W benzynie i w produktach dostępnych w sklepach już dawno nie ma ołowiu. Jednak UNICEF podaje, że poziom ołowiu jest podwyższony u ponad 260 tysięcy polskich dzieci. To groźne dla zdrowia. Skąd ten ołów? Ze skażonego środowiska.
Jak wskazuje raport UNICEF, w Europie mamy problem ze skażeniem ołowiem. U ponad dwustu sześćdziesięciu tysięcy polskich dzieci ołów występuje we krwi na podwyższonym poziomie - alarmuje organizacja.
- Nie spodziewałem się, że to zjawisko ma taki zakres i takie natężenie. Do tej pory największym źródłem narażenia na ołów to była benzyna - skomentował Eryk Matuszkiewicz, toksykolog ze Szpitala Miejskiego imienia Franciszka Raszei w Poznaniu.
Używanie benzyny ołowiowej od siedemnastu lat jest w Polsce zabronione. - Nawet dla nas samych są to zaskakujące dane, że aż tyle dzieci ma podwyższony poziom ołowiu we krwi. To jest poziom 5 mikrogramów na decylitr lub wyższy. To wymaga interwencji medycznej - powiedziała Monika Kacprzak, rzecznik prasowy UNICEF Polska.
Niechlubny ranking
Lekarze rzadko interweniują w Polsce z powodu skażenia ołowiem u dzieci.
Surowe unijne normy chroniące środowisko od lat zabraniają wykorzystywania ołowiu nie tylko w benzynie, ale też i w produktach codziennego użytku. Nie zawsze jednak tak było - o czym doskonale pamięta Michał Jędryka, autor książki "Ołowiane dzieci. Zapomniana epidemia".
- Ja jestem jednym z ołowianych dzieci, czyli pacjentów doktor Jolanty Wadowskiej-Król, która wtedy była lekarką w prowincjonalnej przychodni gdzieś na Górnym Śląsku, w pobliżu zakładu przemysłowego, czyli huty metali nieżelaznych. Huty, które produkowała ołów - opowiada.
Dzieci cierpiały wówczas na wiele chorób, między innymi anemię. Niestety - jak twierdzi UNICEF - to nie do końca jest przeszłość. - Przede wszystkim na ołów narażone są dzieci mieszkające na terenach wydobywczych i hutniczych: Kraków, Bełchatów, Katowice. Tam mieszkają dzieci, które są narażone na kontakt z ołowiem przede wszystkim ze względu na pracę swoich rodziców. Rodzice wracają z pracy, mają na swoich ubraniach, na włosach, butach drobinki ołowiu - wyjaśnia Monika Kacprzak.
Doktor Eryk Matuszkiewicz dodaje też jako niebezpieczne miejsca zakłady produkujące ogniwa, baterie i akumulatory. W rankingu 43 krajów Polska, jeżeli chodzi o zatrucie dzieci ołowiem, zajmuje 29. pozycję.
Autor: Marek Nowicki / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24