Most, który połączy Rosję z Półwyspem Krymskim ma być najdłuższy w Europie, najdroższy i najważniejszy z politycznego punktu widzenia. A wszystko dlatego, że po nieuznawanej przez świat aneksji półwyspu na Krym z terytorium Rosji można było tylko dolecieć lub dopłynąć. Putin postawił na swoim - do tego w ekspresowym tempie.
Przez ostatnie cztery lata na Krymie przybyło rosyjskich dział, baz wojskowych, żołnierzy i zagorzałych zwolenników Władimira Putina. - Dziękuję Putinowi za to, że robi dla nas tyle dobrego - mówi Nadieżda Efremenko, emerytka. - Putin to nasz Bóg. Nasz car. I nasz prezydent. Nie chcemy innego wodza - wtóruje Wołodia, mieszkaniec wsi Grusziwka.
Na półwyspie zdecydowanie ubyło turystów, bo mogą się tu dostać tylko samolotem lub promem.
- Z roku na rok sezon turystyczny jest coraz słabszy - opowiada Misza, mieszkaniec Prymorśkyje.
Na wszechobecnych bilbordach można przeczytać, że lepsza przyszłość właśnie się buduje. A budowa jest nie byle jaka - największa, najnowocześniejsza i prawdopodobnie najdroższa w całej Rosji.
Kosztująca 4,5 miliarda dolarów konstrukcja to nie tylko najdłuższy w Europie most, ale także najważniejszy - z politycznego punktu widzenia - projekt inżynieryjny w Rosji.
"Duma całej Rosji"
Razem z każdą kolejną warstwą asfaltu z serc rosyjskich robotników wylewają się patriotyczne uczucia. - To duma całej Rosji - mówią.
"Duma" to mierzący 19 kilometrów most, który stanie się jedynym drogowym połączeniem pomiędzy anektowanym cztery lata temu Krymem a Rosją.
- To oczywiste, że wszyscy się tym interesują. Wyobraźcie sobie, że do waszej Warszawy da się dolecieć wyłącznie samolotem - tak zainteresowanie budową tłumaczy Aleksiej Igorow, dziennikarz prorządowej telewizji Zwiezda. - To geopolityczny symbol, przypieczętowanie i przypomnienie światu, że Krym jest rosyjski - dodaje Alek Kryczkow z telewizji NTV.
- Krym to nierozerwalna część Rosji. Pracujemy dla rosyjskich mieszkańców Krymu, ziemi skąpanej we krwi rosyjskich żołnierzy od czasów carycy Katarzyny kończąc na wielkiej wojnie ojczyźnianej - tak wyjątkowość budowy tłumaczy Leonid Ryżenkin, szef projektów specjalnych w koncernie "Strojgazmontaż".
Wizyta prezydenta, przyspieszenie prac
Oficjalne otwarcie mostu było planowane na koniec 2018 roku. Po wizycie Władimira Putina w połowie marca prace przyspieszyły. - Gratuluję i mam nadzieję, że wszystko zostanie zakończone w terminie, a może nawet uda się jeszcze przed terminem - powiedział wtedy prezydent Rosji.
O to, żeby nie zawieść prezydenta, dba 10 tysięcy ludzi. Pracują na trzy zmiany, bez wolnych weekendów.
Terminarz uda się wyprzedzić o pół roku. Pierwsze samochody - na razie tylko osobowe - ruszą przez most 9 maja, by uczcić Dzień Zwycięstwa.
- Ten most to bez dwóch zdań wyłącznie akcja PR-owa - ocenia Władimir Miłow, przywódca opozycyjnego ruchu Solidarnost.
"Bezprawna okupacja"
Dzięki budowie mostu półwysep ma się stać rosyjską Florydą, nadmorskim rajem dla zadowolonych z życia emerytów.
Dla Tatarów i innych mieszkańców Krymu, którzy nie są Rosjanami, most to bolesne przypieczętowanie rosyjskiej dominacji.
- Dla nas ten most nic nie zmieni, jak na dziś, mamy siedemdziesięciu więźniów politycznych. Na samym tylko Krymie - mówi Sulejman Kadyrow, przywódca Tatarów krymskich. - To bezprawna okupacja pełna prześladowań i politycznych represji - dodaje Irina Tramp, obrończyni praw człowieka.
Autor: Wojciech Bojanowski / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN