Inflacja w Argentynie nabiera rozpędu. Dziś wynosi ponad 120 procent, a ekonomiści ostrzegają, że może być jeszcze gorzej. Czterech na 10 obywateli tego kiedyś najbogatszego kraju Ameryki Łacińskiej i jednego z najzamożniejszych na świecie żyje w ubóstwie. Rozważamy wyjazd za granicę - przyznaje wielu Argentyńczyków.
Laura i jej mąż nie wychodzą na zakupy bez kalkulatora. Bez przerwy analizują i sprawdzają, na co mogą sobie pozwolić. Zakup niektórych warzyw i owoców wykracza poza ich możliwości finansowe. - Jest ciężko. Ceny rosną z dnia na dzień. Cały czas sprawdzamy, gdzie możemy kupić coś taniej. Kupujemy w różnych miejscach, żeby zdobyć produkty w jak najniższych cenach - mówi Laura Celiz, mieszkanka Tapiales. W ciągu miesiąca ceny w Argentynie wzrosły o ponad 12 procent. Ostatni raz takie miesięczne tempo wzrostu odnotowano w lutym 1991 roku. Inflacja liczona rok do roku przekracza 124 procent. - Gdyby moje córki lub wnuki powiedziały mi, że chcą przenieść się na przykład do Hiszpanii, sam kupiłbym im bilety, bo nie widzę dla nich przyszłości w tym kraju - przyznaje Jorge Del Teso, mieszkaniec Buenos Aires.
Podobne rozterki ma Marcelo - rzeźnik mieszkający na obrzeżach Buenos Aires. Ze względu na spadek wartości argentyńskiej waluty 53-latek w swoim sklepie ceny mięsa podaje w dolarach. Mężczyzna rozważa wyjazd z Argentyny, bo twierdzi, że w jego wieku nikt go nie zatrudni, więc nie ma szansy na dodatkowy zarobek. - Sytuacja jest dramatyczna. Nie wiemy, skąd brać pieniądze na rachunki. Ludzie są wściekli i mają do tego prawo. Nie stać ich nie tylko na zakup mieszkania, ale nawet na kupno kilograma mięsa - wyjaśnia Marcelo Capobianco, rzeźnik, mieszkaniec Buenos Aires.
Błędy rządzących
Galopująca inflacja uderza Argentyńczyków po kieszeniach. Próbując ulżyć obywatelom, minister gospodarki obniżył podatki, a ceny paliw zostały zamrożone do końca października, ale zdaniem ekonomistów działania te nie pomogą gospodarce. - Niektórzy eksperci szacują, że do końca roku inflacja osiągnie nawet 180 procent. Będzie to rekordowy poziom. Kiedy Argentyna mierzy się z trzycyfrową inflacją, w pozostałych krajach Ameryki Łacińskiej inflacja jest jednocyfrowa - mówi Damian Di Pace, ekonomista.
Niegdyś Argentyna była najbogatszym krajem Ameryki Łacińskiej i jednym z najbogatszych państw na świecie. W ostatnich dekadach Argentyna z powodu między innymi złej polityki gospodarczej, korupcji wśród rządzących i stale rosnącego zadłużenia kilka razy zbankrutowała. Dziś 4 na 10 obywateli tego kraju żyje w ubóstwie. W sierpniu w kilku argentyńskich miastach doszło do masowych rabunków. Grupy ludzi napadały na sklepy, kradnąc co popadnie. Do pilnowania sklepów zmobilizowano policję. Wielu przedsiębiorców w obawie przed falą wandalizmu zawiesiło działalność. - Jest mi smutno. Nigdy wcześniej nie musiałem zamknąć interesu z powodu strachu przed grabieżą i brakiem poczucia bezpieczeństwa - przyznaje Damien Fernandez, przedsiębiorca z San Fernando.
Według rządzących sierpień był najgorszym miesiącem dla argentyńskiej gospodarki w ciągu ostatnich 25 lat. Wzrost cen z pewnością odegra istotną rolę w październikowych wyborach prezydenckich. W sondażach prowadzi skrajnie prawicowy Javier Milei - nazywany przez niektórych argentyńskim Trumpem. Milei uważa, że odpowiedzią na wysoką inflację jest między innymi przyjęcie dolara jako oficjalnej waluty Argentyny.
Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS