Adrian z mamą wrócili do Olsztyna. Z protestu na razie rezygnują, ale nie rezygnują z walki. Dla nich każdy dzień to walka, a każdy kolejny rok to strach. Adrian nigdy się nie poddaje, ale kiedyś zostanie sam. A wtedy do życia nie wystarczy tylko wewnętrzna siła.
Na ramieniu wytatuował sobie "co mnie nie zabije, to mnie wzmocni", ale do kosza trudno trafić. Łatwiej wykrzyczeć politykom - potrzebuję pomocy.
- Carpe diem, żyj chwilą - mówi po zawieszeniu protestu Adrian, choć to "Carpe diem" to dla Adriana żmudna nauka życia samodzielnego. W zeszycie napisał "wiem kim jestem, znam moje mocne i słabe strony". Ale na komputerze pisać mu trudno, choć bardzo się stara.
Nauka w szkole przysposabiającej do pracy, w skrócie SPDP, trwa cztery lata. Adrian będzie ją kontynuował do czerwca. Uczy się tam obsługi komputera, gotowania, radzenia sobie samemu.
- Nasza szkoła polega na tym, by dawali sobie radę, gdy zabraknie kogoś bliskiego - tłumaczy jedna z nauczycielek Adriana.
Ale jedni niepełnosprawni sobie poradzą, a inni na zawsze skazani będą na pomoc państwa. A wsparcia potrzebują wszyscy. Stąd determinacja protestujących o wsparcie finansowe.
"Walka została wygrana"Adrian mieszka bardzo skromnie. Malutkie mieszkanie, ciasny pokój, na ścianach zdjęcia braci i rodziny. Po powrocie z trwającego 40 dni protestu w Sejmie w domu witał go ojczym i pies. Puściły nerwy. - To była walka Dawida z Goliatem, ta walka została wygrana. Jestem wdzięczny mamie, że wytrwała ze mną - mówił poruszony Adrian.- To pięćset złotych jest dla niego, żeby on chociaż trochę godnie żył - mówi o proteście jego mama. - Ja nie widzę w Olsztynie perspektyw dla niego na pracę - dodaje. Ale sam Adrian wie, co chciałby robić. - Podnosić świadomość osób niepełnosprawnych - mówi.Tak wygląda rzeczywistość 23-letniego mężczyzny, który chciałby być samodzielny.
Autor: Maciej Knapik / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN