Jeden marsz w Warszawie, ale zdecydowanie podzielony na dwie grupy. Część pod patronatem prezydenta ruszyła pierwsza. Grupa firmowana przez narodowców wystartowała dopiero po kilkudziesięciu minutach. Ta pierwsza grupa była biało-czerwona, ale w drugiej pojawiły się flagi ONR, race i hasła, których miało nie być. Strefę buforową wypełniały służby.
Już od samego początku pewne było, że marsz w setną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości będzie wielki. Trudno jednak stwierdzić, czy tylko biało-czerwony, o co na samym początku apelował prezydent.
- To jest nasza flaga. Nasza państwowa, narodowa, biało-czerwona. Nigdy nie biała i już nigdy nie czerwona. Chcę, żebyśmy szli pod naszymi biało-czerwonymi sztandarami razem - apelował do zgromadzonych przed marszem Andrzej Duda.
W wyjątkowej oprawie i atmosferze tysiące ludzi odśpiewało hymn. Ale już po chwili nie było tak oczywiste, że to jest jeden wielki marsz.
Dwie grupy
W momencie, gdy pierwsza część marszu z udziałem urzędników i polityków PiS - w asyście ochrony i wojska - przeszła już kilometr, druga część jeszcze nie ruszyła.
Później pierwsza część stanęła i sprawiała wrażenie jakby czekała, ale reszta marszu nie bardzo go doganiała.
Organizatorzy zapewniają, że chodziło o bezpieczeństwo oficjeli i o strefę buforową. Jednak tych wszystkich ewentualnych subtelności zagranica nie zrozumie.
Amerykański dziennikarz Christian Davies napisał, że zabrakło mu słów, gdy zobaczył polskich żołnierzy ramię w ramię ze skrajną prawicą. A przecież na marszu byli widoczni także zaproszeni neofaszyści z Włoch.
- W przekazie medialnym wieczorem w zachodnich mediach będzie obraz uroczystości w Paryżu, w których uczestniczyło 70 głów państw i marsz warszawski, w którym władze państwowe szły ramię w ramię z nacjonalistami i faszystami. To nie jest problem tylko dla obozu władzy. To jest problem dla nas wszystkich, dla państwa polskiego, dla Polski. Dlatego, że my zostaniemy w tych serwisach pokazani jako stolica nacjonalizmu europejskiego - uważa doktor Marek Migalski.
Nie tylko biało-czerwony
Policja szacuje, że wszystkich maszerujących w Warszawie było 200 tysięcy. Jedynie pierwsza grupa z Jarosławem Kaczyńskim i Andrzejem Dudą na czele niosła tylko państwowe flagi. W drugiej grupie pojawiły się race i wykrzykiwane były hasła, które niewiele miały wspólnego ze wspólnym świętowaniem.
Jednak zdecydowana większość maszerujących przyszła bez kontrowersyjnych haseł i symboli.
Szczegóły porozumień prezydenta oraz rządu z narodowcami nie są znane. Władzom udało się zadbać o większe niż w poprzednich latach bezpieczeństwo i spokój na trasie marszu.
Nie udało się zadbać o to, by nie było znaków, symboli i grup, które nawiązują do tego, co w 100-letniej historii Polski kojarzy się źle.
Autor: Jakub Sobieniowski / Źródło: Fakty TVN