Dwie pary i dwa szpitale w dwóch różnych miastach - Warszawie i Szczecinie. Pacjenci wymienili się wzajemnie nerkami, co wymagało zgody sądu i doskonałej logistyki. Organy przetransportowano samolotem rejsowym na trasie Szczecin-Warszawa. Przeszczep krzyżowy udał się.
W Szczecinie i Warszawie dwie pary przeżywały godziny strachu. Poprzedziła je długotrwała sądowa walka o to, by móc wygrać zdrowie i nowe życie. - Moja żona powróci do żywych i będę miał mamę dla swoich synów - mówi uradowany po udanej operacji Kacper Piotrowicz, dawca nerki do przeszczepu krzyżowego.
Radość wybuchła także w Szczecinie. Do zdrowia wraca pan Adam, dzięki żonie Aurelii. - Jakaś cząstka mnie sobie poleciała i jakaś cząstka przyleciała tutaj, która dała życie - opisuje sytuację dawczyni, Aurelia Miszczak.
Niemała cząstka
Cząstka całkiem pokaźna - cała nerka. Żona chorego pana Adama chciała mu przekazać swoją zdrową. Podobnie mąż pani Agnieszki chciał oddać nerkę żonie - ale grupy krwi się nie zgadzały. Małżeństwa wymieniły się więc narządami w przeszczepie krzyżowym.
Pani Aurelia przekazała swoją nerkę pani Agnieszce, a mąż pani Agnieszki - Kacper - swoją dał panu Adamowi, mężowi pani Aurelii. Było to możliwe dzięki zgodności między dawcą a biorcą. - Żona z tamtą panią są jak dwie siostry. Ja z tym panem tak samo - mówi Miszczak.
Prawie jak rodzina
Takie więzy krwi czynią z nich niemal rodzinę. I tak, jak w rodzinie - tematów do rozmów podczas zaplanowanego już spotkania nie zabraknie. Takim samym zaufaniem darzą się dwa zespoły lekarskie z Warszawy i Szczecina. Ten przeszczep krzyżowy, choć czwarty, był wyjątkowy.
- Pierwszy raz w Polsce na potrzeby przeszczepu wymienialiśmy się nerkami między dwoma ośrodkami - mówi Artur Kwiatkowski, dyrektor Instytutu Transplantologii w Warszawie. - Miejsce nie jest tak istotne, bo przy dobrej współpracy można to zrobić w dwóch miejscach równocześnie - przyznaje Marek Myślak, ordynator Oddziału Nefrologii i Transplantacji Nerek z Samodzielnego Publicznego Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Szczecinie.
Skomplikowana logistyka
Nikt jednak nie zaprzecza, że było to bardzo trudne przedsięwzięcie. Wymaga nie tylko umiejętności medycznych, ale też precyzyjnego zgrania.
- To były w sumie cztery operacje, przeprowadzone mniej więcej równolegle w dwóch niezależnych ośrodkach transplantacyjnych - opowiada Tomasz Śluzar, kierownik oddziału transplantologii klinicznej z Samodzielnego Publicznego Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Szczecinie.
Nic nie mogło zawieść - także samolot; zwykły, rejsowy Warszawa-Szczecin-Warszawa. Przeprowadzonej akcji nie powstydziłby się scenarzysta z Hollywood.
- Nerka doleciała samolotem do Goleniowa, gdy nasza nerka przyjechała i na płycie lotniska zamieniono się narządami - relacjonuje Marek Myślak, ordynator Oddziału Nefrologii i Transplantacji Nerek z Samodzielnego Publicznego Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Szczecinie.
Sztywne i konieczne procedury
Nim nastąpiła wymiana, zgodę musiały wyrazić nie tylko obie pary i lekarze, ale także Komisja Etyki oraz sąd. Biurokracja jest konieczna - ma zapobiec ewentualnemu handlowi narządami.
Przeszczepów ciągle w Polce wykonuje się za mało - w samej Warszawie czeka 30 par w podobnej sytuacji. Jednak udany przeszczep krzyżowy na poziomie międzymiastowym daje nadzieję, że może z czasem dojdzie do wymiany międzynarodowej, a nawet - międzykontynentalnej.
- Poprawia się komfort życia, z osoby dializowanej w osobę wracającą do życia - mówi Agnieszka Piotrowicz, biorca nerki w przeszczepie krzyżowym.
Autor: Renata Kijowska / Źródło: Fakty TVN