Choroba odebrała im mamę, a pożar - dom. Stracili wszystko oprócz nadziei, że los kiedyś się odwróci. Dwaj bracia z Dąbrowy Górniczej zostali na świecie sami, ale nie są samotni. W akcję pomocy zaangażowały się setki osób. Wystarczył jeden sygnał.
Jeszcze nie otrząsnęli się po śmierci mamy, jeszcze nie zdążyli się nacieszyć dopiero co wyremontowanym domem, gdy w jednej chwili zostali z niczym. 21-letni Dawid musi być wsparciem dla swojego brata, 18-letniego Dominika, który kompletnie się załamał.
- Zostaliśmy sami. Niestety tak wyszło. Brat został na wychowaniu u mnie, ale jakoś dajemy radę - opowiada Dawid Siarnacki.
Samotna matka stworzyła Dawidowi i Dominikowi dobry dom. Gdy zmarła na raka, zawalił im się świat. Dominik nie miał wtedy jeszcze nawet 18 lat, ale na szczęście chłopców nie rozdzielono. Dawid stworzył bratu rodzinę zastępczą. Pogodził naukę z pracą. Dzięki temu mieli za co żyć i wyremontowali dom, który potem spłonął. Źródłem ognia, który pozbawił ich wszystkiego, najprawdopodobniej była iskra z pieca.
- Tych dwóch braci zostało samych. Tak, jak się wychodzi z pożaru, w tym co się ma na sobie. Zostają bez niczego, bez dachu nad głową, bez środków do życia, bez zwykłego ubrania - mówi Łukasz Niewiadomy z Centrum Zarządzania Kryzysowego w Dąbrowie Górniczej.
Pod stertą spalonych lub zniszczonych przez wodę rzeczy została i przeszłość i przyszłość.
Ludzie nie zawiedli
Z pomocą braciom ruszyli zwykli ludzie.
Zbiórkę rozpoczęła poruszona historią chłopców Monika Sulewska. Na samym początku myślała, że uda jej się uzbierać trochę rzeczy, może z tysiąc złotych. Ale jej działanie przerodziło się w akcję, o której Dawid i Dominik nie śmieliby nawet zamarzyć. Ludzie dzielą się czym tylko mogą.
- Obuwie, odzież, artykuły higieniczne, środki chemiczne, środki czystości, ale także było jedzenie i jakieś tam drobne rzeczy AGD - wylicza Łukasz Niewiadomy.
- Nie spodziewałam się, że to aż tak się rozrośnie. Na tę chwilę to już są tysiące ludzi - mówi organizatorka zbiórki Monika Sulewska i dodaje, że każda z zaangażowanych w zbiórkę osób coś od siebie daje, albo deklaruje, co może dać.
Miasto szuka dla młodych mężczyzn mieszkania zastępczego, ale tylko na czas remontu, który jest ich największym marzeniem.
Aby remont w ogóle zacząć, potrzeba minimum 50 tysięcy złotych. Udało się uzbierać połowę.
Autor: Marzanka Zielińska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24