Dwa miesiące tylko leżeć. W dodatku za całkiem niezłe wynagrodzenie i dla dobra nauki. Tylko pozornie jest to praca marzeń. Eksperyment, który organizują naukowcy z Niemiec i NASA, będzie dla uczestników wyjątkowo wyczerpujący, natomiast dla nauki będzie wyjątkowo cenny.
W trakcie badania przez dwa miesiące nie można nawet na chwile podnieść się. Przynajmniej jedno ramię musi cały czas dotykać materaca. W tej pozycji badany pracuje, dba o swoją higienę i spędza czas wolny. - Oprócz leżenia te osoby też będą wkładane w tej samej pozycji leżącej w wirówki, również będą treningi na specjalnym rowerku dostosowanym - mówi dyrektor habitatu analogowej bazy Lunares Leszek Orzechowski. Na dodatek uczestnicy eksperymentu będą leżeć na łóżkach pochylonych pod kątem sześciu stopni, z głową niżej niż nogi. - Badania w bedrestcie, bo tak to się nazywa, polegają na próbie odtworzenia wpływu na nasz organizm mikrograwitacji. Tak naprawdę leżymy nawet nie płasko, tylko około sześciu stopni głową w dół, bo to jest najlepsza wtedy symulacja - wyjaśnia płk rez. dr n. med. Krzysztof Paweł Kowalczuk z Wojskowego Instytutu Medycyny Lotniczej.
Powrót na Ziemię wiąże się z wieloma problemami
Symulacja ma pomóc w znalezieniu złotego środka na długie podróże kosmiczne. - Przede wszystkim rozpoznanie różnych zjawisk fizjologicznych, przyjrzenie się im pod kątem naukowym, medycznym, w jaki sposób ciało reaguje, jak opowiada i co najważniejsze, żeby znaleźć środki zaradcze - mówi dr Grzegorz Słowik z Uniwersytetu Zielonogórskiego. Za spędzenie 60 dni w podobnych warunkach niemieccy naukowcy zapłacą 12 ochotnikom po 18 tysięcy euro, jednak pozytywy tutaj się kończą. - Większość eksperymentów tak wygląda, jest limitowanych do 60 dni. Dlatego że powszechnie się uważa, że zmiany te negatywne - nie ma co ukrywać, że one nie są dla nas dobre - do 60 dni bedrestu jeszcze nadają się do wyrehabilitowania później - tłumaczy Kowalczuk.
Dwa tygodnie jak 20 lat starzenia się
Powrót na Ziemię po tygodniach, a nawet miesiącach na orbicie wiąże się z wieloma problemami. Jedni zapominają, że już nie są w mikrograwitacji. Inni źle znoszą przyciąganie naszej planety.
- Jak to wszystko działa, to możemy zobaczyć, najlepiej patrząc na zdjęcia chociażby astronautów po wylądowaniu, że tam na rękach ich wynoszą z kapsuły. To nie jest dlatego, że my tak kochamy naszych astronautów, że aż ich na rękach nosimy. Po prostu ci ludzie nie byliby w stanie sami utrzymać się na nogach - mówi Kowalczuk.
Bo w ciałach kosmicznych podróżników dochodzi do wielu zmian, zwłaszcza w mięśniach czy w kościach. Po zaledwie dwóch tygodniach w mikrograwitacji muskulatura człowieka kurczy się o 20 procent, a każdego miesiąca ubywa około dwóch procent masy kostnej. Naukowcy porównują to do 20 lat starzenia się.
ZOBACZ W TVN24 GO: To najbardziej zaawansowany polski satelita. Wkrótce trafi na orbitę
- Najdłuższy w tej chwili pobyt w mikrograwitacji to jest ponad 420 dni. Astronauci, czy jak oni wolą to nazywać kosmonauci radzieccy, ci ludzie nigdy nie wrócili do pełnej sprawności - przyznaje Kowalczuk. Mimo to agencje kosmiczne zapowiadają jeszcze dłuższe wyprawy. NASA chce wysłać ludzi na Marsa w ciągu najbliższych dekad. Trudno wyobrazić sobie, jaki miałoby to wpływ na człowieka.
Lot w stronę Marsa trwałby około dziewięciu miesięcy, następnie życie na tym ciele niebieskim przez rok, gdzie warunki również są niesprzyjające, a potem powrót.
- Nie poradzimy sobie bez jakichś odpowiednich mechanizmów i procedur, i odpowiedniego systemu treningowego - mówi Orzechowski.
Przebywanie w kosmosie pozostawia również ślad na psychice
Przebywanie w kosmosie nie pozostawia jedynie śladu na zdrowiu, ale także na psychice. - Człowiek generalnie jest zwierzęciem stadnym. My jesteśmy przyzwyczajeni do codziennej interakcji z wieloma ludźmi. To nasze stado nagle się robi 5-osobowe maksymalnie i jesteśmy ze sobą przez trzy lata - mówi Kowalczuk.
O niekontrolowanych zachowaniach ludzi na orbicie niewiele wiadomo. Agencje kosmiczne nie chcą nagłaśniać takich przypadków, ale niedawno amerykańscy dziennikarze dotarli do historii Taylora Wanga, który poleciał w kosmos w 1985 roku. W trakcie misji mężczyzna miał zagrozić centrum lotów, że nie wróci na Ziemię, jeśli kontrolerzy go nie posłuchają. Na szczęście nic złego się nie wydarzyło, ale od tamtej pory dowódcy ekspedycji latają ze specjalnymi kłódkami, na wypadek gdyby ktoś chciał otworzyć właz i zabić całą załogę.
Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: DLR