Ze wschodu na zachód przewożą uchodźców, w druga stronę - pomoc humanitarną dla oblężonych miast. Ukraińscy kolejarze to armia blisko 300 tysięcy osób. Dzień i noc są pod rosyjskim ostrzałem. Ponad 50 z nich zginęło, a jeszcze więcej zostało rannych.
Jest tylko kilka map tak ważnych jak ta, którą pokazał nam prezes ukraińskich kolei Ołeksandr Kamyszyn. - Tymczasowo straciliśmy kontrolę nad stacjami w Czernichowie, Sumach i Mariupolu. Do tych miast na razie nie jeździmy - mówi Kamyszyn.
Na mapie ukraińskiej kolei jest każdy zbombardowany dworzec i każdy zniszczony tor, bo pociągi w kraju ogarniętym wojną są kluczowe.
Dla trzech milionów uchodźców pociągi były jedyną szansą na ucieczkę, a do uwięzionych w oblężonych miastach ludzi wożą tysiące ton pomocy humanitarnej.
Szef ukraińskich kolei zarządza armią niemal trzystu tysięcy pracowników. Te liczby to konkretni ludzie.
- Wczoraj straciliśmy kolejnego kolejarza. Dwie godziny temu jeden z pociągów został zbombardowany, maszynistę poraniło szkło z wybitego okna - mówi Ołeksandr Kamyszyn.
Praca kolejarzy w Ukrainie stała się niemal tak niebezpieczna, jak żołnierzy. - Codziennie bombardują stacje kolejowe - zaznacza Kamyszyn.
Od początku wojny zginęło ponad 50 kolejarzy, niemal 70 zostało rannych, a trzech jest w rosyjskiej niewoli.
- Jest niebezpiecznie, są wybuchy, jak jedziemy, wyją syreny. Najgorzej jest, jak ludzie są ranni. (...) Pierwszy raz się bałem, teraz się przyzwyczaiłem. Wiem, że muszę pracować - opowiada Jura, maszynista ukraińskich kolei.
Pociągi jako transport medyczny
W najtrudniejszych momentach pociągi przewoziły po 200 tysięcy uchodźców dziennie. Teraz ta liczba zmniejszyła się trzykrotnie, bo kto mógł wyjechać, już to zrobił. Z powodu wojny kolej zmieniła tryb pracy. Rozkłady publikowane są w noc przed odjazdem, pasażerów jest znacznie więcej w pociągach, niż przewiduje norma.
- Zmniejszyliśmy tempo pociągów pasażerskich, żeby uratować je w przypadku sabotażu. Wydawałoby się, że trzeba jechać tak szybko, jak się da, ale mieliśmy przypadek, gdy wysłaliśmy pociąg ewakuacyjny do Kijowa i pod pociągiem wybuchła bomba. Pociąg jechał szybko i się wykoleił, dzięki Bogu był pusty, bez pasażerów. Gdyby był pełen, przy takiej prędkości, zginęliby ludzie - wyjaśnia Ołeksandr Kamyszyn.
Ze Lwowa na wschód kraju ruszają też pociągi medyczne. Zabierają na pokład rannych cywilów, którym pomoc może zostać udzielona dopiero setki kilometrów dalej, w zachodniej Ukrainie.
- Na wschodzie szpitale są przepełnione i nie mają zaopatrzenia. Pociąg jest lepszym sposobem, by transportować pacjentów, bo można ich wziąć jednorazowo więcej niż karetkami. To szybsze i bezpieczniejsze. Mam nadzieję - tłumaczy Christopher Stokes z organizacji Lekarze bez Granic.
Nadzieję przed każdym kursem mają także ukraińscy kolejarze. - Nie jestem bohaterem, po prostu wypełniam swój obowiązek - mówi Jura, maszynista ukraińskich kolei.
Autor: Katarzyna Górniak / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN