Szczepionkowa wojna, a w niej obywatelski projekt i Naczelna Rada Lekarska. Ponad 120 tysięcy podpisów może robić wrażenie, ale nie na tych, którzy własnym podpisem kwitują zdrowotne bezpieczeństwo w kraju. W środę w Sejmie odbędzie się debata, ale już dziś widać mur. Do szkół i przedszkoli niezaszczepionym ma być wstęp wzbroniony.
Przeciwnicy i zwolennicy szczepień zwierają szeregi. Po jednej stronie 121 tysięcy Polaków, którzy podpisali się pod projektem ustawy znoszącej obowiązek szczepień.
- Jeżeli nie będzie obowiązku, będzie rzetelna informacja. Jeżeli rodzice nie będą zmuszani, to zaszczepią swoje dzieci w większym stopniu, niż dzisiaj - uważa Paweł Skutecki z Kukiz'15.
Po drugiej stronie Naczelna Rada Lekarska, która chce zaostrzyć prawo. Właśnie poparła obywatelski projekt, który dopuszcza do szkół i przedszkoli tylko dzieci zaszczepione. - Zakłada stworzenie czegoś na kształt rejestru dzieci zaszczepionych, żeby tę populację zaszczepionych od niezaszczepionych można było oddzielić i obserwować i, można powiedzieć, wyciągać konsekwencje praktyczne. Czyni się z tego warunek dostępu do placówek opiekuńczych i oświatowych - twierdzi doktor Krzysztof Madej, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej.
W Sejmie odbędzie się debata w sprawie szczepień. - Ja byłbym za tym, żeby sobie przestali wzajemnie grozić, obrażać się, tylko usiedli przy stole i porozmawiali jak to zmienić - mówi Paweł Skutecki.
Na razie jednak o żadnych rozmowach nie ma mowy. Rząd popiera obowiązkowe szczepienia, bo dają one epidemiologiczne bezpieczeństwo całemu krajowi. To są fakty udowodnione badaniami. Dzięki szczepieniom groźne dla życia i zdrowia milionów ludzi choroby mamy pod ścisłą kontrolą. Kto to kwestionuje, powinien ponieść konsekwencje - proponuje Główny Inspektor Sanitarny, który w czasie debaty będzie reprezentował rząd.
"W tej sprawie powinni wypowiadać się lekarze i specjaliści"
- W Polsce nie ma lekarzy, którzy mogliby wspierać ruchy antyszczepionkowe. Poza dwoma lub trzema, których ja nie traktuję jak lekarza. Oni mają prawo wykonywania zawodu, ale mam nadzieję, że albo wejdą na dobrą drogę, albo powinni zostać poddani penalizacji przez moje środowisko - komentuje sprawę Jarosław Pinkas z Głównego Inspektoratu Sanitarnego.
A jakie jest, w tej wydawać by się mogło oczywistej sprawie, stanowisko największego rządzącego klubu parlamentarnego? Nie ma. Beata Mazurek też zdania nie ma. Rzeczniczka PiS mówi tylko, że partia nie podjęła jeszcze decyzji w tej kwestii. - Powiem to, co wczoraj słyszałam w radio: w tej sprawie powinni wypowiadać się lekarze i specjaliści, bo jednych i drugich zdania są podzielone. Natomiast my jako klub zdania w tym temacie nie mamy - komentuje Mazurek.
Autor: Marek Nowicki / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock