycje. Niektóre z nich dotyczą kopiowania najlepszych wzorców i rozwiązań z zagranicy. Konfederacja wskazuje na niemiecki system ochrony zdrowia. Faktycznie, jest on inny niż ten w Polsce, ale przede wszystkim jest w nim znacznie więcej pieniędzy. I też zmaga się z niedoborem specjalistów.
Niemiecki system ochrony zdrowia uchodzi na jeden z najlepszych na świecie. Często stawiany jest za wzór. W toczącej się polskiej kampanii wyborczej sięgnięcie po rozwiązania zza naszej zachodniej granicy postuluje Konfederacja, która chce likwidacji monopolu NFZ i wprowadzenia tak zwanego bonu zdrowotnego. Tak w trakcie debaty "Czas decyzji" na antenie TVN24 tłumaczył to przedstawiciel partii. - W Niemczech stu różnych ubezpieczycieli walczy o to, by pacjenci zapisali się właśnie do nich. Program Konfederacji dla ochrony zdrowia jest prosty. Pozwólmy Polakom zabrać swoje składki z NFZ i przepisać się do innej kasy chorych. Do kasy chorych prywatnej lub samorządowej - wyjaśniał Michał Wawer.
ZOBACZ WIĘCEJ: Debata "Czas decyzji" w TVN24 GO
Jak to działa w Niemczech?
Każda osoba mieszkająca w Niemczech musi posiadać ubezpieczenie i to już jest pierwsza różnica w stosunku do Polski. Każdy Niemiec ma do wyboru dwa równoległe systemy - ubezpieczenie ustawowe, czyli publiczne, oraz ubezpieczenie prywatne. Na prywatne stać tylko najbogatszych i to do nich kierowane są reklamy ubezpieczalni działających na wolnym rynku. Osoby mniej zamożne, czyli większość Niemców, ubezpieczają się w systemie publicznym.
Do wyboru jest aż 110 publicznych kas chorych. Nie są one tak jak dawne polskie kasy chorych przypisane tylko do mieszkańców danego regionu, a zatem mieszkaniec Berlina może wybrać kasę chorych z Hamburga czy Monachium. W Niemczech nie ma żadnego bonu zdrowotnego. To, czego nie znają Polacy, to sytuacja, w której każdy Niemiec, idąc do lekarza, dostaje pytanie: "czy jest pan/pani ubezpieczony publicznie czy prywatnie?". Od odpowiedzi zależy standard obsługi. - Pacjenci ubezpieczeni prywatnie mają lepszy dostęp do specjalistów, płacąc też większą stawkę, natomiast pacjenci ubezpieczeni ustawowo obowiązkowo muszą się godzić z oczekiwaniem w kolejce - doprecyzowuje doktor Renata Sajdak, anestezjolog pracująca w niemieckim szpitalu.
Niemieckie problemy
W Niemczech też są kolejki do specjalistów. Choć system jest bardziej wydajny, jego chorobami też są niedobór wykwalifikowanych lekarzy i papierologia. Niedostatków nie udało się wyeliminować, choć w niemiecki system ochrony zdrowia pompowane są olbrzymie pieniądze. Kiedy zsumuje się wydatki prywatne i publiczne, Niemcy wydają na zdrowie ponad 12 procent swojego PKB, prawie dwa razy więcej niż Polska. - Są to kilkukrotnie większe kwoty niż w Polsce przeznaczane na opiekę zdrowotną, więc nie da się postawić takiego łatwego znaku równości, że jeżeli przejmiemy coś z Niemiec, to u nas będzie tak samo - tłumaczy Magdalena Gwóźdź-Pallokat, dziennikarka polskiej redakcji Deutsche Welle.
Szokiem dla Polaka mogą być podwójne standardy leczenia, gdzie niektórzy lekarze w tej samej placówce są dostępni tylko dla posiadaczy ubezpieczenia prywatnego. - Ubezpieczenia prywatne są bardzo korzystne, jeżeli jesteśmy młodzi, i potem są coraz droższe. Także w ten sposób prywatni ubezpieczyciele ściągają klientów w młodości, no i potem te stawki są coraz wyższe - dodaje Magdalena Gwóźdź-Pallokat. Najgorzej mają osoby starsze i z ciężkimi chorobami przewlekłymi - ich prywatne firmy często nie chcą ubezpieczać albo za składkę każą płacić fortunę. W programie Konfederacji istnieje zapis, że wysokość proponowanego przez nią bonu będzie różniła się w zależności od wieku pacjenta.
Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: YOUTUBE/DKV