Polska zapłaci Amerykanom 414 milionów dolarów za 20 wyrzutni HIMARS oraz 300 pocisków. Umowę w tej sprawie uroczyście podpisano w środę w Warszawie. Prezydent Andrzej Duda i szef MON Mariusz Błaszczak mówią o sukcesie. Wojskowi i eksperci zauważają jednak, że Polska kupiła mniej, niż chciała, a polski przemysł nic z tego miał nie będzie.
Moment podpisania umowy na dostawę amerykańskiego systemu mobilnych wyrzutni rakietowych HIMARS był jednym z najważniejszych punktów wizyty amerykańskiego wiceprezydenta w Polsce. Świadczyć o tym mogą słowa, które Mike Pence wypowiedział tuż po przylocie do Warszawy.
- Jesteśmy z wami, stoimy razem, ramię w ramię, Stany Zjednoczone razem z Polską, jako część najbardziej udanego w historii świata przymierza wojskowego. I zawsze tak będzie - stwierdził wiceprezydent USA.
Nowoczesny system
Słowa Mike'a Pence'a nie mogły nie wywołać aplauzu. Zwłaszcza ze strony polskich polityków, którzy przekonywali, że zakup systemów rakietowych od Amerykanów - dwudziestu wyrzutni wraz z rakietami - znacząco wpłynie na poprawę naszego bezpieczeństwa.
- W ogromnym stopniu doprowadzi do wzmocnienia nie tylko potencjału obronnego Polski, nie tylko potencjału bojowego polskiej armii, ale także przyczyni się do wzmocnienia bezpieczeństwa w naszej części Europy - przekonywał prezydent Andrzej Duda.
Bez wątpienia HIMARS to broń, której polska armia bardzo potrzebowała. To systemy rakietowe, które mogą razić przeciwnika oddalonego nawet o trzysta kilometrów.
- Do Wojska Polskiego trafią rakiety HIMARS, trafi system HIMARS. To broń nowoczesna, to broń, która jest wykorzystywana przez najpotężniejszą armię na świecie - chwalił Mariusz Błaszczak, szef MON.
System HIMARS to tylko jeden z ostatnich zakupów polskiej armii.
- Tylko ostatnio nabyliśmy najnowszy sprzęt od naszych amerykańskich sojuszników, system Patriot, helikoptery Black Hawk, obecnie system HIMARS - wyliczał Marek Łapiński, wiceminister obrony narodowej.
Bez offsetu
Polska kupi dwadzieścia wyrzutni, w tym dwie szkoleniowe, i do trzystu rakiet.
Kontrakt negocjowano od dawna i polski przemysł przygotowywał się do produkcji elementów systemu, ale nagle rząd zdecydował inaczej. To, co najbardziej krytykują niektórzy politycy i wojskowi, to brak jakiegokolwiek offsetu.
- Zgadzam się z opinią, że polski przemysł obronny w tej chwili dalej stoi w miejscu. Polski przemysł potrzebuje nowych technologii - ocenił gen. Mieczysław Bieniek, były zastępca dowódcy strategicznego NATO.
Polska nie będzie produkować pojazdów, które mogłyby przewozić system zintegrowanych systemów dowodzenia i przede wszystkim rakiet.
Tych ostatnich - w przypadku konfliktu zbrojnego - nie zastąpią żadne, nawet piękne słowa o współpracy.
- Słowa, które (wiceprezydent Mike Pence - przyp. red.) wypowiedział - ładne, grzeczne, zapewniające - nie przyniosły tego, czego wiele osób się spodziewało, a wręcz oczekiwało - ocenia gen. Bogusław Pacek, były rektor Akademii Obrony Narodowej.
Według generała, wielu oczekiwało nie tylko innej umowy na nową broń, ale przede wszystkim konkretów w sprawie budowy Fort Trump.
Autor: Paweł Płuska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: U.S. Army