Jest żądanie komisji śledczej, dymisji ministra i informacji rządu po śmierci Igora Stachowiaka we wrocławskim komisariacie. Jeden z policjantów traci pracę, ale to na razie jedyna decyzja z samej góry. Policja się tłumaczy, prokuratura zapowiada koniec śledztwa, a ministerstwo wysyła kontrolę. Pytanie tylko, dlaczego wcześniejsze nic nie dały, skoro rok temu słyszeliśmy: "działamy od razu, wyjaśniamy natychmiast i tym się różnimy od innych"?
Historia śmierci 25-letniego mężczyzny, który został zatrzymany, ponieważ pomylono go z innym podejrzanym. Komisariatu nie opuścił żywy.
Śmierć Igora Stachowiaka, to historia, z którą publicznie i osobiście nie chcieli w niedzielę zmierzyć się ani prokurator generalny, ani nadzorujący policję minister czy wiceminister spraw wewnętrznych i administracji. Dobę po emisji materiału w "Faktach" i programu "Superwizjer" z nagraniami z rejestratora umieszczonego w paralizatorze, wybuchła polityczna burza.
Bez konsekwencji
Ministerstwo w komunikacie informuje o powołaniu i skierowaniu do Wrocławia specjalnego zespołu, który ma sprawdzić, czy kontrola wewnętrzna wszczęta tuż po śmierci Igora Stachowiaka była prowadzona rzetelnie. Wtedy żaden z policjantów nie poniósł żadnych konsekwencji. Takie pojawiają się dopiero dziś. Szef MSWiA polecił zwolnienie policjanta, który użył tasera w komisariacie. Jednak taka decyzja zapadła dopiero rok po śmierci Igora. A rok temu Mariusz Błaszczak, minister spraw wewnętrznych i administracji, mówił: - Jest postępowanie wyjaśniające, wszczęte zostało również postępowanie dyscyplinarne wobec funkcjonariusza. A więc różnica polega na tym, że my bardzo poważnie podchodzimy do tych spraw.
- Rok temu mówił, że tę sprawę trzeba wyjaśnić. Przez rok mataczył w tej sprawie. Oczekujemy od pani premier Szydło natychmiastowej dymisji wiceministra Zielińskiego, który nadzorował tę sprawę i obiecywał jej wyjaśnienie - komentuje lider PO Grzegorz Schetyna.
Nawet teraz, w obliczu poważnych wątpliwości dotyczących sprawy, nikt z ministerstwa nie zdecydował się jej skomentować. Inny przedstawiciel rządu, wiceminister obrony narodowej Michał Dworczyk, podziękował dziennikarzom za "ujawnienie patologii".
Dymisja i komisja
Politycy opozycji domagają się dymisji, informacji w Sejmie i komisji śledczej w sprawie działań policji i prokuratury. - Ta sprawa powinna zostać wyjaśniona. W państwie prawa torturowany był obywatel. To jest zatrważające - mówi Adam Szłapka z Nowoczesnej.
Policja zataiła dowody?
Nagranie, na którym - jak przyznaje wiceminister Dworczyk - doszło do patologii, od początku było w dyspozycji policjantów i zostało przekazane prokuraturze. - Policja udostępniła prokuraturze wszelkie materiały z rejestratorów paralizatora, jak i monitoringu - zapewnia rzecznik policji. A to oznacza, że z punktu widzenia śledczych czy kontroli w policji - od roku żadnych nowych dowodów nie ma. Jedyna różnica to publikacja nagrań w reportażu Wojciecha Bojanowskiego. Prokuratura twierdzi, że powodem przedłużającego się śledztwa są kolejne wnioski dowodowe rodziców Igora, co dziwi tym bardziej, że dotyczą one jednego z podstawowych wątków. - Biegli ustalają, czy oprócz paralizatora, środków obezwładniających i kajdanek zostały użyte inne środki przymusu. Opinia ta zostanie złożona do akt do 15 czerwca 2017 - mówi rzecznik prokuratury.
Autor: Arleta Zalewska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN