W projekcie najnowszej ustawy o wyborach prezydenckich znalazł się przepis, w myśl którego minister zdrowia mógłby, po zasięgnięciu opinii Państwowej Komisji Wyborczej, zarządzić wyłącznie głosowanie korespondencyjne w gminach lub ich częściach, "uwzględniając sytuację epidemiczną". Opozycja zarzuca rządowi, że chce w ten sposób wpłynąć na wynik wyborów.
Rząd planuje, że Łukasz Szumowski, jako minister zdrowia, będzie miał wpływ na sposób przeprowadzenia głosowania. Zdaniem opozycji to może przełożyć się na wynik wyborów.
- Obawiamy się nieuczciwości PiS-u i chęci do ustawienia tych wyborów. Obawiamy się tego, że pan minister Szumowski podpisze się pod wszystkim, co każe mu Jarosław Kaczyński. Widać, że na Szumowskiego minister Ziobro i minister Kamiński mają haki - twierdzi poseł PO Marcin Kierwiński.
Gmina gminie nierówna
Skąd tak ostra reakcja? Łukasz Szumowski już w czwartek, zapytany o bezpieczeństwo wyborów, zapowiadał, że w gminach, gdzie będzie "wysoki poziom zachorowań", władza będzie wprowadzała wyłącznie głosowanie korespondencyjne, a tam, gdzie będzie "stosunkowo bezpiecznie", będą wybory tradycyjne.
Brzmi mało kontrowersyjnie, ale opozycja obawia się - co przyznają sami kandydaci na prezydenta - że minister miałby, powołując się na dane epidemiczne, zdecydować o przeprowadzeniu wyłącznie głosowania korespondencyjnego na przykład w wielkich miastach. W tych, gdzie tradycyjnie elektorat PiS nie jest najsilniejszy.
- Jeżeli udałoby im się teraz doprowadzić do tego, że zmanipulowaliby w ten sposób wynik wyborczy, to zapewniam, że to będzie zwycięstwo na bardzo krótki czas, dlatego że takich rzeczy ludzie nie zapominają - ocenia niezależny kandydat na prezydenta Szymon Hołownia.
- w PiS-ie już wiedzą, że wszystko wskazuje na to, że prezydent Duda te wybory może przegrać, więc będą kombinować - komentuje kandydat Lewicy na prezydenta Robert Biedroń.
"Opozycja sama chciała"
Najwięcej zachorowań na COVID-19 odnotowano w województwie śląskim, na drugim miejscu jest mazowieckie, potem dolnośląskie i wielkopolskie. To dane z całych województw. Jak nam powiedziano, Ministerstwo Zdrowia nie prowadzi statystyk pod kątem tego, ile zachorowań odnotowano w poszczególnych miastach. Im więcej mieszkańców, tym większa szansa na nagły wzrost liczby chorych usprawiedliwiający głosowanie korespondencyjne.
- Opozycja sama proponowała wybory hybrydowe, sama chciała, żeby był taki wariant, w którym można i udać się do lokalu, i skorzystać z formy korespondencyjnej. I to zostało zrealizowane - mówi wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński. - Myślę, że główna obawa Platformy Obywatelskiej jest taka, że jednak Rafał Trzaskowski nie był dobrym zamiennikiem, nie jest dobrym dublerem Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. W związku z tym szukają tematu zastępczego - dodaje.
- Bądźmy przygotowani, szanowni państwo, że one mogą się odbywać w różny sposób, że ta władza się nie cofnie przed niczym, żeby tylko ustawić warunki gry pod siebie - komentuje kandydat Koalicji Polskiej na prezydenta Władysław Kosiniak-Kamysz.
Projekt wciąż w Senacie
Ministrowi zdrowia prawo do decydowaniu o sposobie przeprowadzenia wyborów daje projekt ustawy o szczególnych zasadach organizacji wyborów na prezydenta, który wciąż jest w Senacie. Jest tam przepis, że minister zdrowia, uwzględniając sytuację epidemiczną, może, w drodze rozporządzenia wydanego nie później niż siedem dni przed wyborami, zarządzić głosowanie korespondencyjne na terenie co najmniej jednej gminy lub jej części.
Stąd właśnie obawy opozycji o manipulacje i apele samych kandydatów, by uważnie patrzeć władzy na ręce.
- Naprawdę mam nadzieję, że rząd tutaj nie zastosuje żadnych trików, a gdyby się do tego przymierzał, to myślę, że zapłaci za to naprawdę bardzo wysoką, polityczną cenę - komentuje kandydat Koalicji Obywatelskiej na prezydenta Rafał Trzaskowski.
Ustawą o wyborach Senat zajmie się w poniedziałek. Opozycja chce zmienić kontrowersyjny przepis, choć nie ma wątpliwości, że Sejm senackie poprawki odrzuci.
Autor: Paweł Płuska / Źródło: Fakty TVN