Ministrowie, sekretarze stanu, urzędnicy kancelarii, ale nie tylko. Władza centralna nie zapomniała o władzy w terenie - wojewodowie też dostali hojne nagrody za 2017 rok. Także wojewoda pomorski Dariusz Drelich - ten, który po nawałnicach w Rytlu nie chciał wysyłać wojska "do grabienia liści".
Rytel pół roku po wichurach. Wciąż widać, jakie spustoszenia zrobiła nawałnica i jak bardzo jest i była potrzebna pomoc. Pomagali zwykli ludzie, harcerze, strażacy. Tylko pomoc ze strony państwa, pomoc ze strony wojska, przyszła za późno. Jak twierdził wojewoda pomorski Dariusz Drelich - bo nie była aż tak potrzebna. - Do zbierania gałęzi, do zamiatania liści nie będziemy wzywali wojska - powiedział 16 sierpnia.
Po tej słynnej wypowiedzi na głowę wojewody posypały się gromy, nie tylko ze strony opozycji. - Wojewoda powinien więcej robić, a mniej mówić - ocenił następnego dnia Mariusz Błaszczak, ówczesny minister spraw wewnętrznych.
- Przyjdzie czas na rozliczenie tego, czy ktoś nie popełnił błędów - dodawał wicepremier Jarosław Gowin 23 sierpnia.
Tysiące gonią tysiące
Czas rozliczeń przyszedł. Pół roku po nawałnicy wojewoda nadal pełni swój urząd i razem z wicewojewodą może się pochwalić nagrodą za miniony rok. W sumie obaj dostali 28 tysięcy złotych brutto. Wojewoda nieco więcej (15 tysięcy), niż zastępca Mariusz Łuczyk (13 tysięcy). Dostawali nagrody co kwartał, bezpośrednio po wydarzeniach w Rytlu, w trzecim kwartale też.
- W kwartale trzecim 3 tysiące dla wojewody, 2,5 tysiąca dla wicewojewody brutto, zaś w kwartale czwartym wojewoda otrzymał 6 tysięcy, a wicewojewoda - 5 tysięcy brutto - wymienia Małgorzata Sworobowicz, rzecznik prasowy wojewoda pomorskiego.
Nagrody przyznała premier Beata Szydło, ale ich nie uzasadniła. Tak samo, jak i tych dla innych wojewodów. Najwięcej dostali wojewodowie śląski i mazowiecki razem z zastępcami. Nieco mniej kujawsko-pomorski.
"Nie chcemy, by była korupcja"
Za co te nagrody? Za co zwłaszcza dostał ją wojewoda Drelich? O to pytają mieszkańcy zniszczonego Rytla.
- Myślę, że takie pieniądze to przydałyby się mieszkańcom Rytla, a nie im, co sobie co chwila coś przydzielają - uważa Mirosław Majerowski, jeden z mieszkańców.
Parlamentarzyści - ci z opozycji - też nie kryją oburzenia. - To jest przykład człowieka, który po tamtych działaniach powinien zostać zwolniony, a zamiast tego jest - nagradzany - mówi Katarzyna Lubnauer (Nowoczesna). - To jest po prostu kpina z Polaków, kpina z obywateli - dodaje Piotr Zgorzelski (PSL).
O nagrody "Fakty" spytały rzecznik rządu, którego wojewoda Drelich jest przedstawicielem w terenie, ale nie odpowiedziała. Może dlatego, że politycy PiS mają z tymi nagrodami problem, ale potrafią wytłumaczyć dodatkowe pieniądze dla urzędników.
- Trzeba jakoś tych ludzi motywować, skoro pensje nie mogą być wysokie, a nie chcemy, by była korupcja, to te nagrody to może jakaś rekompensata - tłumaczy Jan Żaryn, senator PiS.
To nie jest rekompensata - to nagroda. Nagradza się za dobrą pracę i sukcesy.
Autor: Paweł Płuska / Źródło: Fakty TVN