Koniec roku oznacza też koniec rejsów wędkarskich na wschodnim Bałtyku. Unia ogłosiła zakaz połowu dorszy, bo jest ich w Bałtyku coraz mniej. Właściciele kutrów i firm, które żyły z obsługi wędkarzy, załamują ręce. Pytają, jak w tej sytuacji pomoże im państwo.
- Co z nami, co z tym statkiem? Czy będzie złomowany, czy nie będzie? Nie wiem. Nie wyobrażam sobie tego - mówi Klaudia Busz z Władysławowa, armator kutra "Haller". Jej statek obsługuje pod koniec roku ostatnich klientów, ostatnich polskich wędkarzy, którzy łowią dorsze na Bałtyku.
Takich statków jak "Haller" jest na polskim wybrzeżu około dwieście. Półtora miesiąca temu pani Klaudia z rodziną i innymi armatorami protestowała przeciwko likwidacji ich firm wędkarskich.
Zakaz połowu dorszy na wschodnim Bałtyku, który od nowego roku wprowadza Unia Europejska w trosce o zachowanie tego gatunku ryb, oznacza koniec rejsów wędkarskich w Polsce. Zakaz ma potrwać cztery lata.
- To jest śmierć dla pasjonatów, bo my uwielbiamy to łowienie - mówi Rafał Błyżniuk, wędkarz z Gdańska.
Symboliczny koniec
W poniedziałek o świcie na pokładzie "Hallera" 11 wędkarzy z całej Polski wyruszyło na połów. W cenie rejsu był dzień na łowisku, dwa posiłki i wędki na pokładzie.
Dorsze żerują głęboko przy samym dnie. Ławice tropi się się za pomocą echosondy. Koło południa wędkarze złapali pierwszego dorsza - małego, czyli chronionego. Po godzinie kolejnego, jeszcze mniejszego. Rybacy przyznają, że "dorszowe żniwa" można zobaczyć już tylko na archiwalnych filmach.
Na innych statkach wędkarskich, które wyszły z Władysławowa, też bez sukcesów. Do wieczora nie złowiono ani jednej ryby.
Możliwe kolejne blokady portów
Koniec rejsów odczują też biznesmeni lądowi, bo to wędkarze zapełniali puste po sezonie pensjonaty. Pada też biznes "okołodorszowy". Pani Klaudia zamknęła sklep wędkarski. Jej śladem poszli kolejni.
We Władysławowie został jeszcze jeden sklep. Otwarty dla nikogo. - Z dniem 1 stycznia tracimy pracę - słyszymy w sklepie wędkarskim "Neptun" w porcie we Władysławowie.
Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej chce, by Bruksela wędkarzy potraktowała jak rybaków i wsparła ich funduszami unijnymi. Decyzji jednak jeszcze nie ma. Nowej ustawy recyklingowej - też. Armatorzy chcą zezłomować kutry i otrzymać rekompensaty. Czekać nie mogą, bo od stycznia nie pracują. Dlatego zapowiadają blokady głównych portów.
- Czego mamy się bać? Że będą do nas strzelać, że wojsko na nas wyślą? Co mamy innego? Nas zamkną wtedy za niespłacone kredyty - mówi Klaudia Busz.
Autor: Jan Błaszkowski / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24