Jekaterina Duncowa to była dziennikarka i była posłanka do Dumy, która postanowiła wystartować w marcowych wyborach prezydenckich w Rosji. Jednak już wiadomo, że nie wystartuje. Rosyjski Sąd Najwyższy podtrzymał decyzję, która wyklucza kandydatkę z wyborów.
Jeszcze kilka tygodnie temu o Jekaterinie Duncowej mało kto słyszał. Była posłanka do Dumy Państwowej i dziennikarka lokalnej rosyjskiej telewizji pod koniec listopada ogłosiła, że chce być kandydatką młodych w zbliżających się wyborach na urząd prezydenta Rosji. Z miejsca pojawiły się wątpliwości, czy Duncowa nie została podstawiona przez Kreml, by uwiarygodnić ponowny wybór Putina.
Dziś ten scenariusz wydaje się mało prawdopodobny, bo najpierw jej kandydaturę odrzuciła Centralna Komisja Wyborcza. Potem tę decyzję podtrzymał Rosyjski Sąd Najwyższy. Oficjalnie Jekaterina Duncowa miała dopuścić się licznych naruszeń w przedstawionych przez siebie dokumentach.
- Miałam poczucie, że to standardowa odpowiedź, ale jednocześnie miała podtekst: "Jest dla ciebie za wcześnie, nie jesteś gotowa i możesz nigdy nie być, są kandydaci, którzy są bardziej doświadczeni. Zostaw to, niech oni robią swoje, musisz się jeszcze wiele nauczyć" - mówi Jekaterina Duncowa.
Czytaj także: "Wall Street Journal": były szef FSB stał za zabójstwem Prigożyna, Putin się nie sprzeciwił
40-latka przedstawia się jako zwykła, samotna matka trójki dzieci, która chce zaprowadzić pokój i uczynić Rosję krajem przyjaznym, z "ludzką twarzą".
Jekatrina Duncowa naraziła się władzy, apelując o uwolnienie Aleksieja Nawalnego, wielokrotnie wzywała do zakończenia wojny w Ukrainie, która przez kremlowską propagandę wciąż nazywana jest operacją specjalną. - Operacja specjalna podzieliła całe rodziny. Potrzebujemy pokoju, świat nie może widzieć w nas agresorów. Ważna jest wolność i prawa człowieka. Przede wszystkim uwolniłabym wszystkich więźniów politycznych - mówiła Duncowa.
Putin będzie ubiegać się o kolejną kadencję
Wybory prezydenckie w Rosji odbędą się 17 marca. Wyborami będą tylko z nazwy. Tuż przed świętami siedem rosyjskich partii politycznych ogłosiło swoich kandydatów. Putina nie popiera tylko jeden z nich - Borys Nadieżdin. Nadieżdin był w przeszłości związany z zamordowanym w 2015 roku w centrum Moskwy Borysem Niemcowem. Idzie do wyborów pod hasłem "Putin musi odejść". - Mam nadzieję, że po tej kampanii będę nadal żył, będę na wolności i nie zostanę uznany za zagranicznego agenta. Mamy takie czasy, że mogą cię zatrzymać za dosłownie wszystko. To ty musisz udowodnić, że jesteś niewinny, ale jeśli boisz się wilków, nie wchodź do lasu. Mogę obiecać jedno: będę działał w 100 procentach zgodnie z konstytucją Federacji Rosyjskiej i rosyjskim prawem - deklaruje Nadieżdin.
W marcowej farsie wyborczej wystartuje jeden kandydat formalnie niezależny. Będzie to Władimir Putin. Swój start ogłosił w trakcie "spontanicznej," zainscenizowanej rozmowy podczas obchodów Dnia Bohaterów Ojczyzny. Putin o start w wyborach został poproszony przez przedstawicieli tak zwanej Donieckiej Republiki Ludowej.
- Władimirze Władimirowiczu, zrobiliście wiele dla nas i dla Donbasu. W imieniu ludu Donbasu i innych ziem przywróconych chciałbym poprosić was o start w wyborach, bo wciąż wiele jest do zrobienia. Dzięki waszym działaniom, waszym decyzjom uzyskaliśmy wolność i prawo do wyboru - mówił Artem Żoga, przewodniczący parlamentu tzw. Donieckiej Republiki Ludowej. - Dziękuję bardzo. Nie będę ukrywał, że miałem czasami różne myśli, ale przyszedł czas na podjęcie decyzji. Macie rację, trzeba podjąć decyzję. Będę ubiegał się o urząd prezydenta Federacji Rosyjskiej - odpowiedział Putin.
71-letni Putin rządzi Rosją - jako prezydent i premier - od 1999 roku. Kolejna, tym razem sześcioletnia kadencja, potrwa do 2030 roku. Jeśli Putin ją dokończy - będzie najdłużej panującym władcą Rosji od XVIII wieku.
Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS