Na cmentarzu w stolicy Kambodży mieszka ponad 500 osób. Liczba żywych przewyższa liczbę zmarłych, którzy tam spoczywają. Najbiedniejsi mieszkańcy półtoramilionowego Phnom Penh mieszkają tam od 17 lat. W 2002 roku fala powodziowa na Mekongu porwała ich cały dobytek.
Oglądaj "Fakty o Świecie" od poniedziałku do piątku o 20:20 w TVN24 BiS.
Do życia wśród grobów przyzwyczajali się powoli. Bali się przede wszystkim duchów, bo zgodnie z ich wiarą, ciała zmarłych powinny być przed pochówkiem skremowane po to, by dusze tych osób zaznały po śmierci spokoju i poprzez reinkarnację zyskały nowe życie. - Na początku bardzo się baliśmy. Z czasem ten strach przeminął - opowiada mieszkająca na cmentarzu Sun Ramaly.
Na cmentarzu, który stał się ich domem, pochowano osoby, których ciał nie skremowano. A to potęgowało obawy. Po latach nikt duchów się już jednak nie boi. - Na początku niektórzy mieszkańcy, szczególnie starsi, twierdzili, że w nocy nawiedzały ich duchy. Teraz to się uspokoiło. Już nikt o tym nie rozmawia - dodaje Sun.
Większość rodzin zamieszkujących cmentarz to ofiary powodzi, która nawiedziła Kambodżę kilkanaście lat temu. Woda zabrała im domy i cały dobytek życia. Dla ponad 500 osób osiedlenie się na terenie cmentarza, było wtedy jedyną opcją.
Odrzucona propozycja
- Nie mieliśmy pieniędzy, by kupić lub wynająć mieszkanie - tłumaczy Sun Ramaly.
Do życia wśród nagrobków zdążyli się przyzwyczaić. A nawet pokochać to miejsce. W zeszłym roku mieszkańcy cmentarza zgodnie odrzucili propozycję władz miasta, które zaproponowały im mieszkania komunalne. Problem w tym, że miały powierzchnię 25 kwadratowych i znajdowały się na obrzeżach miasta. A na taką propozycję mieszkańcy nekropolii zgodzić się nie mogli. Wolą kontynuować życie na cmentarzu.
- Nie chcemy być przesiedlani. Wolelibyśmy, aby zbudowano nam odpowiednią infrastrukturę tutaj. Wystąpiliśmy z taką prośbą, ale nie wiemy jak ustosunkują się do niej władze miasta - tłumaczy Sun.
"Cmentarza nie można tak po prostu zlikwidować"
Atrakcyjność terenów, na których położony jest cmentarz, dostrzegają nie tylko jego mieszkańcy. Również deweloperzy. Tuż po drugiej stronie rzeki od kilku lat trwa budowlany boom. Dobrze zlokalizowanych działek w stolicy Kambodży wkrótce zacznie brakować. Dlatego coraz więcej inwestorów interesuje się cmentarzem, który wbrew pozorom, nie jest miejscem zapomnianym.
- Wszystkie z tych grobów mają swoich właścicieli. Rodziny zmarłych przychodzą tu dwa, trzy razy do roku, aby odwiedzić swoich bliskich. Cmentarza nie można tak po prostu zlikwidować - tłumaczy Sun.
Dlatego - póki co - mieszkańcy cmentarza nie szykują się do wyprowadzki i mają nadzieję, że harmonia życia, którą udało im się tu osiągnąć nie zostanie siłą przerwana.
Autor: Piotr Czubowicz / Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS