Więcej pieniędzy na wojsko - obiecuje prezydent. Eksperci pytają, na co konkretnie, skoro skupujemy złom. I po co - skoro nie potrafimy wydać tego, co mamy? Najostrzej krytykuje sytuację w wojsku były głównodowodzący polskiej armii.
- Uważam, że powinniśmy podnosić wydatki na obronność szybciej niż to pierwotnie zaplanowaliśmy - oświadczył Andrzej Duda podczas uroczystości Święta Wojska Polskiego. To miała być dobra wiadomość dla armii.
Obowiązujący dziś plan zakłada zwiększenie budżetu armii do 2,5 procent PKB do 2030 roku. Apel prezydenta do rządu o szybsze podniesienie do tego poziomu wydatków na obronność oznacza, że około dziesięć miliardów złotych więcej miałoby popłynąć do żołnierzy już za sześć lat.
Realizację tych zapowiedzi prezydent uzależnia od sytuacji gospodarczej. - To cel bardzo ambitny, ale modernizacja polskiej armii to potrzeba paląca - przekonywał w środę Duda.
Pieniądze to nie wszystko
Mając w pamięci fakt, że za rządów PiS-u budżet armii już wzrósł o ponad 5 miliardów złotych, a o modernizacji wciąż mówi się w kontekście planów i braku sprzętu, pada pytanie, czy wraz z większymi wydatkami pojawią się w armii nowoczesne śmigłowce i okręty.
- Więcej pieniędzy... Absolutnie nie ma to nic wspólnego ze wzrostem zdolności bojowej polskich sił zbrojnych - twierdyi gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca wojsk lądowych.
- To nie jest tak, że jak będę miał nie wiem ile pieniędzy, to sobie kupię to, co na półce leży. Nie. Jeśli chce się kupować nowoczesną broń, musi być ona wyprodukowana. To jest proces kilku lat - tłumaczy Janusz Zemke, były wiceminister obrony narodowej.
Wojskowi praktycy decyzji o wzroście finansowania armii co do zasady bronią, ale zderzają ją chociażby ze zwiększeniem w kolejnych latach liczebności armii. Uważają, że dodatkowe złotówki pochłonie uposażenie i wyposażenie tysięcy nowych żołnierzy, także tych z nowej formacji - Wojsk Obrony Terytorialnej.
- Jeżeli do tego samego roku chcemy zwiększyć armię do 200 tysięcy żołnierzy, to matematyka na poziomie szkoły podstawowej pokazuje, że nie będzie żadnego wzrostu (nakładów na sprzęt - przyp. red.). Czyli, jakby nie było, zabraknie pieniędzy na modernizację - ocenia gen. Mirosław Różański, były Dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych.
Kwestia decyzji politycznych
- To jest kwestia decyzji politycznych - przyznaje poseł PiS Michał Jach, przewodniczący sejmowej Komisji Obrony Narodowej, odpowiadając na pytanie, jaka jest gwarancja, że pieniądze pójdą na modernizację.
Problem polega na tym, że na przykład marynarka wojenna pilnie potrzebuje nowych okrętów, tzmcyasem fregaty z Australii, które chce kupić polski rząd, mają 30 lat.
- Stajemy się powoli armią, która skupuje sprzęt przeznaczony już na złom, po to, żeby przekonać Polaków, że jest nowoczesny i zapewni nam bezpieczeństwo - komentuje gen. Waldemar Skrzypczak.
Do Australii polecieli w czwartek prezydent i minister obrony narodowej. Jednym z efektów wizyty ma być list intencyjny w sprawie zakupu używanych fregat.
Autor: Arleta Zalewska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Jacek Turczyk | PAP