Coraz więcej Ukraińców chce udać się na front. Przed lwowskimi punktami mobilizacji ustawiają się kolejki chętnych. Jak mówią poborowi, chcą walczyć o wolność i o wybór. Ci, którzy czekają na swoją kolej, by walczyć, nie siedzą bezczynnie - uczą się na kursach pierwszej pomocy, jak opatrywać ciężkie rany.
Trzeci tydzień wojny, a wola walki Ukraińców jest jak pierwszego dnia. Przed lwowskimi punktami mobilizacji ustawiają się kolejki. W jednej z nich mieszkańcy Kijowa - Paweł, manager hotelu i prawnik Sasza. Swoje rodziny wywieźli do Polski, sami wrócili i zgłosili się do wojska.
- Moja rodzina dzwoni, chce wrócić, ale ja im nie pozwalam. Przyszedłem tu, bo to nasza ojczyzna i powinniśmy stanąć w jej obronie - mówi Paweł.
- Wygramy. Nie potrzebujemy broni, zabijemy wroga gołymi rękami - dodaje Sasza.
Wielu poborowych mieszkało tam, gdzie teraz przebiega front. Na własne oczy widzieli przeciwko czemu walczy Ukraina.
- Walczymy nie tylko za swój dom, który może zostać zburzony, nie tylko za swoje dzieci, które mogą zostać zabite, nie tylko za swoje kobiety, które mogą zostać zgwałcone. Walczymy także o to, żeby mówić co chcemy, jeździć gdzie chcemy i żyć wolno - podkreśla Sasza.
Ci, którzy czekają na swoją kolej, by walczyć, nie siedzą bezczynnie. Uczą się na kursach pierwszej pomocy. W programie kursu - opatrywanie ciężkich ran.
Artiem, lwowski programista, przyszedł na kurs ze swoją narzeczoną. Wojsko jeszcze go nie wezwało, musi czekać. - On nie może wyjechać z Ukrainy, a ja bez niego też stąd nie wyjadę, dlatego jestem tutaj - mówi Katia.
Pomoc dla wojska
Kobiety robią, co mogą, gdy ich mężczyźni idą na front. W miejscach zbiórek zdobywają dla nich wszystko, co może im się przydać - leki, produkty higieniczne i przede wszystkim wojskowe wyposażenie. Wśród wolontariuszek punktu zbiórki jest Iryna, nauczycielka. Jej narzeczony, lekarz, ratuje żołnierzy w Kijowie. Jego wyposażenie Iryna skompletowała sama, z pomocą przyjaciół z Polski.
- Każdego dnia pracuję tu wiedząc, że on może kiedyś czegoś jeszcze potrzebować. Chcę tu być, kiedy jego batalion poprosi o pomoc i chcę mieć pewność, że mój ukochany tę pomoc otrzyma - wyjaśnia Iryna.
Narzeczeni szykują się na wszystko, także na ślub - z miłości i ze względów praktycznych. Gdy się coś stanie, Iryna będzie mogła załatwić formalności.
- Mój kontakt z nim to są ciągle te same trzy słowa: czy wszystko dobrze? I on odpisuje mi: dobrze - opowiada Iryna.
Choć praca pomaga, to łez nie da się czasem powstrzymać. Iryna czeka na dzień, kiedy będzie płakać ze szczęścia.
Autor: Katarzyna Górniak / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN