Czy Adelajdy podzielą los Caracali? Zakup fregat dla polskiej marynarki stanął pod znakiem zapytania. Prezydent był za, szef MON - także. Obaj zresztą są w Australii, gdzie miał być podpisany list intencyjny. Ale nieoficjalnie słychać, że w ostatniej chwili transakcję zablokował premier.
- Tonie wiarygodność Polski na arenie międzynarodowej. Tak samo było w sprawie Caracali - tak poseł PO Cezary Tomczyk komentuje doniesienia na temat tego, że Polska wycofuje się z zakupu australijskich fregat. - To jest gigantyczna kpina nie tylko z prezydenta, ale z naszej obronności - wtóruje szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz.
Jak tę sytuację rozumieć? Prezydent i minister obrony z liczną świtą i za duże pieniądze polecieli na drugi koniec świata - z pierwszą wizytą w tym kraju i z jasnymi zapowiedziami podpisania listu intencyjnego na zakup fregat, złożonymi przez Szefa Gabinetu Prezydenta Krzysztofa Szczerskiego 10 sierpnia.
Zmiana zdania
Nagle wiceminister MON w Warszawie rakiem ze wszystkiego się wycofuje.
- Bardziej temat medialny niż bezpośredniego zaangażowania - stwierdził Wojciech Skurkiewicz.
- Mamy kilka ośrodków, które uważają, że się na marynarce znają. Osób kompetentnych w MON jest bardzo mało. Jak ktoś był kompetentny i miał własne zdanie, to go zwolniono - mówi Janusz Zemke, były wiceminister obrony narodowej.
Podobno poszło o polskie stocznie. Przed wyborami elektorat PiS-u mógłby nie zrozumieć czemu kupujemy stare, a nie budujemy swojego okrętu. Weto miał postawić premier, a być może sam prezes.
Problem w tym, że polskie stocznie budują mniejszą od fregaty korwetę, redukując potem projekt do patrolowca i trwa to już siedemnaście lat. Gdzie indziej też jest zastój.ad
- Wstrzymano program Orka, wstrzymano program Miecznik, wstrzymano program Czapla. Marynarka wojenna stała się problemem, który próbuje się załatwić w ten sposób, że rzuca się jakiś ochłap - mówi kmdr. por. rez. Maksymilian Dura, ekspert portalu defence24.pl.
Spór trwa
Spór jest zażarty. Minister gospodarki morskiej Marek Gróbarczyk protestował: "Nie zgadzamy się z tym, żeby pozyskiwać stare jednostki australijskie. Chcemy budować w polskich stoczniach". "Wojsko Polskie potrzebuje dysponować okrętami nie za pięć lat, nie za siedem lat, ale teraz" - ripostował minister Błaszczak. "Nie jesteśmy w stanie zbudować własnych fregat" - stwierdził szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Paweł Soloch i dwa dni później minister Błaszczak jakby zmieniał zdanie: "Moim zadaniem (...) jest wyposażenie wojska polskiego w nowoczesny sprzęt." I to podobno wcale nie koniec.
- Z tego co ja mam informacje, to chyba jeszcze nie jest ostateczna decyzja - mówi Waldemar Andzel, wiceprzewodniczący sejmowej komisji obrony narodowej z PiS.
Australia przeznacza takie fregaty do zatopienia. Jedna już leży na dnie - jako atrakcja dla płetwonurków, a przeciwnicy zakupu Adelajdy ich zdolność bojową porównują do osiemnastowiecznych hiszpańskich galeonów. Brak tam - mówią - tylko skrzyń pełnych złota. Złota brakuje też w ministerstwie.
Budżet się nie dopina
- Jeśli one miałyby być przekazane za symboliczną złotówkę, czy symbolicznego dolara - wzdycha minister Skurkiewicz, ale koszt transakcji szacowany jest na dwa miliardy złotych, co przekracza trzyletni budżet modernizacji Marynarki Wojennej - plus osiemset milionów na dostosowanie fregat. Dwudziestokilkuletnie Adelajdy są i tak nowocześniejsze od polskich okrętów wojennych - słyszymy. - Po pierwsze młodsze, po drugie zmodernizowane, po trzecie wyposażone w znacznie nowocześniejsze systemy walki, głównie jeśli chodzi o obronę powietrzną - tłumaczy Marek Świerczyński, ekspert ds. bezpieczeństwa "Polityka Insight".
A mimo to wysyłane są na dno. Co tylko świadczy o stanie polskiej marynarki wojennej, która - zdaniem Janusza Zemke - "coraz bardziej przypomina muzeum drugiej wojny światowej".
Autor: Maciej Knapik / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia CC BY-SA 2.0