Zakopane po raz 11. twardo mówi "nie" uchwale o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Jest jedyną gminą w Polsce, która ją odrzuca. Ofiary domowego piekła bardzo na tę uchwałę czekają.
- Nic nie robiłyśmy z tym, bo wiedziałyśmy, że nie dostaniemy żadnej pomocy - tłumaczy pani Małgorzata, która była ofiarą przemocy domowej.
Kobieta potrzebowała dziesięciu lat, by powiedzieć mężowi "stop". Wcześniej to on mówił więcej. Pani Małgorzata była przez swojego męża obrażana i zastraszana. Dochodziło również do przemocy fizycznej.
- Wziął jakiś kawałek kabla i dusił mnie tym - opowiada.
Kobieta mieszka w powiecie tatrzańskim i czekała na przełom w miejscowych przepisach, bo jej zdaniem dodałoby to sił ofiarom.
Radni Zakopanego po raz kolejny zdecydowali inaczej.
Tym samym Zakopane pozostaje jedyną gminą w Polsce, która nie ma uchwały o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, ani zespołów interdyscyplinarnych, które pomagają ofiarom. Niezmiennie od dekady radni przepisy odrzucają, mimo że ustawa z 2005 r. nakłada na gminy obowiązek opracowania i realizacji gminnego programu przeciwdziałania przemocy w rodzinie.
Józef Figiel, wiceprzewodniczący Rady Miasta Zakopane, podkreśla, że rada głosuje "zgodnie z własnym sumieniem".
Innego zdania są państwowe instytucje - Rzecznik Praw Obywatelskich, Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej i wreszcie wojewoda małopolski. Ten ostatni wysłał do rady ultimatum - jeśli rada na przyjmie przepisów do 15 listopada, będą jej groziły sankcje, z rozwiązaniem włącznie.
- Gdyby to nie nastąpiło, to będziemy musieli bardzo poważnie rozważać kontynuację działań nadzorczych nie wyłączając nawet tych środków ostatecznych - mówił przed głosowaniem Mirosław Chrapusta, dyrektor Wydziału Prawnego i Nadzoru Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego w Krakowie.
- Nie mamy z tym problemu. Jeżeli (wojewoda - przyp. red.) rozwiąże, to się spakujemy - odpowiada Wojciech Tatar, wiceprzewodniczący Rady Miasta Zakopane. - Nie będę tych wartości swoich sprzeniewierzał. Nawet za cenę rozwiązania rady - dodaje Józef Figiel.
"Chodzi o to, żeby na wczesnym etapie zapobiegać"
Do niedawna radni czuli wsparcie władzy. Upór przed przyjęciem przepisów chroniących ofiary przemocy domowej chwaliła była premier Beata Szydło.
- Po prostu góral może bić swoją żonę. Góral ma do tego prawo - żali się pani Małgorzata. - Przyjeżdża policja i mój mąż klepie w ramię i mówi mu "cześć", albo dzielnicowy przyjeżdża do mnie i mówi mi "wie pani co? Ja znam pani męża już ponad 20 lat" - dodaje.
Wezwani policjanci byli spoza Zakopanego, ale i w samym mieście pani Małgorzata szukała pomocy.
Okoliczne gminy przepisy przyjęły. Działają w nich zespoły psychologów, policjantów, prawników, którzy wspólnie zastanawiają się, jak pomagać pokrzywdzonym, wymieniają się informacjami.
Zakopane jednak konsekwentnie mówi "nie". Cześć radnych tłumaczy, że nie chcą przyjąć uchwały w obawie o rodziny. - Chodzi mi o to, żeby dzieci nie były zabierane rodzinom - mówi Wojciech Tatar.
- Nie o to w tym wszystkim chodzi. To właśnie chodzi o to, żeby na wczesnym etapie zapobiegać przemocy w rodzinie - odpowiada jednak inny radny Zbigniew Szczerba.
Kilku radnych całej rady nie przekonało. Wojewoda dostanie odpowiedź, że uchwała została odrzucona.
Autor: Renata Kijowska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN