Kto odpowiada za wyborczy chaos i za brak pewności, co dalej? Opozycja mówi o serii skandalicznych działań obozu rządowego bez podstaw prawnych. Obóz rządzący twierdzi, że to wszystko przez opozycję.
Jacek Sasin w czwartek nie zorganizował konferencji prasowej i nie wydał żadnego oświadczenia. A szkoda, bo to on jeszcze w środę rano był tym, który "dociskał" majowe wybory za wszelką cenę, by wieczorem zostać politykiem, który musi przyznać, że wyborów nie będzie.
Jest też tym politykiem, do którego wkrótce może paść wiele trudnych pytań.
- Wnosimy o to, żeby prokuratura oraz Najwyższa Izba Kontroli zbadała kto, kiedy i ile wydał pieniędzy publicznych, pieniędzy suwerena, na organizowanie hucpy wyborczej - mówił w czwartek w Sejmie Krzysztof Śmiszek z Wiosny.
Wnioski do Najwyższej Izby Kontroli i do prokuratury należy traktować także jako zdecydowaną reakcję opozycji na oświadczenie Jarosława Kaczyńskiego i Jarosława Gowina, którzy w pierwszym zdaniu obarczyli opozycję odpowiedzialnością za obecną sytuację.
"W związku z odrzuceniem przez opozycję wszystkich konstruktywnych propozycji umożliwiających przeprowadzenie tegorocznych wyborów prezydenckich w terminie konstytucyjnym (...)" - możemy przeczytać w oświadczeniu prezesa PiS i prezesa Porozumienia.
- Opozycja nie pomagała, opozycja nie przedstawiła żadnego konstruktywnego rozwiązania - przekonuje Marcin Ociepa, wiceminister obrony narodowej. - Odpowiedzialność za to (brak wyborów w terminie - przyp. red.) ponosi polski Senat, marszałek Grodzki - dodaje Marek Ast z PiS.
"Rządzący doprowadzili do rozgardiaszu"
Fakty są jednak takie: to Prawo i Sprawiedliwość, nie konsultując tego z kandydatami, z opozycją ani z nikim innym, zaczęło forsować głosowanie, które miała przeprowadzić Poczta Polska.
To rządząca koalicja przyjęła prawo, które zabraniało Państwowej Komisji Wyborczej organizować wybory, a zaczął je przygotowywać rząd.
W końcu to PiS tak zmieniło prawo, że do czwartkowego poranka nie było żadnych przepisów, które legalnie pozwalałyby przeprowadzić wybory. W jakiejkolwiek formie.
- Próby zrzucania winy za to na opozycję są rzeczywiście już takie humorystyczne, bo przecież gdyby nie ustawy z okresu sprzed miesiąca, to przygotowania wyborcze toczyłyby się jakoś zupełnie normalnie - komentuje doktor Jarosław Flis, politolog i socjolog.
- Dzisiaj mamy do czynienia z sytuacją, w której rządzący doprowadzili do rozgardiaszu, do ruiny organizacyjnej państwa polskiego - dodaje Władysław Kosiniak-Kamysz, kandydat na prezydenta z ramienia Koalicji Polskiej.
Opozycja rzeczywiście nie chciała rozmawiać o zmianach w konstytucji, ale chciała i proponowała wprowadzenie stanu nadzwyczajnego, co z automatu odkładałoby wybory na czas bardziej bezpieczny, albo taki, który przynajmniej pozwoliłby przygotować je względnie bezpiecznie.
W tym samym czasie Prawo i Sprawiedliwość mówiło, że wybory mogą odbyć się wyłącznie w maju i że wszystko się uda.
Wniosek Lewicy do NIK-u to wniosek o sprawdzenie choćby tego, ile rząd wydał pieniędzy na wybory, które się nie odbędą.
Autor: Krzysztof Skórzyński / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24