Kto, ile i dlaczego zarabia w NBP? Dowiemy się, jeśli prezydent podpisze ustawę o jawności zarobków. Adam Glapiński prawie dwie godziny miał przekonywać prezydenta, by tego nie robił. Sprawa zarobków w NBP zaczęła się od informacji o kilkudziesięciotysięcznych zarobkach współpracowniczek prezesa.
Politycy PiS-u - w nie do końca żartobliwym tonie - nazywają spotkanie Adama Glapińskiego i Andrzeja Dudy "próbą urabiania prezydenta". Prezes NBP od początku nie ukrywał, że do prezydenta szedł, by przekonać go do weta. Nie ukrywał i nie ukrywa, że ustawa o jawności zarobków nie została w banku przywitana owacjami na stojąco.
- Będę namawiał pana prezydenta, żeby nie zawetował tej ustawy. Jestem na przyszły tydzień również umówiony z panem prezydentem, żeby o tym rozmawiać - zapewnia Stanisław Karczewski, marszałek Senatu.
Taka odpowiedź wpływowego polityka PiS-u oznacza, że Prawo i Sprawiedliwość ma obawy. W akcję "nie dla ewentualnego weta" zaangażował się nawet prezes Kaczyński. Na pytanie o wizytę szefa NBP w gabinecie Andrzeja Dudy Jarosław Kaczyński miał odpowiedzieć, że oczywiście ostateczna decyzja należy do Andrzeja Dudy, ale że on byłby zasmucony, gdyby rzeczywiście ewentualne weto doszło do skutku.
- Trudno byłoby o bardziej ewidentny dowód na to, że co innego mówią, a co innego robią. Myślę tutaj o panu prezydencie Andrzeju Dudzie - stwierdza Jan Maria Jackowski z PiS.
Jeśli ustawa w takim kształcie jak obecnie wejdzie w życie, to prezes NBP będzie musiał ujawnić wysokość swoich zarobków i pensje dyrektorów z dodatkami, czyli także między innymi zarobki dyrektor Wojciechowskiej, na której konto, zgodnie z doniesieniami "Gazety Wyborczej", średnio z NBP wpływało 65 tysięcy złotych miesięcznie w postaci honorarium i różnych dodatków.
"Te wypowiedzi mnie nie cieszą"
Ludzie z banku centralnego są zdeterminowani, by blokować ustawę jak się da i jak długo się da. Na siedzibie NBP zawisł baner z hasłem "Niezależność NBP podstawą stabilności polskiego pieniądza". Został powieszony przez związkowców i pracowników banku. Ustawa przewiduje też cięcia pensji przynajmniej dla części z nich.
- Przedziwna ta energia, jaką poświęca Glapiński, żeby tego nie robić - stwierdza Piotr Apel z Kukiz'15.
- Widać uznaje (Glapiński - przyp.red.), że jest jeszcze płaszczyzna do tego, aby przekonać polityków PiS-u, żeby jakimiś kruczkami prawnymi tę ustawę zablokować - uważa Marcin Kierwiński z PO.
Ani prezydent, ani prezes NBP publicznie nie powiedzieli nawet słowa o ustaleniach. Adam Glapiński swoje intencje zdradził już wcześniej w prześmiewczym tonie.
- Jak będzie trzeba zdjęcia rentgenowskie nasze umieścić w internecie też to zrobimy, rejestry zdrowotne, też zrobimy. Wszystko zrobimy, jeśli ktoś będzie chciał - komentował 7 lutego całą sytuację prezes NBP. Po tych słowach prezes PiS-u pierwszy raz publicznie odciął się od szefa banku.
- Czasem jestem zaskoczony nimi. Te wypowiedzi mnie nie cieszą. Adam Glapiński pełni niezależną funkcję. Niezależnie od mojej długoletniej znajomości z nim, nie mam żadnego wpływu na jego wypowiedzi - stwierdził Jarosław Kaczyński.
Powszechne wrażenie niestosowności
- To wrażenie niestosowności całej tej sytuacji jest powszechne - zauważył Bartłomiej Wróblewski z PiS.
Według nieoficjalnych informacji - weto prezydenta raczej nie wchodzi w grę. Najprawdopodobniej ustawa zostanie podpisana i odesłana do Trybunału. Wtedy zacznie ona działać, ale prawnicy NBP będą mogli jeszcze tam próbować ją zastopować.
Autor: Krzysztof Skórzyński / Źródło: Fakty TVN