Referendum samorządowe - to jest polityczny cel Platformy Obywatelskiej na najbliższe miesiące. Za kilka dni poznamy pytania, na które mieliby odpowiedzieć Polacy. Jedno ma dotyczyć niezależności samorządów, drugie - reformy edukacji.
Platforma Obywatelska rozpoczyna walkę samorządy. Szef partii Grzegorz Schetyna mówi wprost "łapy precz od samorządu terytorialnego" i zapowiada, że klub będzie starał się o przeprowadzenie referendum ws. deklaracji PiS o chęci wprowadzenia zmian w ordynacji wyborczej i dwukadencyjności dla wójtów, burmistrzów i prezydentów miast.
PO nadaje sprawie rangę priorytetową - przyspiesza działania i organizuje spotkanie Rady Krajowej Partii pod hasłem "Nie PiSujcie samorządu".
"Nie pozwolimy na podłą zmianę"
Ostry sprzeciw największej partii opozycyjnej Schetyna wyraził na tym spotkaniu. Z jego ust padały mocne słowa tj: "nie pozwolimy na zabór polskiej samorządności", "nie pozwolimy na podłą zmianę". Po gorzkich słowach skierowanych w stronę rządzącego PiS, przedstawiciele PO mówili o tym, że chcą dać Polakom możliwość zabrania głosu w referendum.
Obywatele mieliby w nim odpowiedzieć na dwa pytania dotyczące zmian w kodeksie wyborczym oraz o edukację. - Będziemy zbierać podpisy, będziemy domagać się debaty o przyszłości samorządu o jego niezależności - mówił na sobotnim spotkaniu partii Schetyna. Kampanie referendalną PO chce więc wykorzystać na sprawdzenie struktur i wyłonienie lokalnych liderów, by w ten sposób przygotować się do przyszłorocznych wyborów. Potwierdził to Tomasz Siemoniak, były szef MON , który w sobotę został powołany na pełnomocnika ds. wyborów samorządowych oraz referendum samorządowego. - Chcemy już do końca lipca mieć kandydatów w 50 miastach - powiedział.
"Dużo łatwiej wyeliminować"
W sobotę temat wyborów samorządowych obecny był także w retoryce PiS. Jarosław Kaczyński - przy okazji swojej podróży po kraju - zaprzeczył, że jego partia chce przyspieszenia wyborów samorządowych i potwierdził, że chce ograniczenie kadencji do dwóch liczby kadencji dla prezydentów, burmistrzów i wójtów. Przyznał również, że sprawę pewnie rozstrzygnie TK.
Zmiany proponowane przez Kaczyńskiego dotkną przede wszystkim kandydatów opozycji, bo to oni w zdecydowanej większości rządzą dziś w samorządach. - Jeśli chcą wygrać wybory to muszą się wspierać taką kombinacją takimi zakazami zapisami w ordynacji, które zwiększą ich szanse - twierdzi była premier Ewa Kopacz (PO).
Jarosław Kaczyński zapewnia, że chodzi o walkę z lokalnymi patologiami i że "ci, którzy naprawdę są dobrzy, z całą pewnością w życiu publicznym się utrzymają. Ci którzy są źli - w ten sposób dużo łatwiej ich wyeliminować".
Zadanie dla Trybunału
Zapowiadanymi zmianami w kodeksie wyborczym zajmie się Trybunał Konstytucyjny, ponieważ postawione są poważne zarzuty o niekonstytucyjność wprowadzania przepisów dotyczących ograniczenia kadencji. Braku zgodności z konstytucją obawia się nie tylko opozycja, ale i prezydencki minister. Andrzej Dera, sekretarz stanu kancelarii prezydenta ma wątpliwości, czy zmiany w kodeksie wyborczym nie będą stały w sprzeczności w regułą, że prawo nie działa wstecz.
Takich obaw nie ma natomiast prezes PiS. Zmiany w kodeksie wyborczym partia Jarosława Kaczyńskiego chce uchwalić jeszcze przed wakacjami.
Autor: Arleta Zalewska / Źródło: Fakty TVN