Brytyjski parlament przyjął ustawę, która formalnie otwiera drogę do Brexitu. Ale nie została przyjęta poprawka, która miała zabezpieczać interesy Polaków mieszkających na Wyspach. Płacą tam podatki, mają tam kredyty i wiele pytań. Czy polski rząd złagodzi "twardy Brexit", którego zwolennikiem jest brytyjska premier Theresa May?
Brytyjski parlament nie dał Polakom gwarancji, że po wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej będą mieli takie same prawa, jak dotychczas. Nic dziś nie jest pewne.
Premier Beata Szydło jako jeden z warunków negocjacyjnych uważa utrzymanie praw nabytych Polaków. - Rzecz w tym, by 27 premierów (pozostałych państw UE - przyp. red.) mogło się przygotować tak, byśmy bronili praw obywateli UE, w tym prawa nabyte obywateli UE pracujących w Wielkiej Brytanii. Bez zasady wzajemności negocjacje będą trudne - dodała.
Nic pewnego
Od wtorku brytyjska premier ma prawo prowadzić negocjacje z Unią Europejską o definitywnym "rozwodzie". Negocjacji obawia się każda ze stron. Nawet, jeżeli sprawdzą się nieoficjalne szacunki i prawie 200 tysięcy Polaków wróci do kraju, to w Wielkiej Brytanii cały czas pozostanie tylu Polaków, ilu mieszkańców ma Kraków. Potężna grupa ludzi, którzy czekają na odpowiedź: czy dalej będą mogli tam pracować, dostawać zasiłki, mieć prawo do żłobków i przedszkoli?
- Prawa Europejczyków po Brexicie brytyjska premier chce negocjować w pierwszej kolejności, by zabezpieczyć los Brytyjczyków w Unii. Prawnicy przekonują, że tym, którzy byli tu przed referendum nic nie powinno grozić, ale w czasie negocjacji wszystko może się wydarzyć i przez najbliższe dwa lata Polacy mieszkający na Wyspach niczego nie mogą być pewni - uważa reporter "Faktów" w Londynie Maciej Woroch.
- Polskiemu rządowi nie udało się przekonać swojego najbliższego sojusznika, by Polacy zostali wyłączeni z tej niebezpiecznej gry - ocenia Paweł Zalewski z PO.
Szef polskiego MSZ wskazywał Wielką Brytanię jako najważniejszego sojusznika, gdy Brexit jeszcze wisiał w powietrzu. W ostatnim czasie minister Waszczykowski miał co najmniej dwie okazje, by z szefem brytyjskiej dyplomacji porozmawiać o tym, czego oczekujemy i by mieszkających i pracujących w Wielkiej Brytanii Polaków uspokoić, że wszystko będzie w porządku.
Biznes też się boi Brexitu
To, że brytyjski parlament nie dał gwarancji, że obcokrajowcy zachowają tu swoje prawa, to jedno. Drugie - rozmowy, w których Unia może cały czas takie gwarancje uzyskać.
Do brexitowych negocjatorów już docierają sygnały od brytyjskich przedsiębiorców, że prosty powrót do czasów "sprzed Unii" będzie dla nich katastrofą. A to silna grupa nacisku. - Pamiętajmy, że mówimy o brytyjskim rządzie. Jemu takich rzeczy nie trzeba nawet przypominać - uważa ekonomista prof. Witold Orłowski.
Niepewność, której póki co nic na razie nie rozwiewa, sprzyja wzrostowi stosów wniosków o nadanie statusu rezydenta, które składają Polacy w brytyjskich urzędach. Ale nie każdy może liczyć na takie poczucie bezpieczeństwa. Pięć lat pobytu i pięć lat legalnej pracy - to warunki minimum. Dla wielu - nie do spełnienia.
- To, czego boją się Polacy, to tego, że nie dostaną rezydentury i będą się musieli pożegnać z życiem na Wyspach - tłumaczy Ilona Korzeniowska z "Polish Express".
Pod koniec marca odbędzie się unijny, jubileuszowy szczyt. Po nim ruszą negocjacje. Być może najtrudniejsze w historii Unii.
Autor: Krzysztof Skórzyński / Źródło: Fakty TVN